Brak ci sił, by wesprzeć dziecko w trudnych emocjach? Najpierw zaopiekuj się sobą

mamadu.pl 1 rok temu
Zdjęcie: Czym jest empatyczne rodzicielstwo? Fot. Pexels.com


Nie zawsze w trudnych sytuacjach mamy możliwość zadziałania najlepiej jako rodzice. Często sami brodzimy w niepokoju, lęku, stresie i nie mamy zasobów i narzędzi, by poradzić sobie z trudnymi emocjami naszych dzieci. Ku komu zwrócić wtedy oczy? I jak to rozegrać?


Czym jest empatia?


Definicja empatii nie dla wszystkich jest jednolita. Nie zawsze będzie oznaczać to samo zachowanie, tę samą wrażliwość na potrzeby innych. Empatia rodzicielska to potężna kompetencja, która w szczególny sposób chroni dzieci przez rozbuchanym ego czy złością dorosłego.

Świadomy rodzic wie, iż empatyczne podejście do dziecka, również do jego silnych i trudnych emocji, jest tym, co zaowocuje w przyszłości. Empatia rodzi bowiem bezpieczeństwo, a ono jest determinantem relacji opartej na zaufaniu.

Co jednak w sytuacji, kiedy nie znajdujemy już zasobów na empatyczne podejście do naszego równie przeciążonego dziecka? Naszą empatię zwróćmy wtedy w stronę innej osoby: siebie.

Dużo mówimy w ostatnim czasie o potrzebach. Większość terapii i terapeutów pracuje z naszymi "potrzebami", uczy ich rozpoznawania w sobie, nazewnictwa, wskazywania. Kiedy tylko się nimi zaopiekować, objąć je uwagą, nasz umysł i ciało mają sprawniej dochodzić do stanu równowagi.

Sprawdziłam, tak właśnie jest.

Moja terapeutka poradziła mi, bym w sytuacjach, kiedy nie znajduję sił, zasobów na zaopiekowanie się trudnymi emocjami córki, zwróciła oczy ku sobie. Oddaliła się na bezpieczną odległość, a jeżeli to niemożliwe, trwała przy dziecku, nie robiąc nic. Nie mając metody, nie mając odpowiednich słów i narzędzi, by jej emocje wyregulować. Być i wtedy, kiedy to tylko możliwe, zająć się najpierw sobą.

Maseczkę nałóż najpierw sobie


Nie ma w tym nic bardzo odkrywczego, prawda? To trochę tak, jak z tą maseczką w samolocie. Musimy podać tlen sobie, by móc pomóc komukolwiek innemu. To właśnie ten mechanizm działa w przypadku opieki nad emocjami, zasobami i potrzebami.

Więc kiedy opadam już z sił, nie próbuję empatycznego podejścia i rozmowy z dzieckiem. Moim maksimum w danym momencie jest trwanie przy dziecku i zapewnienie jej fizycznego bezpieczeństwa. W drugim momencie myślę o tym, jak uzupełnić swój "zbiornik", co mogę zrobić ja, bym poczuła się lepiej.

Nie, nie chodzi o to, by zostawić dziecko i jechać na spotkanie z psychologiem. Chodzi o małe rzeczy, o zawiązanie włosów nad czołem, po to, by nie wpadały do oczu, co jest nieprzyjemne. Chodzi o sięgnięcie po szklankę wody, o zrobienie kilku głębokich oddechów, o zdjęcie uwierających ciuchów, o umycie rąk brudnych od jedzenia, które dziecko w złości rozrzuciło wokół siebie.

Chodzi o samo spostrzeżenie, iż jestem tutaj również dla siebie. O zaopiekowanie się sobą w najbardziej fundamentalny sposób, po to byśmy z inną energią wrócili do dziecka.

Odkąd zaczęłam uważnie obserwować źródła napięć między nami, źródła swoich napięć, które w taki lub inny sposób przekładają się na dziecko, wiem już, iż to działa. Zidentyfikowanie źródła, zniwelowanie go do minimum, w miarę możliwości, oraz zaopiekowanie się swoimi potrzebami. To działa, ponieważ unoszenie emocji i przeżyć drugiej istoty jest naprawdę trudne.

I naprawdę wymaga od nas wiele mądrości, by umiejętnie zarządzać swoją własną energią. Dla nas, dla naszych dzieci, empatycznie.

Idź do oryginalnego materiału