2122. Nie taki brewiarz straszny

na-sciezkach-codziennosci.blogspot.com 1 miesiąc temu
Dawno nie byłam na "Piekarniku". A już na pewno nie od początku tego roku kalendarzowego. Bardzo chciałam być wtedy, kiedy u konkurencji opowiadaliśmy o Pier Giorgio Frassatim, w którym zakochałam się całym sercem. Żałowałam, kiedy poszliśmy kolędować do Pałacu Arcybiskupiego. Ale styczeń miałam tak intensywny pod każdym względem, iż mimo wszystko - nie dałam rady. Kojarzycie Matrycę Eisenhowera, którą przedstawiłam Wam jakiś czas temu? Myślę, iż w tamtym okresie wszystko co związane było z moim funkcjonowaniem w duszpasterstwie wpadło do przedziału: ważne, ale niepilne.
Paradoksalnie w samym środku sesji egzaminacyjnej nie powinnam mieć czasu w takie wypady. Ale obiecali mi, iż będę mogła wyjść wcześniej ze spotkania, a i materiał na mający odbyć się następnego dnia egzamin miałam w miarę opanowany. Po przeanalizowaniu całej sytuacji uznałam, iż adekwatnie mogłabym iść na najbliższe spotkanie. Tym bardziej, iż tematyka sama w sobie wydawała mi się interesująca - mieliśmy mieć gości z seminarium, którzy mieli nam przybliżyć tematykę brewiarza.
Wiele osób uważa, iż odmawianie brewiarza zarezerwowane jest tylko dla osób duchownych oraz konsekrowanych. Niewielu jednak wie, iż po terminie "brewiarz", w jego nazwie znajduje się zwrot: "liturgiczna modlitwa codzienna Ludu Bożego". A więc przewidziana jest dla wszystkich, również dla świeckich (chociaż osoby konsekrowane mają obowiązek modlić się nią). Są choćby specjalne skrócone wydania brewiarzy dla świeckich - posiadam choćby takie, kiedyś dostałam taki od księdza prowadzącego Duszpasterstwo Akademickie w S-cu. Taki dla kapłanów też miałam w dłoniach - czasami czytałam z niego jakąś modlitwę Księdzu Niosącemu Światło. Można też korzystać z wydania internetowego czy też aplikacji, gdzie każdego dnia z automatu pokazują się odpowiednie modlitwy.
Skąd się jednak wywodzi modlitwa brewiarzowa? Jest ona pozostałością, czy też spuścizną po modłach wznoszonych przez judaistycznych rabinów. Ogólnie chodziło w niej o całodzienną nieustanną modlitwę głównie psalmami. Z czasem poszczególne części brewiarza rozdzielono na poszczególne pory dnia. I tak jutrznia odmawiana jest wraz ze świtem, Godzina Godzin rozważana w godzinach południowych, nieszpory to modlitwa wieczorna, a kompleta - to ta, którą odmawia się przed snem. Ciekawostką jest to, iż pory odmawiania są takie same na całym świecie (oczywiście z uwzględnieniem stref czasowych), a więc księża w naszej strefie odmawiają zawarte w nim modlitwy wspólnie np. z papieżem. Główną modlitwą brewiarzową są psalmy. Nie sprawdzała, tego, ale podobno są w nim zawarte wszystkie psalmy z Księgi Psalmów. Warto też wiedzieć, iż układ modlitwy brewiarzowej ewaluował przez lata - na początku składały się na niego same psalmy, które były zmieszczone w jednym tygodniu. Z czasem jednak dodawano do niego różne inne teksty modlitewne, a same psalmy rozciągnięto na znany dzisiaj czterotygodniowy okres jutrzni i nieszporów. Z innych ciekawostek można przywołać zasadę panującą w zakonie franciszkańskim, iż zamiast jakiejś części brewiarza można odmówić ileś "Ojcze nasz". Związane to było z tym, iż nie wszyscy bracia w średniowieczu potrafili czytać, a także z tym, iż był to zakon wędrowno-żebraczy, przez co ciągle był w trasie i trudnością byłoby wrócić o odpowiedniej porze dnia do klasztoru.
No i wyjaśniła mi się pewna myśl nie dająca mi spokoju - co w przypadku, kiedy kapłan jest chory i nie da rady odmówić danej części brewiarza przewidzianej na dany dzień. Albo chociażby zmęczony po jakimś cięższym dniu. Albo coś mu wypadnie w czasie, kiedy będzie zbyt zajęty, aby to zrobić. W zasadzie to nic się nie dzieje, o ile nie wynika to ze zwykłego lenistwa, a z okoliczności. Bo tak naprawdę choćby czym innym jest tutaj ludzkie zmęczenie, a czym innym - ludzkie lenistwo. Warto wiedzieć, zwłaszcza kiedy Ksiądz Niosący Światło będzie mi marudził, iż znowu nie odmówił jakiejś części, bo zasnął i przespał odpowiednią porę.
Na zakończenie, a jakżeby inaczej, odmówiliśmy brewiarz, a konkretniej nieszpory. To jest zresztą jedna z naszych wspólnotowych tradycji. Na ten moment połączyliśmy się z przebywającym w Hiszpanii księdzem Krisem, który odmówił je razem z nami.
To spotkanie zakończyło się wyjątkowo wcześnie, bo już przed 21. Dzięki temu w domu byłam po godzinie 22. Miałam więc czas na ostatnią powtórkę przed tym, co mnie czekało na następny dzień. No właśnie, powtórkę, a nie naukę. Egzamin z pedagogiki kultury zdałam zadziwiająco dobrze, chociaż materiału było dość sporo.
Idź do oryginalnego materiału