Wyrok sądu potwierdził, iż na antyaborcyjne billboardy przy polskich drogach nie ma dobrego sposobu.
Sąd Rejonowy w Opolu uniewinnił Adama B., aktywistę Fundacji Pro, który wykupił kilka wielkoformatowych billboardów koło Opola.
– Prezentowane na nich zakrwawione płody traumatyzowały przez lata, ale jedyny przepis, na który można się było w tej sytuacji powołać, to „nieprzyzwoite ogłoszenie” w miejscu publicznym – poinformowała „Polityka”.
Opolski sąd skupił się na semantycznych rozważaniach na temat „nieprzyzwoitości” – uznał, iż to wyrażenie jest powiązane ze strefą intymną, czyli „nieprzyzwoity” oznacza „wulgarny”, a antyaborcyjne obrazy wulgarne nie są. Jednocześnie podkreślił, iż „problematyka ochrony ludzkiego życia od poczęcia do naturalnej śmierci jest na tyle doniosła, iż można uznać choćby przerysowaną formę przekazu zastosowaną przez osoby zaangażowane w dyskusję na temat aborcji”.
14-letni Franek
Sprawę w sądzie założyła Agnieszka Kossowska, mama 14-letniego dziś Franka – dziecka z niepełnosprawnością sprzężoną – który prawie trzy lata temu zobaczył wielki obraz zakrwawionych ludzkich szczątków ze zdjęciem Adolfa Hitlera, a potem kolejne dwa przy autostradzie. Od tego momentu boi się wyjść z domu. Nie chce jeździć do centrum Opola.
Kobieta zapowiedziała odwołanie od wyroku sądu rejonowego oraz wytoczenie aktywiście Fundacji Pro procesu cywilnego.
– Chciałabym, żeby te straszne obrazy zniknęły z polskich dróg i ulic, również w formie pikiet antyaborcyjnych. To nie są obrazy, z którymi powinny stykać się nasze dzieci – powiedziała cytowana przez „Politykę” Kossowska.