2212. Już prawie wakacje

na-sciezkach-codziennosci.blogspot.com 3 dni temu
Nie wiem, jak mi poszedł egzamin z Psychologii Klinicznej. Z jednej strony mam wrażenie, iż zaliczyłam, bo pytania nie były jakieś wyjątkowo trudne. adekwatnie to wiele z tych wiadomości pamiętam jeszcze z wykładów z Psychopatologii na licencjacie z Nauk o Rodzinie, a choćby z Wybranych zagadnień psychologii klinicznej na Papieskim (uuu, kiedy to było). Z jednej strony mogłabym zapomnieć o zdobytej na nich wiedzy w myśl złotej zasady: zakuć, zaliczyć, zapomnieć, ale... No właśnie, z drugiej strony nigdy nie można być pewnym tego, czy dany wycinek wiedzy, choćby najbardziej w naszej ocenie bezużyteczny, nigdy nam się nie przyda w ciągu życia. Ale i tak uważam, iż materiał z biometyki był zdecydowanie zbyt obszerny, jak na liczbę godzin przewidzianych na realizację tego przedmiotu. adekwatnie 2/3 materiału człowiek musiał ogarnąć sam. Dla mnie pomocne okazały się np. programy multimedialne. Przyjmując jednak pesymistyczny wariant tego wszystkiego, czyli iż nie zdałam i czeka mnie tzw. "kampania wrześniowa", to i tak zbytnio nie wpływa to na moją sytuację, bo tytułu magistra z pedagogiki bronię dopiero we wrześniu. Zresztą mój promotor i tak jest pod wrażeniem tego, iż praca nad magisterką, jaką inni robią w dwa lata, mnie zajęła rok. Więc cóż to są te 3 miesiące... Ale, żeby nie było, z pracą magisterską z Nauk o Rodzinie wyrobiłam się na czas i już niebawem będę mogła cieszyć się tym tytułem. Przynajmniej mam taką nadzieję.
Podczas ostatniego treningu porównałam swoje aktualne wyniki w biegu na 100 i 200 m. z tymi sprzed kilku lat. Ku mojemu szczeremu zaskoczeniu nie jest z tym tak źle. Ogólnie różnica pomiędzy tym co było, a tym co jest nie jest taka duża, jak mogłabym się spodziewać. Śmiem twierdzić, iż ostatnia operacja zbytnio nie wpłynęła na moją kondycję. Choć z drugiej strony to wcale nie biegłam na 100%, ani choćby na 90. Trener zabronił. "Lolek, najwyżej 80%. Nie chcę cię mieć na sumieniu". Swoją drogą ciekawe, ile bym uciągnęła biegnąc na (powiedzmy) 90% możliwości. Trzeba to sprawdzić. Ale może w wakacje, aby było jak najmniej negatywnych tego konsekwencji, może nie tyle dla mnie, ile dla innych.
Wakacje... kiedyś wyczekiwane z niecierpliwością. Dzisiaj już nieco mniej. Wolny na razie cały sierpień "z urzędu". Ja jednak wzięłam urlop jeszcze na kilka wcześniejszych dni, bo przecież wolontariat na polskiej strefie podczas Jubileuszu Młodych. Chociaż w obecnej sytuacji wolałabym już nigdzie na dłużej nie jechać. A z drugiej strony wszystko odwoływać i robić zamieszanie to też nie za dobrze. Potem piesza pielgrzymka do Częstochowy wraz z Oratorium w S-cu i półkolonie. A potem znowu wrzesień i powrót do stałości w codzienności.
Teraz ostatnie przygotowania do pielgrzymko-wycieczki Oratorium do Wadowic. Mam małe obawy, czy podołam. Oczywiście, oprowadzałam ludzi chociażby dwa lata temu, ale co innego być przewodnikiem dla dorosłych, a co innego dla dzieci. Zupełnie inna grupa odbiorców i podejście. Na plus działa to, iż to są moje Wadowice. Mam nadzieję, iż wszystko pójdzie po mojej myśli. I księdza Jacka też. A w ramach odprężenia czytam... nie, nie filozofię, bo mam ją powyżej uszu (chwilowo), ale "Heretyka" Carla Martigiego. Świetny, trzymający w napięciu thriller. Chyba tego mi było trzeba po tych prawie wszystkich zaliczeniach.
A filozofia i Tatarkiewicz? Jak mi to ostatnio powiedział Ksiądz Niosący Światło - czasami trzeba coś na chwilę odpuścić, aby na nowo znaleźć siłę do ponownego stawienia mu czoła. No więc odpuszczam. Odpuszczam, bo wiem, iż o ile tego nie zrobię, to moje 40% sprawnego mózgu nie udźwignie psychicznie tego ogromu wiedzy, nie mówiąc już o aspekcie fizycznym. Ale odpuszczam tylko na chwilę. Dzień, najwyżej dwa. I mam nadzieje, iż nie będę żałować tej decyzji. A jak nie, to najwyżej będę miała "kampanię wrześniową". Wiadomo, iż wolałabym jej uniknąć, jednak nie zawsze jest tak, jak tego chcemy. I może taka opcja też będzie miała swoje pozytywne strony?
Idź do oryginalnego materiału