Czterech lekarzy nie jest w stanie zająć się 150 pacjentami – to niemożliwe, ale takie sytuacje się zdarzają w szpitalnych oddziałach ratunkowych.
Tryb ograniczony
W nocy z 31 lipca na 1 sierpnia szpitalny oddział ratunkowy w Specjalistycznym Szpitalu im. dr. Alfreda Sokołowskiego w Wałbrzychu pracował w trybie ograniczonym – powodem były braki kadrowe wśród lekarzy.
Dyrektorka Jolanta Królak w rozmowie z „Gazetą Wyborczą” zapewniła, że, aby zagwarantować bezpieczeństwo pacjentów na SOR pracowały pielęgniarski, ratownicy medyczni i lekarze dyżurujący w innych oddziałach szpitalnych.
Jolanta Królak przyznał, iż ta sytuacja nie jest jednostkowa.
– Podobne problemy mają dyrektorzy w całym kraju – podkreśliła.
Oblężony SOR
Dyrektor Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Legnicy Maciej Leszkowicz w rozmowie z „Gazetą Wyborczą” stwierdził, iż choć nie doszło u nich jeszcze do sytuacji podobnej do tej z Wałbrzycha, to też mają problemy.
– Szpitalny oddział ratunkowy w Legnicy należy do najbardziej oblężonych w kraju, każdego dnia przyjmujemy ponad 100 pacjentów. Oficjalnie oddział dysponuje 13 łóżkami, tymczasem przebywa tam choćby 40–45 osób jednocześnie. To trzykrotnie więcej niż przewiduje się dla szpitalnego oddziału ratunkowego – opisał Leszkowicz, podkreślając, iż to przekłada się na rotację kadry.
Cztery, pięć, 150...
– Mimo dobrych warunków finansowych, część osób szuka spokojniejszego miejsca do pracy. Problem pogłębia się w okresie urlopowym, gdy brakuje personelu, a szpitale powiatowe odsyłają pacjentów do placówek wyższego stopnia referencyjności, mimo iż część diagnostyki mogłyby przeprowadzić samodzielnie. Wtedy mamy sytuacje konfliktowe i przeciążenia personelu. Czterech czy pięciu lekarzy i piętnaście osób personelu nie jest w stanie w tej chwili pomóc 150 pacjentom – dodał.