2129. Muzyczna ruletka

na-sciezkach-codziennosci.blogspot.com 3 dni temu
W walentynkowy wieczór Polacy po raz kolejny wybrali reprezentanta naszego kraju podczas 69 Konkursu Piosenki Eurowizji, który odbędzie się w maju w Bazylei. Hm... z tym wybieraniem to różnie bywało. Pamiętam, iż np. zespół "Ivan i delfin" w 2005 roku został wybrany przez profesjonalne jury, natomiast już w następnym roku "Ich Troje" zostało wybrane w głosowaniu telewidzów. Rok temu "Luna" została wybrana przez jury, teraz jednak postawiono na głos ludu. Od czego to zależy nie mam pojęcia, aż tak bardzo nie wnikałam nigdy w regulamin wybierania polskiego reprezentanta.
Do konkursu stanęli następujący wykonawcy:
  1. Chrust
  2. Kuba Szmajkowski
  3. Justyna Steczkowska
  4. Tynsky
  5. Maria Marx
  6. Sw@da x Nichos
  7. Janusz Radek
  8. Marien
  9. Teo
  10. Sonia Maselik
  11. Dominik Dudek
Muszę przyznać, iż większość z powyższych piosenkarzy jest mi zupełnie nieznana. Tak adekwatnie wcześniej spotkałam się z Kubą Szmajkowskim, Januszem Radkiem oraz Justyną Steczkowską, która już raz reprezentowała nasz kraj na tym konkursie w 1995 roku w Dublinie z piosenką "Sama":

Nie słyszałam też wcześniej utworów przygotowanych przez kandydatów na reprezentantów naszego kraju, tą przyjemność zostawiłam sobie na piątkowy wieczór. Jedyne na co się skusiłam, to na przeczytanie krótkich charakterystyk tych, których dotąd nie znałam. Warto wiedzieć, z kim ma się do czynienia.
Z telewizora wydobywały się dźwięki poszczególnych propozycji piosenek, ja zaś chłonęłam każde ich słowo, choćby o ile dotąd go nie znałam. Nie szkodzi, grunt iż wpasowywał się brzmieniowo w całość. Przy "Tempie" "Chrustu" wystukiwałam palcami o stół rytm "Hej dana", zachwycałam się delikatnością głosu Kuby Szmajkowskiego podczas śpiewania "Pray", wraz z zgromadzoną na widowni publicznością klaskałam do "Gai" Steczkowskiej, czy też zachwycałam się charyzmatycznym Januszem Radkiem. A to przecież tylko cztery różne zachowania do czterech wykonawców. Oprócz wykonań piosenek kandydatów można było usłyszeć też "Color of your life" w wykonaniu Michała Szpaka (nota bene jedną z moich ulubionych polskich, chociaż wykonanych w języku angielskim, piosenek na Eurowizję), czy też jego... "Hakuna Matata".
Najwięcej emocji wzbudziło ogłoszenie wyników głosowania telewidzów. Już wcześniej bukmacherzy obstawiali, iż prawdopodobnie to Justyna Steczkowska pojedzie do Bazylei. I nie pomylili się. Polską piosenką na Eurowizji 2025 będzie jej "Gaja". Tym samym piosenkarka będzie miała okazję po raz drugi stanąć na eurowizyjnej scenie. W sumie, w pewnym momencie sama miałam przysłowiowe ciary na plecach, słuchając jej piosenki.

Nie mniejszych emocji dostarczył mi wczorajszy finał The Voice Senior. Akurat wieczorem brało mnie jakieś przeziębienie (jak to dobrze, iż nie pojechałam w góry z Ciemnymi Typami, bo bym się doprawiła, a przecież dzisiaj jeszcze zaliczałam przedmiot na wydziale). Tą edycję śledziłam wyjątkowo uważnie. Sama nie wiem dlaczego. Być może głosy starszych ludzi tak bardzo mnie uspokajały po ciężkim tygodniu i pomagały przetrwać nasilający się ból? Każde wykonanie niosło ze sobą jakieś przesłanie, za każdym kryła się jakaś historia. Jak dla mnie nie dzieliły się one na lepsze i gorsze, no bo jakimi wskaźnikami je oceniać? Już bardziej powiedziałabym, iż wśród nich znalazły się takie, które szczególnie zapadły mi w serce. Podobała mi się "Noc komety" Krzysztofa Warzechy, "Piosenka o mojej Warszawie" Jana Stokowskiego, "Polska Madonna" Zofii Matuszewskiej, czy "Czekanie me to Ty" Wojciecha Bardowskiego.

To tylko niektóre z piosenek, które zapadły mi w pamięć, bo pewnie gdybym się tak zastanowiła, to przyszłoby mi ich do głowy znacznie więcej. Tym bardziej, iż niektóre usłyszane w programie piosenki nuciłam jeszcze przez pewien czas. Bardzo się cieszyłam, iż do finału dostał się Wojciech Bardowski, bo jego wykonania zawsze wzbudzały we mnie pozytywną gamę emocji. Tak po cichu liczyłam na to, iż wygra tą edycję, bo jak dla mnie był prawdziwym odkryciem tej szóstej edycji. I aż podskoczyłam z radości, kiedy okazało się, iż to do niego powędrowała główna nagroda. Ale, z drugiej strony, czyż można przejść obojętnie obok takiego wykonania:

Brawa dla wykonawcy i oczywiście nie mniejsze brawa dla jego trenera, którym był debiutujący w tej roli Robert Janowski. Co ciekawe, w normalnej edycji "Voice" jako trener debiutował Kuba Badach (wręcz uwielbiam słuchać coverów w jego wykonaniu, zwłaszcza kiedy mam gorszy dzień, albo czuję się tak sobie) i on również doprowadził swoją podopieczną do zwycięstwa. Syndrom debiutanta? Mam nadzieję, iż nie. Że także w kolejnych edycjach uda im się, jako trenerom wokalnym, powtórzyć ten sukces i szczerze cieszyć ze swoimi podopiecznymi.
Wojciech Bardowki i Robert Janowski (źródło zdjęcia)
Idź do oryginalnego materiału