Ostatnio pisałam Wam jak nie należy organizować jakiejś imprezy, choćby o ile jest to w zasadzie niewielka konferencja wydziałowa. Na pewno nie należy traktować ją tylko i wyłącznie jako swoją, iż to ja i tylko ja jestem odpowiedzialna za jej organizację, a reszta... W zasadzie to dobrze, iż jest, ale gdyby ich nie było, to też jakoś dałabym sobie radę. Pół biedy, o ile ktoś ma chociaż mgliste pojęcie o organizacji czegoś takiego. Ale tutaj choćby tego zabrakło.
Jak na ironię, zaledwie dwa dni później, kolejny raz miałam przyjemność być wolontariuszem podczas kolejnej, 8 edycji Śląskiego Festiwalu Nauki. Impreza ogromna, rozłożona na trzy dni, przez którą przewinęła się liczba gości liczona w tysiąca. Jak można się domyśleć, jej organizacja wymagała niebywałej precyzji, zorganizowana i nie było tam miejsca na jakąkolwiek improwizację. Do pomocy przydzielono kilkaset wolontariuszy w różnym wieku. Co istotne, już 2 tygodnie wcześniej znałam mój grafik pracy, dzięki czemu mogłam chociażby ustalić w jakich godzinach mogłabym postać przy stoisku zorganizowanym przez Koło Naukowe Teologów, w którym też działam. Nie będę ukrywać, iż było to dla mnie niesamowite ułatwienie. A zarazem pokazało profesjonalizm i długoletnią praktykę ludzi organizujących wydarzenie.
Jeszcze w piątkowe popołudnie, tuż po nieszczęsnej konferencji, udaliśmy się z kolegą z wydziału, który też był wolontariuszem podczas wydarzenia, udaliśmy się do katowickiego Międzynarodowego Centrum Kongresowego, gdzie odbyło się dla nas specjalne szkolenie m.in. z topografii obiektu. Dorian był pierwszy raz, więc była to dla niego zupełna nowość. Starałam się w miarę możliwości odpowiedzieć na jego liczne pytania, niestety, wszystkiego nie wiedziałam i musiałam odesłać go do bardziej kompetentnych osób. Podczas oprowadzania po obiekcie na hali głównej dostrzegliśmy ludzi z Koła Teologicznego, którzy rozkładali stanowisko. Dorian choćby napisał jego przewodniczącej, iż ich widzimy, ale odpowiedź zwrotna przyszła dopiero wtedy, gdy już wyszliśmy z pomieszczenia.
W tym roku działałam tylko przez dwa dni - w niedzielę oraz w poniedziałek. W niedzielę przez pierwszą część dnia siedziałam na stoisku Koła Naukowego Teologów. Już wcześniej ułożyłam dwie krzyżówki związane z Górnym Śląskiem, chociaż już bardziej - z Katowicami.
Jak powiedziała przewodnicząca Koła Naukowego - "Na bogato". Oprócz tego mieliśmy jeszcze jedną krzyżówkę i dopasowywankę świątyń do ich nazw. Na naszym stoisku można było też zobaczyć m.in. manualnie zrobioną makietę kościoła Mariackiego w Katowicach, zastawę arcybiskupa Augusta Hlonda i arcybiskupa Arkadiusza Lisieckiego podarowaną im przez lokalnych rzemieślników, czy też liczne książki poświęcone archidiecezji katowickiej, która przeżywa 100-lecie swojego istnienia.
Przez drugą część dnia chodziłam po hali i informowałam gości, gdzie co mogą znaleźć oraz gdzie mają iść, aby dojść w obrane sobie miejsce. Pod koniec dnia znałam na pamięć lokalizację większości stoisk i tego, co można na nich zobaczyć.
W poniedziałek całe dwie zmiany przesiedziałam na strefie dla dzieci, gdzie wraz z "Technicznym przedszkolem" grałam z dzieciakami w grę logiczną polegającą na odpowiednim poprzestawianiem kolorowych kubków tak, aby znalazły się one na odpowiednim miejscu. Tak naprawdę wystarczyło tutaj zastosować odpowiedni algorytm, co wbrew pozorom nie było takie proste. Zachowanie jednej nauczycielki mnie tutaj rozbroiło: stwierdziła, iż ma siedmioletniego geniusza matematycznego, który na pewno bez problemu rozwiąże tą zagadkę. Pomijam już to, iż zupełnie zmieniła zasady zabawy na swoje (bo ona takie stosuje przy podobnej zabawie), ale stała nad tym malcem, co chwilę go poganiając i komentując jego ruchy. Kurcze, też byłam dobra z matematyki, ale nauczycielki wiedziały, iż to co kompletnie mnie rozprasza to właśnie tego typu zachowania.
Na koniec wszyscy zostaliśmy zaproszeni przed Scenę Główną, gdzie rektor Uniwersytetu Śląskiego, profesor Ryszard Koziołek, podziękował wszystkim zaangażowanym w organizację festiwalu za pomoc i za to, iż po raz kolejny wszystko jak najbardziej się udało. Wiecie, iż ochrona była tak skuteczna, iż któregoś dnia nie wszedł na obiekt jeden z kluczowych gości wydarzenia, ponieważ nie miał na ręce odpowiedniej opaski, bo zdjął ją poprzedniego dnia? Obejrzeliśmy też film, który podsumowywał roczny projekt Katowic-Miasta Nauki. Były też ujęcia z wydarzeń, w których osobiście brałam udział.
To były wspaniałe dni poświęcone popularyzowanie nauki nie w szkolnych ławkach i uczelnianych salach, ale poprzez doświadczanie jej wszystkimi zmysłami. Świetna inicjatywa, która rozwija się już ósmy rok i nic nie wskazuje na to, aby miała się skończyć. Na te dni do Katowic przybywają ludzie praktycznie z całego kraju, można więc powiedzieć, iż Śląski Festiwal Nauki stał się wręcz wizytówką stolicy Górnego Śląska.