2229. I z szkaplerzem tak wędruję, jakbym trzymała się za rękę, Matki Bożej co wsłuchuje się w modlitwę, jak w piosenkę

na-sciezkach-codziennosci.blogspot.com 1 miesiąc temu
Podręczniki do patrologii, które po dekadzie od pierwszego zderzenia się z tym przedmiotem wydają mi się bardziej interesujące niż kiedyś, na chwilę musiały ustąpić miejsca biografii św. Jana od Krzyża oraz monografii poświęconych duchowości karmelitańskiej. Niebawem bowiem minie 25 lat od dnia, w którym jako 10-letni bąk przyjęłam dwa płócienka materiału, czyli po prostu szkaplerz karmelitański. A działo się to w sanktuarium św. Józefa na tzw. wadowickiej górce. W tym samym miejscu, gdzie przed laty szkaplerz przyjął mały Karol Wojtyła. Podejrzewam, iż wtedy nie zdawałam sobie z tego sprawy, dopiero z biegiem lat wszystko to do mnie dotarło.
Na początku, przez jakieś 5 lat faktycznie nosiłam owy płócienny szkaplerz, potem przerzuciłam się na dużo bardziej praktyczny medalik. Na szczęście reguła zezwala na praktykowanie obydwóch form. Dobrze, bo szczerze powiedziawszy to ten płócienny rozwalił mi się od zdejmowania i zawieszania. A wiadomo - dług szkaplerz bardziej przeszkadza w uprawianiu sportu niż pomaga. Ten obecny jest w porządku i nie muszę go zdejmować. Ten pierwszy zachowałam jednak jako pamiątkę. Nie mam zdjęć z tamtej uroczystości, to niech chociaż rozleciany szkaplerz przypomina mi o tamtym ważnym dla mojego rozwoju duchowego dnia.
Jak można się domyśleć - trudno, abym w wieku 10-ciu lat przeczytała ze zrozumieniem coś na temat duchowości karmelitańskiej, która nie jest taka łatwa. Jak przez mgłę pamiętam jednak, jak kuzynki prowadziły mnie na Msze święte podczas nowenny poprzedzające święto. To z głoszonych na nich kazań dowiadywałam się podstaw na ten temat. Teraz jestem już jednak na tyle dojrzała i ugruntowana wewnętrznie, iż mogę sama poczytać książki poruszające to zagadnienie. Poczytać i zastanowić się nad ich treścią. I tak sobie myślę, iż skoro teraz nie wszystkie treści są zrozumiałe dla mnie teraz, to cóż mógłby wtedy powiedzieć ten mały dzieciak? Ale może nie wszystko trzeba poznać, może coś musi pozostać dla mnie okryte tajemnicą, niczym kielich mszalny welonem. Duchowość karmelitańska jest piękna, ale i trudna. Ale warto się wczytać w pisma Jana od Krzyża czy też św. Teresy z Avilla, aby jeszcze bardziej i jeszcze lepiej ją poznać.
I ostatnia kwestia - nowenna przed uroczystością Matki Bożej Szkaplerznej. Za radą Księdza Niosącego Światło nie odprawiam jej ani w klasztorze sióstr karmelitanek znajdującym się tuż obok Oratorium w S-cu, ani w parafii mającej za patronkę tą właśnie Maryję, ale w niepozornym kościele, gdzie kapłan był kiedyś wikarym. I wiecie co - podoba mi się tam. Cisza, spokój, kameralna atmosfera, głębokie kazania. Kiedy z ciekawości zapytałam księdza, jaki związek ma owa parafia z Matką Bożą Szkaplerzną, poczochrał mi tylko z uśmiechem włosy. Bo wezwanie ma ona zupełnie inne. Moja ciekawość nie została więc wystarczająco zaspokojona. Przynajmniej na razie. Może kiedyś się uda... Jedyny minus to nie odległość od mojego domu (godzina jazdy autobusem), ale to, iż kiedy wszyscy dowiedzieli się kim jestem, to zaczęli wypytywać o Księdza Niosącego Światło. Oczywiście cieszy mnie, iż tak go lubią, iż pamiętają i po latach bardzo ciepło wspominają, ale te odpowiedzi naprawdę są dla mnie ciężkie pod względem psychicznym.
Co tak adekwatnie daje mi noszenie szkaplerza karmelitańskiego? Poczucie przynależności do jakiejś większej wspólnoty (jak to się ładnie łączy z poprzednim wpisem) ludzi należących do rodziny szkaplerza. Poczucie pozamaterialnej opieki. Niewytłumaczalny dla mnie pokój (nie mylić ze spokojem) serca. I jakieś takie poczucie radości, choćby o ile smutek i strach wdzierają się bezkompromisowo w moje życie. Ot, taki paradoks. Ale może lepiej mieć smutek na twarzy, a euforia w sercu, niż na odwrót? Przez tych 25 lat mam naprawdę przeświadczenie, iż Matka Boża mnie nie opuszcza, iż jest gdzieś tuż obok mnie, iż mogę w trudnych chwilach złapać za jej niewidzialną, ale wciąż obecną dłoń. To dużo mi daje, naprawdę.
Idź do oryginalnego materiału