2184. Być mistrzem własnego życia

na-sciezkach-codziennosci.blogspot.com 14 godzin temu
Kiedy w listopadzie ubiegłego roku zmarł wicemistrz paraolimpijski z Paryża w szabli i brązowy medalista w szpadzie Michał Dąbrowski, moje myśli powędrowały w stronę innego polskiego parasportowca, Jacka Gaworskiego. Szczerze powiedziawszy to wcześniej praktycznie nic o nim nie wiedziałam, aż do chwili, kiedy w Internecie pojawił się >>ten<< artykuł. Wstrząsnął mną. I to bardzo.
Michał i Jacek - oboje byli parasportowcami, oboje reprezentowali Polskę na paraolimpiadzie (Jacek w Rio de Janeiro w 2016 roku, Michał w Paryżu), oboje zdobyli medale, i oboje chorowali na nowotwory. Michał zmagał się z nowotworem przewodów żółciowych wewnątrzwątrobowych, Jacek z nowotworem mnogim rdzenia kręgowego oraz złośliwego czerniaka błon śluzowych. Obie choroby bardzo ciężkie i raczej nie rokujące. A mimo to obydwaj zdołali dowieść swojej wytrwałości i hartu ducha, kiedy mimo bólu i cierpienia stawali na planszy i walczyli najlepiej, jak było ich na to stać.
Ale walczyli też w życiu. O jutro bez bólu, o nierefundowane leki, o życie bez bólu, o lepszy los. Michał zakończył tą walkę w listopadzie. Zaledwie trzy miesiące po zdobyciu medali na igrzyskach paraolimpijskich i dzień po odznaczeniu go Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski. Informacja o śmierci Jacka Gaworskiego przyszła dwa dni przed jego urodzinami. Wiadomo, iż nikt nie będzie żył wiecznie, ale jakoś tak dziwnie mi się zrobiło mi się, kiedy o tym przeczytałam.
Cokolwiek by o nich nie myśleć - byli mistrzami nie tylko w sporcie, ale i w prywatnym życiu. I walczyli do końca, jak niejeden sportowiec. A może teraz w dalszym ciągu walczą gdzieś tam...
Jacek Gaworski (13 maj 1967 - 11 maj 2025)
Idź do oryginalnego materiału