Czy w 2024 roku da się zrezygnować ze telefona?

dailyweb.pl 5 miesięcy temu
Zdjęcie: Bez smartfona w 2024


Aż 41% Polaków w wieku 18 - 24 spędza ponad 4 godziny dziennie, wpatrując się w ekran telefona. Choć daleko mi do takich rezultatów, zdałem sobie sprawę, iż spędzam z moim telefonem stanowczo zbyt wiele czasu. Postanowiłem przekonać się, czy da się w ogóle w dzisiejszych czasach zrezygnować ze telefona.

Według Krajowego Instytutu Mediów, pod koniec 2022 roku 75,8 proc. Polaków korzystało ze telefona. Na pierwszy rzut oka ten wynik może wydawać się dość niski, ale trzeba wziąć pod uwagę, jak działa statystyka. Okazuje się, iż średnią zaniżają osoby w wieku powyżej 65 roku życia, wśród których do używania telefona przyznaje się jedynie 37,4% pytanych. W przedziale 13 - 49, średnia wynosi 96,7%!

Oczywiście zaliczam się do tego grona, ale już dobrych kilka miesięcy temu zacząłem odczuwać negatywne skutki korzystania z urządzenia mobilnego. Z jednej strony byłem przebodźcowany i zmęczony, ale z drugiej wciąż potrzebowałem więcej stymulacji. Powiedzmy to szczerze, po pewnym czasie zdałem sobie sprawę, iż jestem po prostu uzależniony. Nie tyle od konkretnego urządzenia, ale od ciągłego konsumowania treści. Świetnie ujął to w jednym z wywiadów dr Maciej Dębski, który powiedział, iż alkoholik też nie jest uzależniony od butelki, ale od tego co jest w środku.

Wake up call

Nie oszukujmy się, nowoczesny telefon oferuje wiele fantastycznych rozwiązań, jakie jeszcze kilka lat temu wydawały się melodią dalekiej przyszłości. Do pewnego stopnia daje też wolność, ale bycie non stop online, dostęp do całego spektrum cyfrowego życia w każdej sekundzie, otrzymywanie odpowiedzi natychmiast to w takiej samej mierze błogosławieństwo jak i przekleństwo. Oczywiście korzystałem z dobrodziejstw technologii bez większego skrępowania. Instagram, Twitter, aplikacje zakupowe, newslettery ze sklepów, media społecznościowe. Uwielbiałem te mikrodawki szczęścia pojawiające się w głowie przy kolejnym scrollu, następnej odnalezionej okazji w sklepie, albo otrzymanym lajku. [caption id="attachment_251982" align="aligncenter" width="1570"] Wyniki badań Krajowego Instytutu Mediów[/caption] I wszystko było „dobrze” do momentu, w którym zdałem sobie sprawę, iż odblokowuję telefon kilkadziesiąt razy w ciągu dnia, czasem tylko po to, żeby przejrzeć aplikacje, jakie mam na pulpicie i upewnić się, iż nie zapomniałem czegoś w którejś z nich sprawdzić. Innym złym nawykiem, jaki zauważyłem było to, iż każda chwila niewymagająca zaangażowania — kolejka w supermarkecie, dwie minuty do przyjazdu tramwaju, stanięcie na czerwonym świetle była okazją do sięgnięcia po telefon bez konkretnego celu, ot tylko po to, by zobaczyć, czy coś mnie nie omija. Złapałem się też na tym, iż ilekroć dochodziłem do końca ostatniej relacji na profilu z memami, który obserwowałem na Instagramie, czułem zawód, iż to już wszystko. Szukałem więc więcej, na innych portalach i innych profilach, byle tylko dostarczyć kolejnej porcji dopaminy. Po Instagramie był Twitter, później już choćby scrollowałem aplikacje z promocjami i okazjami w sklepach. Choć jakość treści leciała na łeb na szyję, było mi tak naprawdę wszystko jedno. Skutkiem tego ciągłego pragnienia było rozdrażnienie, problemy z koncentracją, poirytowanie i po prostu przemęczenie. Mój przebodźcowany mózg nie mógł odpocząć i choć na chwilę się wyciszyć, bo ogromna część myśli była tłumiona przez nieustanne nawoływanie „sprawdź co tam nowego w telefonie, na pewno coś fajnego cię teraz omija”.

Walka ze złymi nawykami w nieefektywny sposób

Uświadomiwszy sobie początkowo tylko część problemu, postanowiłem działać. Od razu pomyślałem, iż „hej, na pewno jest do tego jakaś apka!”, no pewnie, nie ma to jak uzależnienie leczyć tą samą trucizną, która wpędziła mnie w kłopoty. Przecież to nie może się udać. I teraz będzie mały zwrot akcji. Aplikacje „do produktywności” lub takie, które mają ograniczać nadmierne korzystanie z telefonu działają, ale nie w sposób, w jaki mogłoby się wydawać. Programy tego typu unaoczniły mi tylko (i aż) jak często klikałem w nich przycisk „ignoruj limit dzisiaj”. Poszedłem więc dalej i odfollowałem profile na Instagramie, które bezmyślnie scrollowałem. Pomogło na chwilę, bo mój były feed stał się mniej wciągający, aczkolwiek algorytmy Mety zauważywszy, iż moja tablica opustoszała, bo przestałem śledzić wybrane profile, wypełniły mi tę przestrzeń postami „proponowanymi”. W efekcie ilościowo treści na ekranie było cały czas tyle samo. Ponadto wciąż miałem na telefonie inne angażujące programy. Zauważyłem jednak, iż po tym, gdy wreszcie zdecydowałem się odinstalować Instagram z telefonu, z pełną świadomością, iż mogę z niego korzystać (zarówno publikować jak i oglądać) na laptopie, najzwyczajniej w świecie zapomniałem się do niego logować. Zorientowałem się po dwóch, trzech tygodniach jednocześnie dotarło do mnie, iż wcale mi tego nie brakowało. Przestałem odczuwać niepohamowaną chęć otwarcia apki, by naładować się, kolejnymi dawkami szybkiej przyjemności jak miało to miejsce na telefonie gdy zawsze jedząc obiad, stojąc gdzieś w kolejce czy jadąc autobusem scrollowałem kolejne storiesy. Pojawił się jednak problem polegający na tym, iż wraz z kompletnym odcięciem od tej platformy zaczęły omijać mnie rzeczy dla mnie ważne i w przeciwieństwie do scrollowania, dobre dla psychiki. Wrócę do tego jeszcze w późniejszym akapicie. Oczywiście zacząłem szukać w internecie pomysłów na to, jak ograniczyć sięganie po telefon w ciągu dnia. Kilka wartych wypróbowania sposobów znalazłem na YouTube, po czym zdecydowałem się na ustawienie w iPhonie Trybu Skupienia Praca, w którym wyłączyłem prawie wszystkie powiadomienia. Pochowałem ikony aplikacji marnujących czas i wysysających energię, zostawiając na ekranie tylko pogodę, widget kalendarza i podstawowe aplikacje jak Kalendarz czy Kalkulator. Zmieniłem tapetę na nudną grafikę, tak żeby nie kusiło. [gallery columns="2" link="file" size="full" ids="251983,251984"] Pomogło? Chyba się już domyślacie, iż nie. Największą i jedyną przeszkodą w próbie odstawienia było to, iż cały czas miałem mój narkotyk na wyciągnięcie ręki. Ostatecznie zacząłem też w trybie Praca ustawiać schemat kolorów na czarno-biały. Ale to wciąż tak jakby chcieć rzucić palenie przekładając papierosy do nieatrakcyjnego pudełka. A, chwileczkę, ktoś przede mną wpadł już na podobny pomysł. I jak, sprawdza się?

Jeśli nie iPhone, to co?

Gdy zorientowałem się, iż softwarowe metody nie zdadzą egzaminu, zacząłem poważnie myśleć o fizycznym odcięciu. Musiałem więc rozejrzeć się w poszukiwaniu alternatywy do pełnego rozpraszaczy telefona. Pierwszą myślą była przesiadka na tzw. dumbphone, czyli telefon komórkowy pozbawiony wielu nowoczesnych udogodnień takich jak możliwość instalowania aplikacji, wygodnego przeglądania internetu, odbierania maili czy płacenia. Pomyślałem o którymś z nowszych modeli Nokii, trochę z sentymentu, ale chciałem też korzystać z rozwiązania nowoczesnego, wyposażonego np. w port ładowania USB-C czy router 4G (ale nie chciałem mieć przeglądarki internetowej). Okazało się jednak, iż modele, które faktycznie zaspokajają naprawdę podstawowe potrzeby kontaktu mają stare złącza microUSB, a te, które spełniały moje wymagania w tym względzie pracują na systemie S30+, który posiada w głównym menu ikonę Facebooka oraz przeglądarkę. [caption id="attachment_251985" align="aligncenter" width="2146"] Nokia 8210 4G[/caption] Poszukałem nieco głębiej i znalazłem telefon szwajcarskiej marki Punkt, o którym słyszałem już wcześniej, ale do tej pory traktowałem bardziej jako ciekawostkę. I muszę przyznać, iż jeżeli chodzi o model MP02, wszystko mi się w nim zgadzało. Solidne wykonanie, mały wyświetlacz, filozofia firmy, minimalizm. Obejrzałem wiele recenzji tego telefonu i naprawdę byłem skłonny go kupić, ale wtedy zacząłem się zastanawiać, czy ja w ogóle mogę podjąć tak radykalny krok? [caption id="attachment_251986" align="aligncenter" width="1015"] Punkt MP02[/caption]

Rezygnacja ze telefona to przywilej

Postanowiłem skonfrontować wizerunek wolnego człowieka z dumbphonem przedstawiany na stronach producentów takich urządzeń z rzeczywistością, w której na co dzień funkcjonuję i gwałtownie okazało się, iż te dwa obrazy się rozjeżdżają. Przejrzałem listę aplikacji (i tak mocno już ograniczoną), jakie posiadam i zastanowiłem się jak wyglądałby mój typowy, a także, a może zwłaszcza nierutynowy dzień bez możliwości skorzystania choć przez pół minuty z którejkolwiek z nich. Zdałem sobie sprawę, z czego musiałbym zrezygnować na dobre, a wynik tej analizy przytłoczył mnie równie mocno jak przyznanie się przed sobą, iż mierzę się z uzależnieniem behawioralnym. Wniosek, do którego doszedłem jest taki, iż choćby jeżeli ja nie chcę mieć telefona, to posiadanie go wymuszają na mnie realia epoki późnego kapitalizmu, w których przychodzi mi żyć. Podam kilka przykładów (kolejność to nie hierarchia ważności):
  • Bankowość
Naturalnie odpada płacenie telefonem i korzystanie z Blika, chociaż zagadką pozostaje dla mnie, dlaczego kodu Blik nie można wygenerować w serwisie bankowości internetowej w przeglądarce. O korzystaniu z usług fintechów (np. do taniej wymiany walut) trzeba zupełnie zapomnieć, choćby jeżeli część takich platform posiada interfejs webowy, to zalogowanie się do niego wymaga potwierdzenia w aplikacji lub wygenerowania w niej kodu, do wpisania na stronie.
  • Mobilność
Nie muszę chyba choćby wymieniać nazw aplikacji do zamawiania przejazdów czy wynajmu hulajnóg i samochodów na minuty, by zwizualizować ten przykład. Ale nie tylko o transport indywidualny mi chodzi. Z pewnością wciąż jeszcze można po prostu zadzwonić do centrali i zamówić taksówkę pod wskazany adres, natomiast poruszanie się na niestałej trasie komunikacją miejską bez możliwości sprawdzenia, chociażby rozkładu jazdy na innym przystanku jest dużą niewygodą, a poleganie na sieci miejskich biletomatów może nieraz przysporzyć wiele nerwów i frustracji.
  • Zakupy
Na pierwszy rzut oka ta pozycja może dziwić, ale kiedy byliście ostatnio w jakimkolwiek sklepie, w którym kasjer albo automat nie zapytał was o aplikację? Tak, jasne, można robić zakupy bez nich, problem jednak w tym, iż aplikacje sieci handlowych i fast foodowych bardzo często pozwalają kupować dokładnie te same towary w dużo niższej cenie. Wystarczy tylko telefon, zapłacić 20%, 30%, choćby 40% procent mniej za produkt w sklepie spożywczym albo drogerii.
  • Kontakt z bliskimi
Smartfon daje możliwość szyfrowanej komunikacji ze znajomymi i rodziną (to muszę wspomnieć, iż ten argument nie dotyczy telefonu Punkt, który wspiera protokół komunikatora Signal). Niestety dostępne na dumbphone’ach SMSy nie zapewniają choćby minimalnego stopnia prywatności, a ponadto nie pozwalają na rozmowy grupowe. Tu wrócę jeszcze do tematu platformy Instagram. Wiele ciekawych inicjatyw, wystaw, spotkań, spacerów po mieście jest ogłaszanych w mediach społecznościowych. Bez regularnego ich śledzenia można utracić ważne więzi społeczne i przegapić rzeczywiście interesujące wydarzenia związane z zainteresowaniami.
  • Bezpieczeństwo cyfrowe
Bardzo często aplikacja na telefona pełni kluczową rolę w logowaniu dwuskładnikowym. Alternatywą mogą być jednorazowe kody SMS, aczkolwiek tego typu zabezpieczenie zawiedzie, gdy padniemy ofiarą oszustwa na duplikat karty SIM. Wspominałem już o szyfrowanych komunikatorach internetowych, z których na dumbphonie (chyba iż Punkt MP02) nie da się korzystać. Podsumowując, pełna i świadoma rezygnacja z posiadania telefona jest moim zdaniem zarezerwowana dla niewielkiego odsetka populacji. Osób na tyle majętnych, iż stać ich na kupowanie produktów spożywczych, paliwa czy kosmetyków nie patrząc choćby na ceny „z aplikacją”, a ponadto dysponujących większą niż pozostali ilością czasu na, chociażby poruszanie się w przestrzeni miejskiej. Zastanowienie się nad tym wszystkim uświadomiło mi jeszcze, jak cenne tak naprawdę są moje dane osobowe i nawyki, które tak bardzo chcą poznać sieci handlowe, bigtechy czy w końcu firmy z branży przewozu osób. Weźmy różnicę pomiędzy ceną produktu na półce z aplikacją i bez, cenę kursu klasyczną taksówką kontra przejazd Uberem/Boltem/Freenow itp. tyle jednostkowo kosztuje prywatność.

Rzucić telefon ale jedną nogą zostać w świecie „smart”

Wreszcie stwierdziłem, iż trzeba zacząć działać i skoro dopiero odinstalowanie Instagrama zadziałało w ten sposób, iż przestałem na niego zaglądać, to zaprzestanie używania telefona da podobny efekt w odniesieniu do scrollowania całej reszty serwisów i usług. Odrzuciwszy jednak (na razie) przejście na dumbphone, ciekawą alternatywą okazał się… Apple Watch. Choć na pierwszy rzut oka może to wyglądać jak (pozostając w analogii do alkoholu) przerzucenie się z wódki na słabsze piwa, to nie znalazłem, póki co lepszej i skuteczniejszej metody. Co więcej, smartwatch pozbawiony bezpośredniego dostępu do telefona ma tak ograniczone możliwości, iż w swojej funkcjonalności bardzo przypomina dumbphone.

Apple Watch z łącznością LTE pomógł mi w wyeliminowaniu toksycznych nawyków związanych z noszeniem ze sobą wszędzie telefona, pozostawiając niewielką część korzyści z posiadania iPhone’a jak na przykład płatności, nawigacja GPS i mierzenie aktywności fizycznej.

Częściowa przesiadka z iPhone’a na Apple Watch jest dla mnie etapem na drodze do całkowitego wyeliminowania telefona z życia. Prawdą jest przecież, iż AW bez sparowanego telefonu może być co najwyżej świecącą ozdobą nadgarstka. Zegarek Apple i tak miałem już wcześniej, dlatego też skorzystałem z tej możliwości. Plan nie miałby też szans na powodzenie, gdyby nie łączność LTE umożliwiająca utrzymanie kontaktu poza siecią Wi-Fi.

Ograniczenia na własne życzenie

Codzienne korzystanie z Apple Watch (albo innego smartwatcha z łącznością komórkową) bywa upierdliwe i muszę powiedzieć, iż wiele razy w ciągu ostatnich tygodni miałem ochotę skończyć ten eksperyment. Wytrwałość jednak popłaciła, bo korzyści płynące z odstawienia telefonu są dla mnie większe niż niedogodności wynikające ze sprzętowych ograniczeń zegarka. Największym problemem jest z pewnością czas pracy na baterii. Mój Apple Watch 7, którego posiadam już ponad dwa lata ma za sobą wiele cykli ładowania (maksymalna pojemność baterii wynosi 86%) w związku z czym wychodząc z domu, nie mogę nie zabrać ze sobą ładowarki. Gdy do dyspozycji jest tylko sieć komórkowa i będziemy z niej korzystać, energii wystarcza na maksymalnie 3 - 4 godziny. Rozpoczynając dzień z niemal pełnym akumulatorem, korzystając przez około 2 godziny z LTE, a następnie z Wi-Fi, energii w zegarku wystarcza do późnego popołudnia, może wieczora. Nowsze modele z pewnością mogą pochwalić się lepszym wynikiem, ale nie o to chodzi, by próbując ograniczyć korzystanie ze telefona, wydawać kilka tysięcy złotych na najdroższy model smartwacha. Pisanie wiadomości tekstowych na dotykowej klawiaturze to koszmar. Brak polskiej klawiatury, a mówiąc precyzyjniej autokorekty powoduje, iż każdy wyraz, jaki chcemy napisać, system próbuje zamienić na angielskie słowo. Na szczęście istnieje możliwość dyktowania po polsku, co działa naprawdę dobrze i rzadko się myli, ale oczywiście nie zawsze znajdujemy się w takim otoczeniu, by pozwolić sobie na wypowiadanie treści prywatnych wiadomości na głos. W większości przypadków nie chcielibyśmy tego robić. [gallery columns="2" link="file" size="full" ids="251992,251991"] Aby Apple Watch nadał się na zastępstwo telefona, podstawowe urządzenie, jakim jest iPhone, musi pozostać włączone i mieć dostęp do internetu. Zdarzało mi się, iż powiadomienia o SMSach lub wiadomościach z Signala dochodziły z opóźnieniem, z przykrością też przyznam, iż SMSy też miewają problemy wysłaniem się jeżeli sygnał LTE jest słabszy. Z czysto fizycznych ograniczeń, trzeba wziąć poprawkę na to, iż Apple Watch nie będzie odbierał sygnału sieci komórkowej tak dobrze jak iPhone. Szczególnie odczuwalne jest w pomieszczeniach. Zauważyłem także, iż będąc poza domem, najlepiej wyłączyć Wi-Fi w zegarku. Badając przyczyny niewysyłających się czasami SMSów doszedłem do wniosku, iż smartwatch najpierw próbuje skorzystać z Wi-Fi jeżeli tylko ta opcja jest włączona, choćby jeżeli w pobliżu nie ma żadnej znanej sieci. Apple Watch posiada też możliwość korzystania z aplikacji Poczta. Także w tym przypadku trzeba liczyć się z dużymi ograniczeniami. W moim przypadku, czy to w sieci LTE, czy Wi-Fi, ale bez iPhone’a w pobliżu, zegarek nie jest w stanie pobrać nowych maili z serwera na żądanie. Metodą prób i błędów doszedłem do tego, iż jedynym sposobem na otrzymywanie wiadomości jest włączenie powiadomień o nowej poczcie na iPhonie i ustawienie odpowiedniego czasu odpytywania serwera, np. co dwie godziny. Tylko w ten sposób, nowe e-maile pojawią się w skrzynce na Apple Watch. Ostatnią z wad rozwiązania, na które się zdecydowałem, jest brak możliwości napisania nowej wiadomości na komunikatorze, który nie ma dedykowanej apki na zegarek. Posłużę się znów przykładem Signala. Na każdą nową wiadomość można odpowiedzieć, ale nie ma możliwości napisania nowej „od zera”. jeżeli w konwersacji pojawi się zdjęcie, dostaniemy o tym powiadomienie, ale samego zdjęcia nie da się odczytać. Pełna funkcjonalność komunikacji jest za to w iMessage, łącznie z przeglądaniem zdjęć, historii rozmowy, dodawania reakcji, itd. Wyświetla się choćby ikona, gdy rozmówca pisze wiadomość.

Co zyskałem?

Trochę ponarzekałem, ale pora wreszcie przejść do najważniejszej części tego wpisu. Jakkolwiek kuriozalnie to nie zabrzmi, to przede wszystkim zyskałem lepsze samopoczucie. Odstawiwszy media społecznościowe, a w kolejnym kroku pozostałe rozpraszające uwagę aplikacje zacząłem słyszeć własne myśli. Wreszcie ustał ten nieznośny szum w mojej głowie, znacznie zmniejszyła chęć ciągłego sprawdzania, co nowego mogło mnie właśnie ominąć. Oczywiście nie stało się to od razu, ale zajęło kilka tygodni i wciąż zdarzają się dni, iż nie mogąc się powstrzymać, przeglądam zupełnie nieistotne treści na komputerze, ale mimo wszystko odczuwam znaczną ulgę. Porównałbym to uczucie do ściągnięcia z ramion ciężkiego plecaka, po noszeniu go przez kilkanaście godzin. Łatwiej mi się teraz skupić na pracy, która jest do wykonania, dzięki lżejszej głowie wpadam na lepsze pomysły. Zauważyłem, iż najciekawsze z nich przychodzą mi do głowy w momentach, w których wcześniej, dla zabicia zwykle sięgałem po telefon: w kolejce w sklepie, w autobusie, w toalecie. Ogromnym plusem jest to, iż zacząłem też intensywniej odbierać bodźcie płynące z otoczenia, bo zamiast wpatrywać się ekran telefona, po prostu oglądam świat i przyglądam się innym ludziom. Naturalnie odzyskałem część czasu spędzanego w telefonie, chociaż wciąż pozostało przestrzeń do poprawy. Z powodów, o których pisałem wyżej, nie udało mi się jak na razie w pełni porzucić telefona. Częściowo rzecz jasna z powodów zawodowych i zainteresowania nowymi technologiami, ale też dlatego, iż część aplikacji, choćby do nauki języków jest nie do zastąpienia ani na smatwatchu, ani na komputerze. Inną z korzyści jakiej zupełnie nie brałem pod uwagę, jest ograniczenie spontanicznych i nieprzemyślanych zakupów. Po odłączeniu się od całego ekosystemu newsletterów, aplikacji z promocjami, aplikacji platform zakupowych i sklepów, mobilny e-commerce stał się dla mnie niedostępny, a co za tym idzie, wydawanie przeze mnie pieniędzy w sieci jest bardziej przemyślane i zrytualizowane, zgodnie z ludową filozofią „to trzeba usiąść na spokojnie”. Pozostając w tej sferze, odłączenie się od telefona wymaga w ogóle planowania dnia w dużo większej mierze. Brak dostępu poza domem do internetu, bankowości (Blika, przelewów) i usług mobilności wymaga zastanowienia się przed wyjściem z domu, co trzeba kupić, czym się dostać do miasta itd., co także w ogólnym rozrachunku pobudza umysł i pozwala choćby znów korzystać z pamięci w głowie (idąc odebrać paczkę, można np. zapamiętać ten 6-cyfrowy kod), zamiast korzystania z zasobów sieci w telefonie.

Co dalej?

Biorąc pod uwagę bieżącą sytuację ekonomiczną i społeczną uważam, iż zrezygnowanie z posiadania telefona zupełnie i zastąpienie go dumbphonem lub choćby takim urządzeniem jak Punkt MP02, na etapie życia, w jakim się znajduję jest niewykonalne. Nie oznacza to jednak, iż nie mogę ograniczyć korzystania z tego urządzenia do minimum lub po prostu „korzystać mądrze”, co tylko wydaje się proste. Mam nadzieję, iż rewolucyjna zmiana, jakiej dokonałem w ostatnich tygodniach, przybliży mnie do ostatecznego celu, jakim jest używanie telefona (i innych nowoczesnych technologii) w rozsądny sposób, czyli taki, który nie wpływa destrukcyjnie na moje samopoczucie, nie stawia pod znakiem zapytania poczucia własnej wartości, a przede wszystkim odbywa się na takich zasadach, iż to ja decyduję kiedy chcę skorzystać z danej usługi, po czym odkładam urządzenie i cieszę się wolnością. Na koniec chciałbym podkreślić, iż jeśli czujesz behawioralne uzależnienie związane z twoim telefonem, to zakup smartwatcha z łącznością LTE nie jest polecaną przeze mnie odpowiedzią na pytanie jak przestać nadmiernie korzystać z telefonu. Opisałem tu swoją historię, w której zegarek Apple pozwolił mi na podjęcie wyzwania i próbę wyjścia z uzależnienia, ale wybrałem to urządzenie dlatego, iż i tak już je posiadałem. Gdyby było inaczej, kupiłbym dumbphone i drugą kartę SIM, która trafiłaby do pozostającego wciąż w użyciu telefona. [alert]Pamiętaj też, iż jeżeli zmagasz się z poważnym problemem nadmiernego korzystania ze mediów społecznościowych, gier i ogólnie rzecz biorąc internetu, nie wahaj się poszukać wsparcia u specjalisty – psychoterapeuty uzależnień lub psychologa.[/alert]
Idź do oryginalnego materiału