Jako ludzkość osiągamy coraz więcej i więcej, zapominając czasem o banalnym fakcie: jesteśmy zwierzętami należącymi do świata natury i jesteśmy poddani jej nieubłaganym zasadom. A jedną z nich jest z pewnością zasada „kto sieje wiatr, ten zbiera burzę”, którą można sparafrazować: „kto sieje zanieczyszczenia, ten zbiera choroby”. Pokazuje to zwiększająca się liczba prac, a kolejną opublikowano na łamach prestiżowego „British Journal of Dermatology”.
Wpływ czynników środowiskowych na łuszczycę, a zwłaszcza zanieczyszczonego powietrza, pozostaje niejasny – postanowili to zmienić badacze z Tongji Medical College w Chinach. Posługując się zaawansowanymi metodami statystycznymi, obliczyli wpływ brudnego powietrza na konieczność wizyty ambulatoryjnej z powodu zaostrzenia choroby – co ważne, w badaniu uwzględniono potencjalne czynniki zakłócające.
Zebrano dane aż z 13 536 wizyt ambulatoryjnych przeprowadzonych w ciągu około 5 lat, od początku 2015 do końca 2019 roku. Stwierdzono, iż stężenie PM2,5, PM10, dwutlenku azotu i dwutlenku siarki są istotnie związane ze zwiększoną liczbą codziennych wizyt ambulatoryjnych z powodu łuszczycy. Obliczono, iż wzrost poziomu wymienionych zanieczyszczeń o każde 10 μg/m3 niesie za sobą istotny statystycznie wzrost ryzyka o odpowiednio 0,32, 0,26, 0,98 i 2,73 proc.
Wzrost jest niewielki, ale istotny i – co najważniejsze – modyfikowalny. Wpływ jakości powietrza na ludzki organizm jest zwykle kojarzony z chorobami układu oddechowego, co jest nie do końca korzystne – nasza skóra w największym stopniu kontaktuje się ze środowiskiem zewnętrznym. Warto uświadamiać pacjentów, iż ich „drobne” decyzje mają swoje skutki także w życiu – może dzięki temu z czasem przestaniemy słyszeć o spalanych w piecach butelkach czy oponach?
Opracowanie: lek. Damian Matusiak