![]() |
Biała koszulka i żółte poduchy nawiązują do kolorów flagi Watykanu |
Wraz z rozpoczęciem się konklawe ludzie na Wydziale Teologicznym obstawiali ile będzie trwało tym razem konklawe. Duch Święty i jego natchnienie to jedno, ale patrząc na długość ostatnich dwóch wyborów papieży (Benedykta XIV oraz Franciszka) obstawiałam, iż wszystko potrwa góra dwa dni. Wiadomo, nigdy człowiek nie zgadnie ile to potrwa, bo równie dobrze głosowania mogły trwać tygodniami, ale te czasy chyba już minęły. Jak się okazało, przeczucie mnie nie myliło.
W środę raczej nie spodziewałam się niczego konkretnego. Wieczorem obejrzałam retransmisję rozpoczęcia konklawe, potem czarny dym. Można się było tego domyśleć. Jeszcze przejrzałam faworytów do objęcia trony papieskiego. Gdzieś tam mignął mi kardynał Krajewski. Nie spodziewałam się, aby ponownie przyszedł czas na papieża-Polaka, chociaż znowu nie było wiadomo, jak powieje Duch Święty.
W czwartek rano zaczepiła mnie na osiedlu przyszywana ciocia z pytaniem, czy wybrali już papieża, bo ktoś już mówił, iż tak. Odpowiedziałam jej, iż jeszcze nie, ale może już tego wieczoru, może nazajutrz będzie już wszystko wiadomo. Chyba.
Na uczelnię jechałam czytając dopiero co wydaną w Polsce autobiografię papieża Franciszka zatytułowaną po prostu "Nadzieja". Jak dla mnie jest to znakomite podsumowanie nie tylko pontyfikatu papieża, ale też całego jego życia. Piękna, poruszająca książka, taka od serca, co się czuje podczas lektury.
Podczas zajęć wszyscy byli poruszeni. Chociaż nie mam internetu ani w komórce, ani na laptopie, to mniej więcej wiedziałam co się dzieje w Watykanie z relacji innych. A w Watykanie nie działo się nic. szczególnego - czarny dym zwiastował, iż kardynałowie jeszcze nie doszli do porozumienia. To też było do przewidzenia. Po zajęciach na uczelni poszłam do pracy, a po pracy - na "Piekarnik". Tego dnia jednak ksiądz Kris świętował rocznicę swoich święceń kapłańskich z kolegami z rocznika, więc my poszliśmy na wieczorną Mszę do archikatedry.
Msza już trwała, już było po Ewangelii, kiedy z zakrystii wyszedł (chyba) kościelny i żwawym krokiem podszedł do kapłana sprawującego Mszę świętą. "Wybrali" - przebiegło mi po głowie, a moje przypuszczenia zostały potwierdzone chwilę potem przez celebransa. Chwilę potem, po kilkunastodniowej przerwie, w modlitwie po przemienieniu, ponownie modliliśmy się za papieża, choć choćby nie wiedzieliśmy za jakiego. Po okolicy roznosił się przez dłuższy czas donośny dźwięk dzwonów, oznajmujący wybór głowy Kościoła, a na moją komórkę, oczywiście z wyłączonym dźwiękiem, próbował dodzwonić się tata z radosną nowiną. W 1978 roku, ten, który żył z dala od cywilizacji, o wyborze papieża Polaka dowiedział się bardzo gwałtownie podczas zajęć katechetycznych w Domu Katolickim. Ów Dom znajduje się natomiast tuż przy bazylice, w której Wojtyła przyjmował pierwsze sakramenty i kilkadziesiąt kroków od domu, w którym się urodził. Nie wiem, jak to było w innych kościołach, ale w archikatedrze na zakończenie wybrzmiało donośne "Te Deum".
Po zakończonej Mszy udaliśmy się do seminarium, gdzie mieliśmy się modlić za diakonów, którzy dwa dni później mieli przyjąć święcenia kapłańskie. Zamiast tego zgromadziliśmy się w auli, gdzie na ekranie wyświetlano transmisję z Watykanu. Poczułam się niczym w kinie. Trochę to trwało, zanim 268 sukcesor św. Piotra pokaże się wiernym, więc dałam tacie znać, iż już wszystko wiem.
W końcu, po niecierpliwym oczekiwaniu, padły te znamienne słowa: "Habemus Papam":
Z niecierpliwością czekałam tych kilka chwil, aż padnie jego nazwisko i chociaż Prevost nic mi nie mówiło, to i tak cieszyłam się na ten wybór. Atmosfera była wyjątkowa - kiedy ogłoszono nazwisko kardynała, który został papieżem i jakie wybrał imię, wszyscy zgromadzeni na auli zaczęli bić brawo, a spora część odpaliła internet, aby zobaczyć kto to jest. Zaś kiedy udzielał swojego pierwszego błogosławieństwa "Urbi et orbi", wszyscy wstali z miejsc. Myślę, iż gdybym była w domu, to zachowałabym się zupełnie inaczej. No, ale siła tłumu robi swoje.
Po skończonej transmisji udaliśmy się do kaplicy seminaryjnej na zaplanowaną modlitwę. Każdy z nas na swój sposób przeżywał to, co się przed chwilą stało. Dla większości z nas to trzeci wybór papieża w życiu, dla większości - pierwszy w miarę świadomy. I naprawdę cieszę się, iż miałam okazję go przeżyć w takich okolicznościach. I czekam na spotkanie z nim na przełomie lipca i sierpnia.
![]() |
W seminarium |