Apteka to nie piekarnia

prawdabezrecepty.blogspot.com 7 lat temu

„Apteka to nie piekarnia”, „farmaceuta to nie sprzedawca”, „apteka to nie sklep”. Wielu z nas, moi drodzy farmaceuci, używa często tych i podobnych sformułowań. Zwykle wtedy, gdy pacjenci nas popędzają, wykazują brak szacunku, rozmawiają w aptece przez telefon, nie doceniają naszej wiedzy.

Zastanówmy się teraz wspólnie nad znaczeniem tych słów w kontekście przez nas używanym. Czy to oznacza, iż w piekarni czy innym sklepie można zachowywać się niekulturalnie? Czy to znaczy, iż sprzedawca jest gorszy od nas, nie ma wiedzy i można go popędzać? jeżeli według Ciebie odpowiedź brzmi „tak”, to już rozumiem, dlaczego ciągle powtarzasz te zdania.

Jestem farmaceutą, ale zdarzyło mi się pracować jako sprzedawca w Polsce i w Anglii oraz w aptekach w obu tych krajach. W Polsce niezależnie od tego, czy to był sklep czy apteka – zawsze byłam poganiana. Czułam, iż muszę wszystko robić szybciej i biegać, bo gdy normalnie chodzisz to przecież klient/pacjent musi poczekać 5 sekund dłużej na obsługę, a mógłby w tym czasie zrobić tyle różnych rzeczy ;) W Anglii natomiast zarówno w sklepie, jak i w aptece nikt nie wymagał ode mnie pośpiechu. Oczywiście praca musiała przebiegać sprawnie, ale raczej uważali, iż jeżeli przez bieganie ktoś wybije sobie zęby, to będzie jeszcze większa tragedia, niż jeżeli klient chwilkę dłużej poczeka. Proszę pamiętaj, iż mój opis jest uogólnieniem. Na pewno nie wszędzie tak jest. Jednak wyciągam wnioski z moich doświadczeń.

Co niektórych pewnie zaskoczy – w Wielkiej Brytanii część ekspedycyjną apteki również nazywa się sklepem. Mówią tak wszyscy, łącznie z farmaceutami. Jednak uważam, iż takie straszne słowo nie odbiera świetności temu miejscu ;) W Polsce jednak jesteśmy na to uczuleni do tego stopnia, iż każdy choćby najmniejszy zauważony przez nas przejaw braku szacunku powoduje wstrząs. Zgadzam się, szacunek się należy – każdemu. Zgadzam się również z tym, iż większą odpowiedzialność za zdrowie i życie drugiego człowieka ma aptekarz (kolejne słowo, przez niektórych bardzo trudne do przełknięcia i naprawdę można nim obrazić), niż pani obsługująca klientów w piekarni. Jest to prawda jasna i oczywista. Jednak czy to znaczy, iż pani w piekarni ma biegać na zawołanie, rozmawiać z kimś, podczas gdy ten gada przez telefon albo być traktowana w inny nieelegancki sposób?

Musimy zrozumieć jedną sprawę – nie ma obiektywnej skali, w której ocenia się, który zawód jest ważniejszy. I bardzo dobrze – nie chciałabym, żeby wszyscy wykonujący „gorsze” według kogoś zawody, byli ciągle niezadowoleni z życia i musieli leczyć się na depresję, bo są „gorsi”. Niestety my sami dajemy sobie prawo oceny i na tej podstawie traktujemy innych ludzi w taki, a nie inny sposób. jeżeli farmaceuto uważasz, iż sprzedawca w sklepie zasługuje na mniejszy szacunek, niż Ty, to dlaczego dziwi Cię, iż w głowach innych osób zawód farmaceuty może nie być na samym szczycie skali ważności? Może w czyimś umyśle, to właśnie Ty zasługujesz na mniejszy szacunek i dlatego wchodzi z odpaloną muzyką do apteki.

Ludzie, którzy nie mają szacunku do aptekarzy, zwykle po prostu odnoszą się z jego brakiem do większości otoczenia. Tak więc nie wymagajmy lepszego traktowania dla siebie. Wymagajmy ogólnie lepszego traktowania siebie nawzajem! Niezależnie od tego, czy jesteśmy lekarzami, prawnikami, czy zamiatamy ulice.

Nie uważacie, iż nasze życie będzie piękniejsze wtedy, kiedy w końcu przestaniemy porównywać się do innych? Robić skale ważności? Oceniać, co jest lepsze, a co gorsze?
Również lekarze w swoim własnym środowisku potrafią przekrzykiwać się w temacie „kto ma lepszą specjalizację”. Taka postawa prowadzi donikąd. Z bardzo prostego powodu. Zawsze znajdzie się ktoś lepszy od Ciebie. I co wtedy zrobisz?


Agnieszka Soroko



Idź do oryginalnego materiału