Dzień Walki z Prokrastynacją – 6.09.2023

stomalife.pl 1 rok temu

Nie jest oznaką lenistwa. Nie jest też wymówką. Zwana jest „syndromem studenta”, który, zwłaszcza przed sesją, całą naukę odkłada na ostatni moment… PROKRASTYNACJA.

To tajemnicze, mądrze brzmiące słówko oznacza ni mniej ni więcej – odkładanie wszystkiego na później. A później – znów na później.

Dziś świętujemy Dzień Prokrastynacji. Zjawiska, które z tytułu częstego występowania, doczekało się swojego święta.

Prokastynujemy coraz częściej i coraz liczniej. I choć prokrastynacja nie została zaklasyfikowana jako schorzenie, to jednak – swoje podłoże zdecydowanie ma w emocjach i, wg naukowców, może prowadzić choćby do depresji.

Prokrastynacja może dotyczyć każdej sfery życia i – każdego człowieka. Na ciągłe odkładanie nie mają monopolu tylko studenci i ludzie młodzi, choć to oni dali prokrastynacji drugie imię. “Syndrom studenta” to odkładanie na później nauki do egzaminu, zrobienia ważnego projektu czy napisanie eseju. Syndrom ten, choć pewnie w ich przypadku nie dotyczy eseju przygotowywanego na filozofię, dotyka też osób starszych, nie związanych ze środowiskiem akademickim, oraz – wiele młodszych.

Dzieci nie mają sił i chęci, by sprzątnąć puzzle, zrobić lekcje, wyprowadzić psa lub przeczytać fragment lektury… Starszych z kolei, prokrastynacja „dopada” nad stertą prania, do której nie mają serca oraz przy decyzji o plewieniu ogródka. Przed, kolejny raz odkładaną, wizytą u teściów, sprawdzeniem prac domowych uczniów, posprzątaniem mieszkania czy zaplanowaniem dalszej części remontu.

Tak, prokrastynacja nie ma płci, wieku i temperamentu. A przedłużająca się może prowadzić do przykrych konsekwencji, z depresją włącznie. Jak twierdzi dr Marek Wypych z Pracowni Obrazowania Mózgu Instytutu Biologii Doświadczalnej PAN: „- problem zaczyna się wtedy, gdy opóźnianie wykonywania zadań odbija się na naszym samopoczuciu czy wynikach w pracy, szkole albo na uczelni”. Według doktora Wypycha syndrom prokrastynacji dotyka choćby do 20% naszego społeczeństwa. Mówiąc bardziej obrazowo co piąty Polak odkłada to, co zaplanował, na nieokreślone „później”.

Warto w tym miejscu poświęcić chwilę, by raz na zawsze oddzielić lenistwo od prokrastynacji. Lenistwem to chwilowa niechęć. Według wikipedii: „lenistwo to stan ducha, powodujący zaniechanie jakiegoś wymaganego działania (…) i powodujący przedłużenie czasu wypoczynku pasywnego” Lenistwo to słabość charakteru, kaprys, który doczekał się różnych interpretacji. W wierze chrześcijańskiej lenistwo jest krytykowane i piętnowane. To słabość tak wielka i demoralizująca, iż weszła w skład 7 grzechów głównych. Z kolei filozofowie uważali lenistwo za pewien błogostan, który mógł choćby prowadzić do szczęścia. O jeszcze ciekawszą interpretację tego stanu pokusił się Bertrand Russell, który w swym dziele „Pochwała lenistwa” twierdził, iż gdyby wszyscy ludzie byli leniwi, to na świecie byłoby mniej konfliktów i wojen. Z prostej przyczyny. Nikomu nie chciałoby się walczyć.

Inaczej sprawy mają się z prokrastynacją. Nikt nie uważa jej za błogostan, za krok do pełni szczęścia czy też za chwilowy kaprys, czy słabość charakteru. Prokrastynacja nie kojarzy się też z dowcipnym wierszykiem Brzechwy, wyjaskrawiającym pewne przywary. Nie jest również tematem rozważania, co by było, gdyby wszyscy proktrastynowali. Prokrastynacja jest groźna. I dlatego warto poświęcić uwagę temu zjawisku, zwłaszcza w Dniu Prokrastynacji.

Częściej mylimy ją z lenistwem. Rzadziej na odwrót. Leniowi kiedyś w końcu „się zachce”. Prokrastynator z „chceniem” samym w sobie ma ogromny problem. I problem ten się pogłębia.

Kiedy więc można mówić o prokrastynacji? Gdy to, co pierwotnie bierzemy za lenistwo przeciąga się, przedłuża w nieskończoność i powoduje, iż zawalamy ustalane terminy w pracy, na uczelni, w szkole lub w życiu prywatnym, odkładając na przykład wizyty u lekarza i ryzykując przy tym własnym zdrowiem.

Poroktatynacja „dopada” często osoby pracujące w wolnych zawodach a także te, które mogą sobie pozwolić na dłuższe terminy, w których mogą daną pracę wykonać, np. sprawdzian we czwartek a dopiero sobota, czasu jest wiele, by się przygotować. Wyjazd w weekend a tu dopiero środa – tyle czasu jeszcze zostało na spakowanie walizek! W teorii brzmi to logicznie i bezpiecznie. W praktyce, kończy się działaniem w ostatnim momencie, co często budzi negatywne emocje i niezadowolenie w stosunku do samego siebie. Dodatkowo prokrastynator naraża się na gniew, zawód i zniecierpliwienie okazane przez osoby, które stały się ofiarami tego odkładania na później. Zaufali, iż wszystko będzie na czas, a finalnie nie było, co budzi ich słuszny gniew i niezadowolenie. I choć często osoby prokrastynujace obiecują sobie poprawę, to po pierwszym słomianym zapale, z reguły gwałtownie wraca stagnacja.

Zamiast napisać esej, przeglądają facebooka. Zamiast zabrać dziecko na spacer, oglądają serial. Zamiast pouczyć się do egzaminu – grają w grę, zamiast wykonać odkładaną już pracę – kolejną godzinę spędzają w social mediach.

Te zamienniki to nie brak odpowiedzialności. To niemoc, którą prokrastynujący chce przeczekać. Tylko, iż to uczucie nie mija ale się pogłębia. Prokrastynator ma problem z gospodarowaniem czasem, z decyzyjnością i z organizacją pracy. Nie ma to nic wspólnego z buntem i „niechciejstwem”. Cały problem zasadza się w tym, iż osoba prokrastynująca ma świadomość powagi sytuacji. Bardzo chce coś zmienić ale jakaś wewnętrzna siła odbiera jej chęci. I w tym miejscu pojawia się poczucie winy, To stan najlepiej odróżniający prokrastynację od lenistwa. Prokrastynator miewa ogromne poczucie straconego czasu i winy, iż mimo tej wiedzy, nie potrafi nic zrobić, by to zmienić.

Wg doktora Marka Wypycha, którego więcej wypowiedzi w tym temacie przeczytać można w artykule dotyczącym prokrastynacji, dostępnym na stronie tvn24.pl (tytuł artykułu to: Dzień walki z prokrastynacją.) – prokrastynacja jest groźna jeszcze z jednego powodu. Może wywołać skutki długofalowe. Takimi skutkami jest wzmiankowana już wyżej zaniżona samoocena oraz – depresja.

To takie swoiste błędne koło. Długotrwała prokrastynacja i wyrzuty sumienia spowodowane brakiem chęci do wykonywania zaplanowanych zadań prowadzić mogą do depresji. Człowiek w kryzysie depresji często nie ma sił, by działać i normalnie funkcjonować wykonując stawiane przed sobą zadania. Prokrastynuje więc, nie będąc w stanie ruszyć z do przodu.

Czy prokrastynacja jest „odwracalna”?

Kiedy przeszukiwałam internet, by znaleźć dobrą odpowiedź na to pytanie, natrafiłam na wiele propozycji „rozwiązania problemu”. Od tych całkiem niedorzecznych, przez igrające z, już, osłabioną psychiką osoby w kryzysie prokrastynacji, aż po te rzetelne i pomocne.

W tym miejscu szczególny nacisk trzeba położyć na jakość pomocy, jakiej często osoby prokrastynujące szukają w sieci. Należy tu podkreślić, iż jeżeli trafią bardzo źle, to ich psychika może zupełnie odmówić dalszej współpracy. Takie zjawisko nie jest rzadkością. Wystarczy wejść na profil jakiejś „znającej się na wszystkim” celebrytki i usiłować zrobić to, co według niej zażegna problem. Porównując się do samozwańczej ekspertki, która „dała radę”, prokrastynator, który tego nie potrafi, zamyka się w sobie i zapada jeszcze głębiej w problem.

Do radzenia sobie z prokrastynacją potrzeba doświadczenia, najlepiej psychologicznego przygotowania i rad płynących od ludzi, znających mechanizmy tego społecznego problemu, który zatacza coraz szersze kręgi.

Prawdą jest, iż nie tylko celebryci, ale także eksperci sugerują, iż z prokrastynacją można próbować poradzić sobie samemu. Z tą różnicą, iż eksperci nie mówią: „weź się w garść” lub „chcieć to móc”. Oni sugerują sprawdzone rozwiązania, dając wskazówki pozwalające krok po kroku zawalczyć o siebie.

Praca nad powrotem chęci do działania polegać może na dzieleniu sobie obowiązków i tematów do zrobienia. Problem prokrastynacji bowiem zasadza się często w perfekcjonizmie. Osoby ambitne nierzadko dobierają sobie zbyt dużo obowiązków na raz. Źle przeliczając czas zaczynają czuć znużenie, przebodźcowanie i zmęczenie tak wielkie, iż nie pozwala ruszyć z miejsca, choć ogrom pracy zalewa świadomość wielkim poczuciem winy.

Podział obowiązków do zrobienia na mniejsze, mniej męczące i bardziej przyswajalne partie zadań powoduje, iż odzyskujemy wiarę w swoje siły i możliwości. W takim żmudnym dochodzeniu (małymi kroczkami) do pełnej satysfakcji pomaga niewątpliwie maksymalne odbodźcowanie własnego otoczenia.

Na czas nauki można wyłączyć komórkę, bądź, jeżeli nie jest to możliwe, bo czekamy na istotny telefon, wyciszyć powiadomienia z social mediów. Można, jeżeli to możliwe, przenieść się do innego pokoju, którego okna wychodzą na cichą część miasta i nie słychać tak szumu z ulicy, dzięki czemu łatwiej skupić się nad wykonywaną pracą. Można też iść do parku i tam napisać referat, bądź, jeżeli pogoda nie sprzyja, zrobić to w miejskiej czytelni.

Wg Briana Tracy’ego, jednego z najlepszych na całym świecie mówców i autora wielu bestsellerów z dziedziny psychologii sukcesu: „pokonanie prokrastynacji polega po prostu na robieniu rzeczy od razu, aż wejdzie nam to w nawyk”.

Brzmi mało spektakularnie i brak tu jakiegoś wielkiego „efektu wow”. Jednak w tej prostocie, pozbawionej ozdobników tkwi wielki sens. jeżeli jesteśmy na tym etapie, by rada ta zadziałała, warto choć spróbować.

Bywa, iż osoby chcące zawalczyć z ogarniającą ich niemocą decyzyjną, zapisują się na szkolenia z organizacji własnego czasu. To rozwiązanie, wg cytowanego już wcześniej eksperta PAN-u, doktora Wypycha może być ulgą krótkofalową. Rozwiązaniem, które gdy przestanie działać efekt nowości, zniknie w starej rutynie odkładania.

Bywa i tak, jak opisuje w swoje książce „Cztery tysiące tygodni” Oliver Burkeman brytyjski pisarz specjalizujący się w innowacyjnych poradnikach: „ten, kto prokrastynuje szkodliwie, ulega paraliżowi. Nie może znieść myśli o stawieniu czoła swoim ograniczeniom. Prokrastynacja staje się dla niego strategią unikania”.

Jeśli więc dla kogoś prokrastynacja staje się „paraliżem życia” i przybiera „formę strategii unikania”, warto skorzystać z rady dr Wypycha, który mówi „długofalowo zdecydowanie skuteczniejsza byłaby psychoterapia, a dotychczasowe nieliczne badania sugerują, iż najbardziej skuteczna jest terapia w nurcie poznawczo-behawioralnym”.

Powyższe rozważania dowodzą, iż na prokrastynację nie ma jednej doskonałej metody. Oczywiście najlepiej byłoby unikać tego zjawiska. Tak po prostu. Ale w świecie, w którym rządzi okalający nas – często ruchomy obraz i dobiegający zewsząd dźwięk, jest to zwyczajnie niemożliwe.

Najważniejsze więc wydaje się odnaleźć w sobie siłę, by poszukać pomocy. W sobie, bądź u innych.
A do tego, by na to sobie pozwolić należy utwierdzić się przekonaniu, iż prokrastynacja to nie lenistwo, a my, ludzie mający problem z nałogowym wręcz odkładaniem na później, zasługujemy na to, by znów żyć bez poczucia winy, w spełnieniu i satysfakcji płynącej z własnego, dobrego życia.

W Dniu Prokrastynacji życzmy sobie wewnętrznego dobrostanu, którego nie zakłóci żaden mentalny kryzys. Życzmy tego sobie samym i życzmy też sobie nawzajem. I – zdecydowanie – nie odkładajmy tych życzeń na później

……………………………..

tekst Iza Janaczek
zdjęcia pixabay.com

Idź do oryginalnego materiału