Czym jest empatia?
Definicja empatii nie dla wszystkich jest jednolita. Nie zawsze będzie oznaczać to samo zachowanie, tę samą wrażliwość na potrzeby innych. Empatia rodzicielska to potężna kompetencja, która w szczególny sposób chroni dzieci przez rozbuchanym ego czy złością dorosłego.
Świadomy rodzic wie, iż empatyczne podejście do dziecka, również do jego silnych i trudnych emocji, jest tym, co zaowocuje w przyszłości. Empatia rodzi bowiem bezpieczeństwo, a ono jest determinantem relacji opartej na zaufaniu.
Co jednak w sytuacji, kiedy nie znajdujemy już zasobów na empatyczne podejście do naszego równie przeciążonego dziecka? Naszą empatię zwróćmy wtedy w stronę innej osoby: siebie.
Dużo mówimy w ostatnim czasie o potrzebach. Większość terapii i terapeutów pracuje z naszymi "potrzebami", uczy ich rozpoznawania w sobie, nazewnictwa, wskazywania. Kiedy tylko się nimi zaopiekować, objąć je uwagą, nasz umysł i ciało mają sprawniej dochodzić do stanu równowagi.
Sprawdziłam, tak właśnie jest.
Moja terapeutka poradziła mi, bym w sytuacjach, kiedy nie znajduję sił, zasobów na zaopiekowanie się trudnymi emocjami córki, zwróciła oczy ku sobie. Oddaliła się na bezpieczną odległość, a jeżeli to niemożliwe, trwała przy dziecku, nie robiąc nic. Nie mając metody, nie mając odpowiednich słów i narzędzi, by jej emocje wyregulować. Być i wtedy, kiedy to tylko możliwe, zająć się najpierw sobą.
Maseczkę nałóż najpierw sobie
Nie ma w tym nic bardzo odkrywczego, prawda? To trochę tak, jak z tą maseczką w samolocie. Musimy podać tlen sobie, by móc pomóc komukolwiek innemu. To właśnie ten mechanizm działa w przypadku opieki nad emocjami, zasobami i potrzebami.
Więc kiedy opadam już z sił, nie próbuję empatycznego podejścia i rozmowy z dzieckiem. Moim maksimum w danym momencie jest trwanie przy dziecku i zapewnienie jej fizycznego bezpieczeństwa. W drugim momencie myślę o tym, jak uzupełnić swój "zbiornik", co mogę zrobić ja, bym poczuła się lepiej.
Nie, nie chodzi o to, by zostawić dziecko i jechać na spotkanie z psychologiem. Chodzi o małe rzeczy, o zawiązanie włosów nad czołem, po to, by nie wpadały do oczu, co jest nieprzyjemne. Chodzi o sięgnięcie po szklankę wody, o zrobienie kilku głębokich oddechów, o zdjęcie uwierających ciuchów, o umycie rąk brudnych od jedzenia, które dziecko w złości rozrzuciło wokół siebie.
Chodzi o samo spostrzeżenie, iż jestem tutaj również dla siebie. O zaopiekowanie się sobą w najbardziej fundamentalny sposób, po to byśmy z inną energią wrócili do dziecka.
Odkąd zaczęłam uważnie obserwować źródła napięć między nami, źródła swoich napięć, które w taki lub inny sposób przekładają się na dziecko, wiem już, iż to działa. Zidentyfikowanie źródła, zniwelowanie go do minimum, w miarę możliwości, oraz zaopiekowanie się swoimi potrzebami. To działa, ponieważ unoszenie emocji i przeżyć drugiej istoty jest naprawdę trudne.
I naprawdę wymaga od nas wiele mądrości, by umiejętnie zarządzać swoją własną energią. Dla nas, dla naszych dzieci, empatycznie.