2166. Podcast na zajęcia

na-sciezkach-codziennosci.blogspot.com 1 dzień temu
Po chwilowej sławie z powodu prawie przejścia trasy naszej miejskiej Ekstremalnej Drogi Krzyżowej (że też Ksiądz Niosący Światło musiał mnie tak wychwalić na Kręgu Biblijnym) przyszły dni zwane powszednimi. Nogi doszły do siebie, a więc jest dobrze. Już choćby mogę bez problemu podbiegać to tu, to tam, co jest niezwykle przydatne w życiu, w którym jest się zdanym na nie oraz na punktualność komunikacji miejskiej. A z tym ostatnim różnie bywa.
Ostatnio nagrywaliśmy w grupie z pedagogiki podcast na temat dzieci w wieku 4-6 lat (i dzięki temu dotarłam na Krąg Biblijny dopiero po godzinie). Wszystko za sprawą przedmiotu Opieka nad małym dzieckiem, który mamy z tą kobietą, której chyba nie przypadłam do gustu. Sprawa z listą się wyjaśniła, ale mam wrażenie, iż na siłę szuka powodów, aby pokazać, iż nie nadaję się do bycia pedagogiem. Te jej docinki, ten sposób zwracania się do mnie, tak inny, niż do reszty. choćby inni to zauważyli. Nie każdy musi mnie lubić, ale bez przesady. Jedyne co mogę zrobić to zagryźć zęby i jakoś dotrwać do końca semestru. Z moich obliczeń wynika, iż to już bliżej niż dalej, więc nie jest źle. A co nas nie zabije, to nas wzmocni. Dla mnie ważne jest, iż realizuję się w pracy na świetlicy środowiskowej, i iż przełożeni nie mają do mnie większych uwag (bo mniejsze uważam za coś oczywistego i naturalnego, i choćby dobrze, iż są, bo dzięki nim wiadomo, co można polepszyć w swojej pracy). A zdanie wykładowczyni... Niech je ma, skoro jest jej z tym dobrze.
Co do samego podcastu to interesujące doświadczenie, chociaż już rok temu też nagrywaliśmy podobną audycję (też na zajęcia z tą wykładowczynią), tyle iż z diagnozy pedagogicznej (czy coś w tą deseń). A więc takiej znowu nowości pod tym względem nie było. Ja tylko dziękuję pozostałej części naszego teamu, iż zgodzili się, abym nie miała tak dużo do czytania / powiedzenia, dzięki czemu zamknęliśmy całość w ok 40 minutach. Trochę jest o rozwoju fizycznym, trochę o społecznym i psychicznym, trochę o buncie, śnie i żywieniu takich maluchów. A więc mały misz-masz, albo... sałatka owocowa. Ten ostatni termin został wymyślony przez dzieciaków z naszej świetlicy i oznacza praktycznie takie wszystko złączone do kupy.
Można powiedzieć, iż drugi z projektów został ukończony. Mam tylko nadzieję, iż wykładowczyni go zaakceptuje i nie będzie miała zbyt wielu ale. Chociaż z nią nigdy nic nie wiadomo. No i co z nią zrobisz? Nic nie zrobisz. a wiem, iż nie jestem człowiekiem bez wad, ale mam też chyba zalety, czy też mocne strony, mimo wszystko. Może mniej ich, niż wad, może znajdą się 3-4, ale zawsze będą. I tego się trzymajmy.
Idź do oryginalnego materiału