Apel do rodziców Asów – jak przeżywać krzywdę naszych dzieci.

zycieaspergera.blogspot.com 7 lat temu


Drodzy ludzie,

Zanim przejdę do meritum, chciałem Wam pokazać coś niesamowitego. Właśnie jadę na konferencję do Warszawy...



Po drodze mijam publiczny szalet – moim zdaniem – jeden z najładniejszych w Polsce. Chciałem się z Wami podzielić zdjęciem mijanego kibla – moim zdaniem naprawdę ciekawie wyszło mimo brudnej szyby, dzięki czemu nie musiałem go wąchać.

Nie mam pojęcia czy budynek toalety jest budowany od początku i stylizowany na zabytkowy, czy też jest to zabytek poddany rewitalizacji. jeżeli to drugie, wspaniale udało się inżynierom i budowniczym. Majstersztyk. Tym bardziej uprzyjemnia ten widok fakt, iż widzę go z bardzo wygodnego siedzenia magicznego pociągu „Pendolino”.

A’propos moich podróży: już się nie boję jechać pociągiem. Wielokrotnie powtarzany bodziec psychologiczny zmniejsza stopniowo swoją siłę. choćby gdybym spóźnił się na odjazd tej dziwnej maszyny o freudowskich kształtach, to dramat przeżywany przeze mnie trwałby co najwyżej kilkanaście godzin. Prawdopodobnie oprócz kilkuset zł nie byłbym narażony na jakieś dużo wyższe koszty, a pogoda również nie stanowiłaby problemu większego, niż przemoknięcie ubrań na kilkanaście godzin. Spóźnienie się na pociąg byłoby piękną sprawą – zakładając opuszczenie dworca, nie byłbym narażony na zapachy różnych ludzi wokół, a iż kocham latanie, rozpatrzyłbym możliwość transportu do domu samolotem.

Dodatkowo - świadomość posiadania takich przyjaciół, jak Radosław (współorganizator konferencji), bardzo pozytywnie by mnie nastrajała. Znam jego możliwości na drodze i wiem, że potrafi zjednoczyć się z mocarną maszyną wywołując taki ogień, iż z prędkością Kubicy nadrobilibyśmy moje gapiostwo w planowaniu podróży.

A teraz tytułowy apel:

Czytam Was drodzy rodzice na grupie poświęconej AS’om, słucham Was na spotkaniach grupowych i sam na sam i zauważyłem jedną niebezpieczną rzecz:

Piszecie coraz więcej postów, w których opisujecie Wasze dzieci z ZA jako ofiary niekompetencji różnych osób wokół – najczęściej są to nauczyciele, psychologowie, pracownicy różnych placówek. Nie mam nic przeciwko – uczmy się od siebie, jak reagować na tego typu sytuacje, co one dla nas oznaczają, edukujmy ludzi, którzy nie zawsze mają rację, edukujmy siebie, aby być mądrzejszym i bogatszym o doświadczenie innych rodziców z grupy.

Ale uwaga! Byłbym daleki od czarno-białego podziału na całkowicie poszkodowane dziecko vs. Czyste zło niekompetentnej osoby. Nasze dzieci są inne i wywołują często pewne reakcje otoczenia – bardzo bolesne również dla nas - rodziców. Uczą się w ten sposób, doświadczają danej sytuacji. Często są zaskakiwane, ale też zapamiętują sobie przykrą dla siebie relację z oponentem. jeżeli zaczniecie bronić swoje dziecko często poprzez atak na osobę, która miała z Waszą pociechą spięcie – wówczas maleje szansa, iż dziecko wyciągnie z tego naukę na przyszłość.

Wybaczcie proszę to, co napiszę, ale my – ludzie z ZA nie zawsze jesteśmy mili, posłuszni i uczynni. Często jesteśmy gnuśni, wredni, chamscy, manipulujący, złośliwi, albo wręcz jesteśmy „wrzodem na *upie” poprzez swoje cechy. Nie każdy musi nas kochać tak, jak nasi rodzice. Ale poprzez mądre „przejście” tego typu sytuacji, możemy się więcej nauczyć o ludziach i społeczeństwie, niż wielogodzinne lekcje z etyki.

Wytłumaczcie nam (dzieciom) drodzy rodzice – dlaczego ktoś się na nas obraził, dlaczego przez nas macie kłopoty i jesteście wzywani „na dywanik” do dyrekcji? Potrafimy myśleć analitycznie. Nie uniewinniajcie nas od razu przejmując inicjatywę i pędząc w naszym imieniu na skargę, bo ktoś źle nas potraktował.

Analogicznie: podczas kursu na prawo jazdy, mądry instruktor nie biega za kierowcami wymuszającymi pierwszeństwo krzycząc na nich, iż są złym przykładem dla młodego adepta kierownicy, ale uczy świeżaka przewidywania zachowania innych i reakcji na zagrożenie. Biegając za nas i musztrując niekompetentnych specjalistów, czasem odbieracie nam szansę na adaptację w społeczeństwie, wśród których są ludzie pełni wad, przywar, głupoty i partactwa. Z takich osób składa się społeczeństwo.

Tacy również jesteście Wy drodzy rodzice, bo nie wierzę, że każdy z Was jest nieomylnym mistrzem w swoich dziedzinach. Takimi osobami staną się również Wasze dzieci – zarówno te nt, jak i ZA. Akceptacja wad, wybaczanie są najważniejsze zwłaszcza dla aspich, bo muszą się tego bardzo długo uczyć. A bez tych cech zginą! Nie w sensie dosłownym, ale towarzyskim i relacyjnym. Kto by chciał mieć za męża, żonę, przyjaciela, pracownika czy szefa osobę gburowatą, niewybaczającą porażek i aż do bólu poprawną?

Zamiast „walki” z otoczeniem proponuję usiąść z dzieckiem, zapytać się go, jak się czuje, co uważa o zaistniałej sytuacji, dlaczego tak się stało, jak można jej uniknąć i co ona mnie nauczyła. Sukcesem będzie jeśli dziecko zacznie odpowiadać rzeczowo na dwa ostatnie pytania w sposób proaktywny, zamiast w sposób bierny. Oznacza to, iż dziecko samo stwierdzi, co może samodzielnie na przyszłość przewidzieć, czego uniknąć i jak się zachować, aby nie prowokować.

To co zrobicie dalej z postronnymi uczestnikami trudnej sytuacji, czy będziecie na nich skarżyć, czy też będziecie ich pouczać, to sprawa drugorzędna. Najważniejsze, żeby dziecko nauczyło się jak najwięcej o swoim wpływie na zachowania innych.

Pracujcie nad sobą w takich chwilach, odłóżcie negatywne emocje, nie pokazujcie ich dziecku. Z emocji zostawcie sobie współczucie, zrozumienie i ciepło!

PS. W momencie, gdy kończyłem pisać niniejszy tekst, wokół mnie pojawił się tragiczny zapach z ubikacji – dla mnie dramat. Z drugiej strony to i dobrze, bo bardzo zadziałał na wyobraźnię – poczułem, jakbym naprawdę był w opisywanym powyżej przeze mnie szalecie! Bardzo zmysłowe doświadczenie!
Idź do oryginalnego materiału