Oglądając niejedne rozgrywki sportowe ludzie komentujący poszczególne zagrania z pozycji kanapy, często nie zdają sobie sprawy z czym wiąże się dana dyscyplina. Co więcej niekiedy sport może uratować czyjeś życie. Tak właśnie stało się w moim przypadku. Zapraszam do podróży poprzez armwrestling – czyli siłowanie na rękę. Opowiemy sobie w uproszczeniu na temat historii tego sportu, oraz jego zasadach. Na zakończenie wyjaśnię, dlaczego wybrałem tą, a nie inną dyscyplinę.
Barowe potyczki – czyli historia armwrestlingu w pigułce.
Siłowanie na rękę kojarzyć się może z obstawianiem zakładów przy przysłowiowym piwie, których celem jest dowartościowanie się, i sprawdzenie kto jest silniejszy. Inni zaś kojarzyć mogą, jako forma występów cyrkowych. Do pewnego momentu być może faktycznie tak było. Jednakże w latach sześćdziesiątych XX wieku zaczęły powstawać międzynarodowe federacje tej dyscypliny. Skutkiem takiego stanu rzeczy jest fakt, iż dziś na całym świecie rozgrywane są zawody, w których udział brać mogą kobiety, mężczyźni, osoby z niepełnosprawnościami, a choćby seniorzy.
W Polsce pierwsze zawody odbyły się w 1999 roku pomiędzy Polską, a Ukrainą.
Zasady siłowania na rękę.
Sport ten wydaje się stosunkowo prosty. Istnieje jednak kilka zasad, których należy przestrzegać, są nimi:
- Łokieć nie może oderwać się od blatu stołu.
- Ręka, która nie walczy musi mieć kontakt z uchwytem przymocowanym do blatu stołu.
- Zabronione jest wychylanie się poza środkową linię stołu
- Pojedynek zaczyna się na komendę sędziego „Ready? Go!”
- Przed rozpoczęciem pojedynku nadgarstki muszą być wyprostowane, zaś kostka kciuka widoczna.
- barki muszą znajdować się w pozycji równoległej, a przedramiona pod lekkim kątem w stosunku do blatu stołu.
Zapamiętaj: To nie siła, ale technika zrobi z Ciebie zawodnika.
Uwaga: Przed rozpoczęciem każdego pojedynku sędzia pomoże w prawidłowym ustawieniu.
Dlaczego wybrałem właśnie armwrestling?
Sport towarzyszył mi już od czasów szkoły podstawowej. Pośrodku szkolnego holu w dolnej jego części były rozstawione dwa stoły do tenisa stołowego. Podczas przerw, moi sprawni rówieśnicy biegli na złamanie karku, aby rozegrać choć jednego seta. Często przyglądałem się tym rozgrywkom. Pewnego dnia zaproponowano mi, abym i ja spróbował swoich sił. Wręczono mi rakietkę, i podprowadzono do stołu. Z początku nie szło mi zbyt dobrze, jednakże podczas jednej z moich prób odbijania piłeczki podeszła do mnie Pani ze szkolnej świetlicy twierdząc, iż dobrze mi idzie. Po chwili rozmowy zapytała, czy nie chciałbym trenować tego sportu bardziej profesjonalnie. Tak właśnie trafiłem do Gdańskiego klubu MRKS Gdańsk do sekcji Tenisa stołowego prowadzonej przez trenera Ernesta Gardynika, który również był osobą z niepełnosprawnością (niedowład lewej strony ciała).
Dojazdy do Gdańska były problematyczne, zaś moja spastyczność uniemożliwiała mi wykonanie prawidłowego przepisowo serwisu. Podczas jednych z zawodów otrzymałem jednak pamiątkowy puchar, i pożegnałem się z tą dyscypliną.
Co było dalej?
Po ukończeniu gimnazjum rozpocząłem edukację w Policach, gdzie kontynuowałem moją przygodę ze sportem. Zaczęło się od parawioślarstwa halowego. Pewnego dnia zaproponowano mi choćby wyjazd na Mistrzostwa Polski we Wrocławiu, gdzie zdobyłem 4 miejsce w swojej kategorii. Następnie pojawił się unihokej halowy w ramach zajęć pozalekcyjnych. Uczęszczałem również w różnego rodzaju biegach, oraz sportowych rywalizacjach organizowanych przez Fundację Aktywnej Rehabilitacji w województwie zachodniopomorskim. Z każdej z wymienionych dyscyplin otrzymałem medale, puchary, bądź statuetki.
Po powrocie na stałe do Gdyni stwierdziłem, iż muszę poszukać czegoś, aby nie popaść w stagnację. Podczas przeszukiwania internetu natrafiłem na profesjonalne treningi siłowania na rękę. Pomyślałem, iż skoro całe życie używam rąk do przemieszczania się, to pewnie mam je w miarę silne. Dlaczego więc nie spróbować swoich sił również w tej dyscyplinie? Niedługo później poszedłem na pierwsze zajęcia. Okazało się, iż był to strzał w dziesiątkę. Spastyczność nie przeszkadza w uprawianiu tej dyscypliny, a wręcz przeciwnie. Co więcej czuję się sprawniejszy i pewniejszy. Choć jestem dopiero na początku drogi to wiem, iż tak naprawdę zupełnie przez przypadek trafiłem na dyscyplinę, której w głębi duszy poszukiwałem od dawna. Wraz z trenerem zgłębiamy jej tajniki mając w głowie starty na zawodach w przyszłości.
Co dał mi armwrestling?
Od kiedy rozpocząłem treningi armwrestling, zrozumiałem jak wiele mogę osiągnąć. Nie tylko w sferze rywalizacji sportowej, ale i w życiu. Moja niepełnosprawność jest na tyle „lekka” w swej ciężkości, iż mogę podjąć zatrudnienie, a w przyszłości zamieszkać samodzielnie. Czy może być coś piękniejszego?
Urodziłem się po to, aby dokonać niemożliwego, i dojść na szczyt, który sam sobie wyznaczyłem. Wiem, iż tego dokonam, choć prawdopodobnie upłynie jeszcze sporo czasu. A Ty? Czy wierzysz w siebie?