Dziadkowie nie wychowują
Ostatnio przeczytałam gdzieś w sieci stwierdzenie, iż jeżeli oddajemy swoje dziecko pod opiekę dziadkom, to powinniśmy zgodzić się na to, iż w czasie sprawowania ich opieki to oni stawiają granice. Muszę przyznać, iż to przekonanie bardzo mnie poruszyło i sprawiło, iż całą sobą poczułam, iż zupełnie się z nim nie zgadzam. Piszę to z perspektywy rodzica, ale wiem, iż też nie w porządku podejście z perspektywy dziadków czy wnucząt.
Po pierwsze, to rodzice (lub prawni opiekunowie) są odpowiedzialni za wychowanie dziecka. A stawianie granic przez dorosłych w stosunku do dzieci wg mnie jest elementem wychowania. Kiedy powierzamy opiekę nad nimi dziadkom, prosimy ich o opiekowanie się pociechami, a nie wychowywanie ich – przecież to dwie zupełnie inne kwestie.
Ani babcia, ani dziadek nie powinni wychowywać wnuków. Ich zadaniem jest dbanie o relację, zabawa czy szeroko pojęta opieka (zapewnienie bezpieczeństwa, snu, pożywienia itp.), ale nie bezpośrednie wyznaczanie zasad, do których maluch się stosuje, np. tych dotyczących żywienia. Od tego są rodzice, bo to oni są odpowiedzialni za zdrowie i życie dziecka.
Już raz byli rodzicami
Wyobraźcie sobie państwo, iż pochodzicie z domu, w którym nadużywano alkoholu albo stosowano przemoc (psychiczną lub fizyczną). W waszej codzienności i wychowaniu było dużo elementów patologicznych, które dziś wielu z was musi przepracowywać na terapii u psychologa albo psychiatry. Naturalne jest, iż – mając świadomość problemu – nie chcecie go przenosić na swoje dzieci. Nie chcecie dla nich takiego domu, w jakim sami się wychowaliście, więc staracie się przerwać ten pokoleniowy łańcuch. Decydujecie się na inne wychowanie swoich pociech.
Czy chcielibyście, żeby wasi rodzice, którzy nie do końca sprawdzili się w tej roli, zachowywali się w taki sam sposób w stosunku do waszych dzieci? Oczywiście, większość dziadków i babć, którzy byli słabymi rodzicami, nagle okazuje się świetnymi, kochającymi dziadkami. To prawda.
Bywa jednak i tak, iż sami zostali wychowani w realiach, które nie widziały problemu w przemocy psychicznej albo uważały, iż klaps to nie jest bicie. Skąd tyle opowieści o tym, iż trzeba własnych rodziców uświadamiać w wielu kwestiach dotyczących naszych pociech, bo oni chcą dobrze, ale nie mają pojęcia, iż ich zachowanie jest krzywdzące?
To na mnie spoczywa odpowiedzialność za wychowanie
Sama uważam, iż moje dzieci mają cudowne babcie i dziadków (a choćby pradziadków i prababcie). Nie jestem jednak przekonana o tym, czy powinni oni decydować o różnych kwestiach wychowawczych związanych z moimi synami. Rozumiem, iż jeżeli wnuki jadą do babci, to ona decyduje o tym, co maluchy zjedzą na śniadanie (choć to też dyskusyjne w przypadku np. alergii pokarmowych dziecka) albo jak spędzą przedpołudnie.
Nie wyobrażam sobie jednak, aby pozwalała im na coś, o czym wprost powiedziałam jej, iż się na to nie zgadzam. To na mnie spoczywa odpowiedzialność za ich wychowanie i jeżeli chcę dzieci wychować np. w tolerancji i otwartości na seksualność, nie pozwolę, by dziadkowie w obecności wnuków obrażali mniejszości seksualne lub używali obraźliwych określeń na osoby inne niż heteroseksualne.
To rodzice ustalają zasady i granice, a dziadkowie mają obowiązek się do nich dostosować, bo to nie oni są odpowiedzialni za wychowanie wnuków. Takie jest moje zdanie i w taki sposób staram się wychowywać dzieci. Chętnie poznam opinie innych rodziców na temat wychowania i wyznaczania dzieciom granic. Czy uważacie, iż dziadkowie powinni mieć na to wpływ, jeżeli sprawują nad wnukami opiekę?