Magdalena Woźniak, MamaDu: W niektórych wielodzietnych rodzinach można zaobserwować taką tendencję, w której to dzieci odgrywają rolę swoistego opiekuna dla młodszego rodzeństwa. Czuję, iż to nie jest do końca ok, wiążą się z tym pewne straty. Czy to prawda?
Jagoda Jachimczak: Po pierwsze, ważne jest, by nie uogólniać istnienia tendencji w każdej wielodzietnej rodzinie. Wiele zależy od indywidualnych uwarunkowań, ale również od tego, jak w tej życiowej roli rodzica czują się dorośli. Jaki kierunek nadadzą funkcjonowaniu rodziny.
Najczęściej jest tak, iż starsze rodzeństwo ma więcej obowiązków, ale również większe uprawnienia. Taki układ może być ok na początku, jednak po czasie starsze dziecko, które wciąż pozostaje dzieckiem, czuje się obarczone nałożoną na niego odpowiedzialnością.
Z upływem lat, starsze rodzeństwo wzrasta w swoistym poczuciu osamotnienia. W swojej wieloletniej pracy zauważyłam, iż znaczna część osób, które pochodziły z rodzin wielodzietnych, nosiła w sobie pewnego rodzaju poczucie krzywdy.
Jakie były jej źródła?
Ludzie ci, jako dzieci musiały wypełniać żądania rodziców, nie zawsze w zgodzie z własną wolą. Presja zajmowania się młodszym rodzeństwem była duża, ale również naturalna. Więc tych dzieci nikt za bardzo nie pytał o zdanie.
Prowadziliśmy choćby badania na ten temat, relacji rodzeństwa, jako dojrzałych ludzi. I one pokazały nam takie zjawisko: młodsze rodzeństwo miało ze sobą zwykle świetne relacje. Wyjeżdżali razem na wakacje, spotykali się na imprezach rodzinnych. Starsze rodzeństwo było zapraszane, ale wybiórczo.
Czuć było i sami o tym mówili, iż w towarzystwie starszego z rodzeństwa, czują się oceniani oczami kogoś "dorosłego". Mimo iż sami już byli dorośli, mieli własne rodziny! Schemat, jaki był zakodowany, iż ten starszy brat/siostra jest traktowany jak dorosły opiekun, był tak silny.
A jak odnajdują się w tym ci starsi? Jakie są ich życiowe kierunki?
Zauważyliśmy, iż dzieci starsze z rodzin wielodzietnych mają w sobie nie do końca racjonalną potrzebę uwolnienia się gwałtownie z domu. Kolejne badania w tym obszarze pokazały nam, iż takie osoby wyjątkowo gwałtownie opuszczają dom rodzinny. Robią to nagle, często podejmując przy tym nieprzemyślane decyzje, np. wiążą się z przypadkową, niewłaściwą osobą.
Tacy ludzie nie odczuwają spełnienia i szczęścia w swoim dorosłym życiu, a potrzeba "wyjścia z domu" była dla nich potrzebą ucieczki. Uwolnienia się od wymagań, obowiązków, ale również natłoku bodźców, chaosu. Czynników, które nie poprawiały komfortu ich życia, a nie były ich wyborem. W tym adekwatnie zawiera się największe cierpienie tych ludzi: brak wolności w podejmowaniu decyzji. Od początku ich życia, ktoś z góry narzucał im zobowiązania. To trudne.
Ciekawym, choć smutnym procesem jest również to, jak takie osoby mówiły o sobie w kontekście osobowościowym. Okazuje się, iż czuły się mniej doceniane, mniej wartościowe, mniej "fajni" niż rodzeństwo. Mimo tego właśnie, iż pełnili odpowiedzialne role i mogliby odczuwać cechy, które są pożądane, przywódcze. Nie czują się tak wcale.
Mam poczucie, iż tym dzieciom razem z wolnością odbiera się przede wszystkim beztroskę dzieciństwa.
Tak. Nałożone są na nich obowiązki, które nie są obowiązkami dziecka. Wciąż pozostają dziećmi, ale rzeczywistość nie pozwala im nimi być. Są stawiani do zadań, które normalnie wykonuje dorosły.
Co w takim razie mogą zrobić rodzice, by ten system rodzinny działał, jak należy? By nie dochodziło do odwrócenia ról, a starsze dzieci zachowały swoje dzieciństwo?
Bardzo ważne jest, by w głowie rodzica zachowała się myśl: to jest przez cały czas moje dziecko, każde z nich. Niezależnie od wieku.
Świadomość, iż mam możliwość poproszenia tego starszego dziecka o pomoc, ale równolegle mogę zapytać, czy ono tego chce, czy sobie z tym poradzi. Więc zwrócenie uwagi na słowa, na komunikaty, jakie kieruje do dziecka.
Nie – zostań, pilnuj – a może – Zależy mi na twojej pomocy, myślisz, iż mógłbyś tu chwilę zostać? o ile nie chcesz lub czujesz, iż to za dużo dla ciebie, to powiedz mi. Chcę to usłyszeć. – I w tym zawiera się takie pozostawienie przestrzeni na uczucia tego dziecka i jego świadomą odpowiedź. Dziecko powinno czuć w takiej sytuacji, iż nie jest zmuszana do pomocy, może odmówić i to jest ok.
Kolejne powszechne zjawisko, szczególnie w rodzinach wielodzietnych: dzielenie się między sobą, noszenie po sobie ubrań. To wszystko jest ok, normalne zjawiska, racjonalne. Jednak te dzieci wzrastają potem w takim silnym pragnieniu posiadania czegoś tylko dla siebie. Starsze rodzeństwo dostaje często taki komunikat – podziel się, daj im – tutaj dużo lepiej zadziałałoby przeformułowanie tego zdania – To jest twoje, jeżeli nie masz ochoty się podzielić, nie rób tego.
Najczęściej, kiedy kierujemy takie słowa do dziecka, ono się dzieli. To działanie wynika z jego niewymuszonej woli i dlatego jest tak czyste, istotne dla niego i ma znaczenie. Tutaj ważna jest również czysta intencja rodzica, nie na zasadzie podstępnego planu, tylko szczere pozostawienie wolności wyboru. Mam taką silną wiarę, opartą na doświadczeniu, iż rodzeństwo naprawdę darzy się uczuciem i dzielenie się między sobą jest dla nich dość naturalne.
Istnieje taki konstrukt przymusu w relacji rodzeństwa. A on jest niepotrzebny, krzywdzący. Nie jest decyzją starszego dziecka, iż w rodzinie pojawia się młodsze rodzeństwo. I nic co z nim związane, nie powinno być jego ograniczeniem.
Tak. Dlatego ważne jest, żeby wiedzieć, iż można go odwrócić. Zdjęcie z siebie i innych narracji przymusu jest dla nas bardzo trudne. Warto podjąć ten wysiłek i obserwować efekty.
*Jagoda Jachimczak–terapeuta behawioralno–poznawczy, trener, doradca, konsultant. Wspieram terapeutycznie i służę wsparciem konsultacyjnym osobom, które z różnych powodów tego wsparcia potrzebują. Z moich szkoleń i doradztwa, do tej pory, skorzystało ponad 5000 osób. Dzięki temu posiadam wiedzę i doświadczenie, które ściśle związane jest z aktualnymi potrzebami.