2190. Przedbierzmowaniowo i popielgrzymkowo

na-sciezkach-codziennosci.blogspot.com 1 dzień temu
Pier Giorgio Frassati - patron rocznika bierzmowanych
W przyszłym tygodniu moi kandydaci do bierzmowania przystąpią do tego sakramentu. Wcześniej jednak ostatnie spotkanie, ostatnie próby i... egzamin. Ksiądz Niosący Światło, który też już wyszedł ze szpitala, tak to wszystko zgrał, aby i zdążyć przed uroczystością i zbytnio mnie nie obciążać. Ostatnie spotkanie przeprowadził sam, ja mam przyjść dopiero na piątkowy egzamin. O ile będę się dobrze czuła. A jakby co to mam zostać w domu. Takie mam zalecenie księdza.
Żeby mi się jednak nie nudziło to ksiądz poprosił mnie o ułożenie zestawu pytań na ten egzamin. Tylko, jak to sam zaznaczył, bez szaleństw. Bo podobno jak pyta ich w szkole o definicje pychy czy też pobożności to odpowiadają mu ogromnymi oczami. No cóż, za dużo od nich wymaga. A i oni go lekceważą. Na praktykach wystarczająco się nasłuchałam na ten temat. Ale spokojnie, postaram się o pytania łatwe, proste i konkretne, z treści, które z nimi przerobiłam. W ostateczności może prześlę je meilem księdzu. Jakbym faktycznie czuła się na tyle słabo. Tak jak na przykład dzisiaj. W planach miałam udanie się na spotkanie Duszpasterstwa Akademickiego z S-ca. Jego opiekun akurat wrócił z diecezjalnej jubileuszowej pielgrzymki do Rzymu, miał podzielić się wrażeniami. To musiało być interesujące przeżycie. I co z tego, iż bardzo chciałam na nie pojechać, skoro nie byłam w stanie chodzić. Dobrze, iż mam L4 do końca tygodnia - nie muszę się martwić co z pracą i uczelnią. Siła wyższa. Ale mam też nadzieję, iż w piątek polepszy mi się na tyle, aby przeegzaminować chociaż część gagatków. Bo coś czuję, iż jak zostaną z tym z Księdzem Niosącym Światło to może być różnie. I nikt ich nie uratuje z tarapatów.
Ogólnie to ksiądz namawiał mnie do wyjazdu do tego Rzymu, kiedy była pora zapisów. Ale już dwa lata temu pojechałam do Wiecznego Miasta pod koniec roku akademickiego i potem miałam kurcgalopek ze wszystkim. Zresztą i tak jadę do Rzymu, tyle iż na Jubileusz Młodych na przełomie lipca i sierpnia. Gdybym pojechała na diecezjalną pielgrzymkę, to musiałabym z niego zrezygnować ze względów finansowych. Poza tym, gdyby tak nasilenie mojej choroby nastąpiło na pielgrzymce to byłoby nie za ciekawie. Tymczasem wycięli mi zajęty chorobowo obszar i w teorii powinno być dobrze na jakiś czas. Z drugiej strony, na pielgrzymce raczej bym się niczym aż tak nie zdenerwowała i nie skończyłoby się to dla mnie szpitalem. Ech, za dużo gdybania. Stało się, nie pojechałam i nic się nie stało. A na Jubileuszu Młodych znowu udało mi się załapać na wolontariat. Chociaż dużo bardziej cieszę się na kanonizację Frassatiego. Bo mam nadzieję, iż ona odbędzie się zgodnie z planem Franciszka.
Właśnie, muszę zagadać do księdza Krisa, czy by mi nie pożyczył relikwii Jurka Frassatiego. Wiecie, był patronem rocznika, w odniesieniu do jego osoby przekazywałam nastolatkom treści związane z przygotowaniem do bierzmowania. Dobrze by było, gdyby był z nimi obecny w tym ważnym dniu. Mam nadzieję, iż ksiądz się na to zgodzi...
A tu już zdjęcie z zeszłego roku ze znajomymi z Duszpasterstwa Akademickiego z Frassatim na obrazie
Idź do oryginalnego materiału