
Z drugiej strony nie należy zapominać o tych, którzy w jakiś sposób próbowali ratować innych, szczególnie wyznawców judaizmu. Dzisiaj wielokrotnie potępia się to, iż brali za to pieniądze... Tylko, iż często w ten sposób ukrywana rodzina po prostu dokładała się do wydatków związanych z ich utrzymaniem. Wiele z ludzi, którzy uratowali przedstawicieli Narodu Wybranego, zostało odznaczonych medalem Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata. W Jerozolimie, w Instytucie Yad Vaschem, każdy Sprawiedliwy ma posadzone swoje własne drzewo. Niedawno się dowiedziałam, iż również moja daleka rodzina została uhonorowana tym tytułem. Szkoda, iż nie wiedziałam o tym 3 lata temu, kiedy miałam okazję być w tym Instytucie.
27 stycznia, na pamiątkę wyzwolenia największego obozu koncentracyjnego, ustanowiono Międzynarodowy Dzień Pamięci o Ofiarach Holokaustu. Tego dnia w uroczysty sposób obchodzi się też samą rocznicę wyzwolenia Auschwitz. Do tego strasznego, budzącego strach miejsca przybywają oficjalne delegacje państwowe, ale też tych, którym udało się przeżyć. Jak można się domyśleć, większość z nich była jeszcze dziećmi, kiedy trafili za obozowe druty. Z roku na rok jest ich coraz mniej. Chociaż sama do siebie uśmiechnęłam się, kiedy przeczytałam, iż Marian Turski, autor pięknego powiedzenia, iż "Auschwitz nie spadło z nieba", ma powitać w przemówieniu przybyłych na uroczystości gości. Pięć lat temu mówił, iż prawdopodobnie nie dożyje kolejnej okrągłej, czyli tegorocznej rocznicy. Jak widać - stało się inaczej.
Nie oglądałam tego, co się działo podczas obchodów rocznicowych w Oświęcimiu - byłam w pracy. Potem przeczytałam relację "na żywo" prowadzoną przez onet.pl. Przynajmniej w uproszczeniu wiem, co się działo. Na youtubie pewnie są wrzucone przemówienia, ale na razie jedynie co na nim oglądam, to instruktaże związane z rozwiązywaniem zadań z logiki. Mam nadzieję, iż do przerwy międzysemestralnej nikt mi nie usunie tych przemówień. Jedynie przemówienie Mariana Turskiego przeczytałam w całości. Jakże przejmująco zabrzmiały słowa, iż tych, którzy przeżyli została "garstka". Jak bardzo wymownie wybrzmiał zacytowany przez niego wiersz poetki Henryki Łazowert, która zginęła w Treblince:
"Odjeżdżam gdzieś tam. Bardzo daleko.
Do stacji nieznajomej, której nie ma na żadnej mapie.
Nad dworcem niebo wisi jak wielkie, czarne wieko.
Lokomotywa krzyczy głosem bitego człowieka.
Kolejarze mają twarze jak papier.
Mam z sobą tylko jedną walizkę i jeden żal,
którego nikt nie próbował zgłębić.
Jestem bardzo spokojna i to czego nie widać,
bardzo smutna.
Bądź zdrów, mój daleki.
Są serca, gdzie nic się nie zmienia.
Mnie już nie ma. Nie ma".
Przypominał o tym, iż ciągle pojawiają się czterej jeźdźcy apokalipsy - wojna, zaraza, głód i śmierć, a ludzie są porażeni i sparaliżowani strachem, przez co czują się bezradni. Przywołał tutaj tekst piosenki napisany przez Rabiego Nachmana: "Cały nasz świat, świat, nasz świat, jest niczym bardzo wąski pomost. A co najważniejsze: Nie bać się wcale". Pan Marian wyciągnął z niego prostą radę - nie należy się bać. Przestrzegał też przed tym, iż we współczesnym świecie widać wielki wzrost antysemityzmu, a to przecież on doprowadził do Holokaustu. Przywołał tutaj Deborah Lipstadt, która nazwała to zjawisko "tsunami antysemityzmu" i przypomniał, iż to jej odwaga i wytrwałość w walce z zaprzeczeniem Holokaustu zakończyła się sukcesem po wygranym z Davidem Irvingiem procesie. Nie powinno bać się wykazywać takiej samej odwagi teraz, kiedy Hamas zaprzecza masakry, jakiej dokonał 7 października. A także przeciwstawiać teoriom spiskowym mówiącym, iż wszystko co złe to skutek spisków nieokreślonych grup społecznych, w tym Żydów. Apelował też o to, aby nie bać się przekonywać samych siebie, iż możliwe jest rozwiązywanie waśni między sąsiadami. Przypomniał, iż od setek lat na różnych kontynentach, różne narody, narodowości oraz grupy etniczne mieszkały i żyły między sobą. Wzajemne uprzedzenia, hejtowanie czy też nienawiść doprowadziły między nimi do konfliktów zbrojnych. Co prawda zawsze kończyło się to przelewem krwi, są jednak też doświadczenia pozytywne, gdzie obie strony dochodzą do wniosku, iż nie ma innego sposobu na zapewnienie spokojnego i bezpiecznego życia swoim dzieciom i przyszłym pokoleniom, jak uzyskanie kompromisu.
![]() |
źródło zdjęcia |
Oprócz Mariana Turskiego podczas uroczystości przemawiało również trzech innych byłych więźniów obozu w Auschwitz - Janina Iwańska, Tova Friedman oraz Leon Weintraub.
80 rocznica wyzwolenia obozu w Auschwitz spowodowała przybycie wielu delegacji z Polski i z zagranicy. Wartą uwagi była obecność Karola III, króla Wielkiej Brytanii (jest to jego jedyna wizyta jako króla w naszym kraju) oraz prezydenta Ukrainy, Wołodymira Załeskiego, który z pochodzenia jest Żydem. W pewnym momencie delegacje zapalały świeczki dla ofiar holokaustu. Kiedy zrobił to Załeski, rozbrzmiały gromkie brawa.
Chociaż ostatnio mam nieco napięty a zarazem nerwowy czas, udało mi się przeczytać kolejną z książek autorstwa Anny Herbrich opowiadających o nietuzinkowych kobietach. Tym razem, z uwagi na zbliżającą się rocznicę wyzwolenia obozu w Oświęcimiu oraz Międzynarodowego Dnia Pamięci o Ofiarach Holokaustu wybrałam tą, która opowiada o niewiastach, które przeżyły zagładę Narodu Wybranego. I chociaż nie jest to łatwa lektura, to wyjątkowo mnie wciągnęła. A dzięki temu miałam chwilę odpoczynku od książek związanych ze studiami. Przy okazji skłoniła mnie do refleksji i zastanowienia się, co ja bym zrobiła w ich sytuacji. I tylko należy mieć nadzieję, iż nigdy się w takiej nie znajdę.
Tytuł: "Dziewczyny ocalałe. Prawdziwe historie"
Autor: Anna Herbich
Wydawnictwo: Znak Horyzont
Kraków 2020
Liczba stron: 302Wiedziałam, iż prędzej czy później sięgnę po tą książkę. Zwłaszcza, iż już wcześniej czytałam inne książki z tej serii i tej samej autorki i byłam nimi oczarowana. Każda przedstawiona historia wbijała w fotel i pozostawiała wiele przemyśleń. Nie da się przejść obojętnie obok wspomnień kobiet, które przeżyły wywózkę na Syberię w 1940 roku, rzeź na Wołyniu, czy też ukrywających w swoich mieszkaniach Żydów. Wiedziałam, iż w przypadku kobiet, które przeżyły piekło holokaustu wcale nie będzie inaczej.
Anna Herbich kolejny raz zebrała w książkę wspomnienia kilku kobiet, które doświadczyły na własnej skórze, czym było prześladowanie ludności nie tylko będącej Żydami, ale też mającej tylko żydowskie korzenie. Danuta, Krystyna, Zofia, Aleksandra, Agata, Inka i Niusia. Siedem różnych kobiet, siedem historii, siedem narracji ukazujących, jak wyglądał antysemityzm z perspektywy tak adekwatnie dzieci, bo bohaterki w chwili, kiedy toczyły się wspomniane wydarzenia miały po kilka lat. Jedne pochodziły z tradycyjnych żydowskich rodzin, inne z zasymilowane, jeszcze inne miały jedynie żydowskich przodków. Ale to wystarczyło, aby spotkał je podobny los. Im się jednak udało - pomimo wiecznego ukrywania się, przebywania w różnych gettach i obozach, głodu - przeżyły. Bardzo często bowiem okazywało się, iż w tej całej machinie zła znajdował się trybik, który do niej nie pasował i blokował cały mechanizm. Czasami była to polska rodzina ukrywająca żydowską rodzinę, innym razem przekupiony policjant czy też siatka przemytnicza. Dzięki nim wspomniane kobiety nie zostały zgładzone. I stały się swoistym "głosem z przeszłości". Także tych, którzy nie mieli takiego szczęścia.
Świadków historii dziejących się blisko 80-85 lat temu jest coraz mniej. A to właśnie ich relacje wydają się być najcenniejsze, nacechowane emocjonalną nutką, refleksyjnością, przemyśleniami. Dajmy im więc mówić, chociażby za pośrednictwem takich książek, jak ta, póki pozostało okazja. Pozwólmy, aby pamięć i świadectwo tamtych dni nie zniknęło bezpowrotnie wraz ze śmiercią ostatniego świadka, ale przetrwała na kartach książek, kliszach filmowych, wywiadach. Oby takich książek, pisanych sercem, było coraz więcej i oby nie zabrakło osób, które będą "kolekcjonować" takie wspomnienia.