Post ze złości.
80 letni człowiek – z dusznością, niewydolnością oddechową, rakiem płuca naciekającym oskrzela i wtórnym do tego wszystkiego napadem migotania przedsionków 170/’ leży od 3 dni na SOR i czeka “na przyjęcie”. Na SOR jak to na SOR. A miejsca w oddziałach wewnętrznych, gdzie mógłby zaznać spokoju i chwili ukojenia nie ma. Rodzina w śmiertelnym stresie wydzwania po znajomych lekarzach, którzy też są bezradni, bo nie przeskoczą systemu. Kto, jak nie on, wymaga hospitalizacji, zabrania z tej linii frontu jakim jest SOR ? Dlaczego tak to wszystko działa ? Na oddziałach przez cały czas leżą niepotrzebnie różne “planowe diagnostyki”, zamiast załatwiać sprawy ambulatoryjnie (co jest tańsze i mniej stresujące). Czy w całym województwie mazowieckim nie ma dla niego miejsca ?
Pisze lekarz kardiolog…