Ostatnio coraz częściej przyświeca mi pewna myśl związana z moim dalszym życiem. Myśl realna do wykonania, pod warunkiem, iż odpowiednio się do tego zabiorę. Dlatego staram się jak najwięcej czytać o osobach niepełnosprawnych w różnym stopniu. Tak, aby poznać przyczyny ich ograniczeń, problemy z nich wynikające, jak i ewentualne skutki ich ułomności.
Niepełnosprawność to nie tylko mózgowe porażenie mózgowe, jak wydaje się większości z nas. Niepełnosprawność to szereg innych schorzeń i ułomności skutecznie utrudniające codzienne funkcjonowanie danej osoby w społeczeństwie. Dlatego za niepełnosprawną uważana jest zarówno osoba z upośledzeniem narządu ruchu, upośledzeniem umysłowym, mająca znaczne wady słuchu i wzroku, jak również ta, która walczy z cukrzycą czy też nadciśnieniem. Zdziwieni? Fakt, na pozór te schorzenia nie powinny być zaliczane do niepełnosprawności, ale zważając na powikłania jakie niesie ich nieleczenie można już mówić, iż w większości prowadzą one do niej.
Wiecie gdzie najlepiej widać, iż niepełnosprawność niejedno ma imię? We wszelkiego rodzaju placówkach, do których uczęszczają takie dzieci. Osobiście chodziłam do klasy z uczniami z niepełnosprawnością umysłową, z krótszą nogą, z porażeniami mózgowymi w większym i mniejszym stopniu ode mnie, z zanikiem mięśni po umieszczeniu nogi w gipsie, z przepukliną kręgosłupową, z zespołem Apperta, z zaburzeniami psychicznymi, z niesprawną jedną nerką. Wielu z nich na pierwszy rzut oka wydaje się zupełnie zdrowych. Ale tak nie jest. I naprawdę żal mi jest czytać wpisy, w których ich autorzy sugerują, iż problemy ze wzrokiem, mukowiscydoza czy też cukrzyca to żadna niepełnosprawność. Nieprawda! To też jest niepełnosprawność, dla nią dotkniętych być może jeszcze większa niż niepełnosprawność ruchowa.
Z drugiej strony zauważyłam dziwną zależność, iż dla wielu osób, zwłaszcza starszych, osoba niepełnosprawna to taka, która porusza się na wózku inwalidzkim, o kuli, bądź nie ma jakiejś kończyny. Ja z moim zachwianiem równowagi jestem dla nich tylko osobą np. pod wpływem alkoholu bądź narkotyków. W sumie nie dziwię się starszym osobom, które przeżyły np. wojnę i taki obraz osoby niepełnosprawnej zachował się w ich umyśle. Tego się nie zmieni, a bynajmniej nie tak łatwo. Dlatego jestem za edukacją na ten temat w ramach zajęć szkolnych. Tym bardziej, iż bardzo często zdarza się tak, iż dziecko z niepełnosprawnością jest zapisane do w miarę przystosowanej szkoły masowej, ale "nie ma do niej wstępu". Problemem są teoretyczne bariery, ale nie od dzisiaj wiadomo, iż największe bariery są tak naprawdę w naszych głowach. Przez lata tkwimy w głęboko ukrytych stereotypach dotyczących niepełnosprawności, przekazywanych z pokolenia na pokolenie. Raz, jak usłyszałam od babci jej teorię na temat tego, dlaczego jestem niepełnosprawna i czego nie mogę robić, to włos mi się zjeżył na głowie.
Z drugiej strony zauważyłam dziwną zależność, iż dla wielu osób, zwłaszcza starszych, osoba niepełnosprawna to taka, która porusza się na wózku inwalidzkim, o kuli, bądź nie ma jakiejś kończyny. Ja z moim zachwianiem równowagi jestem dla nich tylko osobą np. pod wpływem alkoholu bądź narkotyków. W sumie nie dziwię się starszym osobom, które przeżyły np. wojnę i taki obraz osoby niepełnosprawnej zachował się w ich umyśle. Tego się nie zmieni, a bynajmniej nie tak łatwo. Dlatego jestem za edukacją na ten temat w ramach zajęć szkolnych. Tym bardziej, iż bardzo często zdarza się tak, iż dziecko z niepełnosprawnością jest zapisane do w miarę przystosowanej szkoły masowej, ale "nie ma do niej wstępu". Problemem są teoretyczne bariery, ale nie od dzisiaj wiadomo, iż największe bariery są tak naprawdę w naszych głowach. Przez lata tkwimy w głęboko ukrytych stereotypach dotyczących niepełnosprawności, przekazywanych z pokolenia na pokolenie. Raz, jak usłyszałam od babci jej teorię na temat tego, dlaczego jestem niepełnosprawna i czego nie mogę robić, to włos mi się zjeżył na głowie.
Myślenia starszych osób raczej trudno jest zmienić, ale na myślenie młodych osób mogę już wpłynąć. Cieszę się więc, iż dostałam szansę pracy w świetlicy środowiskowej, praktyk w szkole, wolontariatu w Oratorium, a choćby pomocy w przygotowaniu kandydatów do sakramentu bierzmowania. Nie zawsze jest i nie zawsze było łatwo, czasami człowiek ma ochotę wyć z bezsilności. Na szczęście zawsze wtedy znajduje się ktoś, kto szczerze wesprze w tym, co się robi. Myślę, iż to wszystko pokazuje też, iż osoby niepełnosprawne, przy odpowiednim wspomaganiu ze strony innych, też mogą coś wnieść w społeczeństwo i jego funkcjonowanie. Ważna jest przy tym samoświadomość tego, kim się jest, jakie ma się zasoby, ale i ograniczenia. Z tym łatwiej jest iść przez życie i działać.
Marzę o zorganizowaniu warsztatów szkolnych. Takich, które uświadomiłyby i pokazały dzieciakom, iż chociaż możemy różnić się od siebie wyglądem, zachowaniem, to jednak bardzo często mamy te same zainteresowania, marzenia, pragnienia. Że czasami musimy się wspierać w dążeniu do osiągnięcia celu. Że wzajemnie możemy się od siebie wiele nauczyć. Może wreszcie wykorzystam to, czego nauczyłam się podczas studiów z pracy socjalnej w Krakowie. Ot, takie trochę naiwne marzenie czy też pragnienie ukryte gdzieś na dnie serca...