Na początku grudnia tego roku w oknie życia przy Domu Samotnej Matki w Gdańsku w Matemblewie zadzwonił alarm. To znak, iż pojawiło się w nim dziecko. Jak się okazało, była to kilkumiesięczna dziewczynka. Nie zostawiono przy niej żadnej karteczki, informującej, chociażby o imieniu, dlatego siostry zakonne nazwały ją Helenką.
REKLAMA
Zobacz wideo Jak prawidłowo udzielić dziecku pierwszej pomocy?
Niedawno pisaliśmy o tym, iż jej ojciec miał nie wiedzieć, iż matka dziecka planuje je oddać. "1 grudnia zostawiłem córeczkę na kilka godzin pod opieką jej mamy, czyli mojej żony. Ponieważ jesteśmy w trakcie rozwodu, to mieszkamy osobno. Musiałem wyjechać, by załatwić swoje sprawy. Wcześniej dziecko było cały czas ze mną" - zapewniał pan Marcin w rozmowie z redaktorem Trójmiasto.pl. Mężczyzna twierdził, iż gdy nie zastał córki u jej matki, zaczął szukać dziecka. Następnego dnia zgłosił się na policję i tam poznał prawdę. Całość przeczytasz tutaj: Dziecko w oknie życia. Ojciec: Matka zostawiła je bez mojej wiedzy
Trudne relacje rodziców pozostawionej dziewczynki
Reporterka "Uwagi!" Joanna Bukowska dotarła nie tylko do ojca, ale i do matki dziewczynki. Para pobrała się dwa lata temu, małżonkowie mieli mieć spore problemy. Mężczyzna w rozmowie z reporterką zarzucał matce swojej córki, iż podobno nie potrafiła panować nad swoimi emocjami
Było krzyczenie, rzucała też rzeczami. Ostatnio popsuła młotkiem telewizor. Przychodzili sąsiedzi, czasami wstydziłem się otwierać drzwi, bo nie wiedziałem, co powiedzieć. Można powiedzieć, iż było to piekło
— twierdził pan Marcin. Inaczej sprawę przedstawiła jego żona, zarzuciła mu kłamstwo. W rozmowie telefonicznej z redaktorką utrzymywała, iż mężczyzna miał "znęcać się nad nią psychicznie" i grozić, iż jeżeli pójdzie na policję, to zrobi z niej wariatkę. "To, co mówi ten człowiek, to dla mnie stek bzdur i kłamstw. Postanowiłam od niego odejść ze względów bezpieczeństwa. To chory człowiek. Znęca się psychicznie" - powiedziała Bukowskiej.
Okno życia w domu samotnej Matki w Gdyni Fot. Martyna Niećko / Agencja Wyborcza.pl
Z relacji sąsiadów wynika, iż w domu najpewniej dochodziło do aktów przemocy. - Działo się źle. Wielokrotnie widziałam pana Marcina idącego po osiedlu z wózkiem, miał podrapaną twarz. Był posiniaczony. Widać było, iż coś nie jest w porządku. Nigdy nie widziałam dziewczynki z mamą, tylko pan Marcin wychodził na spacery" — wyznała redaktorce "Uwagi" jednak z sąsiadek rodziny.
Podobno mężczyzna mimo wszystko chciał jeszcze ratować małżeństwo, dlatego wynajął apartament w Gdańsku. Po jednej z kłótni kobieta postanowiła pod nieobecność ojca zostawić córkę w oknie życia. - Tej decyzji żałuję do dziś. Oczywiście nie chciałam, by mojemu dziecko stała się jakakolwiek krzywda. Nie było tak, iż zostawiłam i odeszłam, tylko ja siostrze Lucjanie spojrzałam tego dnia w oczy i poprosiłam, by się nią zaopiekowała. Powiedziałam jedno zdanie: Bardzo proszę, by się siostra zaopiekowała - zapewnia matka dziecka.
Inaczej sprawy przedstawiają siostry zakonne, które twierdzą, iż widziały jedynie dziecko i nie miały żadnego kontaktu z matką, która je pozostawiła.
Dziecko w oknie życie. Co dzieje się z "Helenką"?
Aktualnie dziewczynka przebywa w rodzinie zastępczej. Jej ojciec w rozmowie z redaktorem Trójmiasto.pl kilka tygodni temu zapewniał, iż zrobi wszystko, by jak najszybciej ją odzyskać. To jednak najpewniej gwałtownie nie nastąpi. Zgodnie z procedurami, zanim sąd pozwoli mu zabrać dziecko do domu, musi sprawdzić wszystkie informacje na temat rodziny. Chce też przeprowadzić m.in. wywiad środowiskowy.
Rodzic może zgłosić się po zostawione dziecko
Rodzic, który zostawi dziecko w oknie życia, ma sześć tygodni, by zmienić swoją decyzję. Aby je odzyskać, musi jednak przedstawić wiele dowodów, iż naprawdę jest mamą/tatą malucha. zwykle przeprowadzane są też badania DNA. Co w jednak przypadku, gdy nikt się nie zgłosi po malucha? "Postanowieniem sądu dziecko jest już umieszczone w rodzinnej pieczy zastępczej. Po zakończeniu wszelkich procedur, czyli po sześciu tygodniach od zostawienia dziecka w oknie życia, zostaje ono oddane do systemu adopcyjnego" - wyjaśnia ks. Damian Drabikowski, dyrektor Caritas Diecezji Radomskiej w rozmowie z portalem radom.gosc.pl.
Okna życia powstały w Polsce w 2006 roku. w tej chwili jest ich 61. W tych miejscach rodzice mogą anonimowo zostawić swoje dziecko, którym nie mogą z różnych powodów się zająć. Okna są odpowiednio przygotowane, jest w nich wentylacja i ogrzewanie. Po ich otwarciu z zewnątrz włącza się alarm, informujący opiekujących się oknem, iż coś się dzieje. Później niezwłocznie uruchamiane są procedury medyczno-administracyjne, to znaczy powiadomione zostają pogotowie ratunkowe i sąd rodzinny.
Zobacz również: Żarty w oknach życia. Selfie, demolka i kradzieże. "Nawet 7 razy w ciągu jednej nocy"