Na wspinaczce na Kopiec Kraka minęła mi pierwsza część dnia. Musiałam jednak jakoś zagospodarować sobie popołudnie. Tym bardziej, iż pogoda była wręcz wymarzona na zwiedzanie. Znacie już mojego fioła na punkcie holokaustu oraz kultury żydowskiej, postanowiłam więc iść tym tropem. Bez mapy, bez nawigacji udałam się na tramwaj, który dowiózł mnie na Plac Bohaterów Getta. Jak można się domyśleć, to właśnie tam znajdowało się krakowskie getto. Do dzisiaj choćby pozostał po nim mur (następnym razem spróbuję go odnaleźć, bo już wiem, gdzie go szukać). Ale można też tam zobaczyć pomnik składający się z 70 krzeseł upamiętniający ofiary getta, czy też legendarną fabrykę emalii Oscara Schindlera.
Zaskakujące dla mnie jest to, jak historyczna architektura przeplata się z tą nowoczesną.W centrum placu znajduje się słynna Apteka pod Orłem. Była to jedyna apteka działająca na terenie dzielnicy żydowskiej prowadzona przez jedynego Polaka w niej żyjącego - Tadeusza Pankiewicza. Myślę, iż nietrudno się domyśleć, iż jej działalność polegała nie tylko na wydawaniu klientom medykamentów...
Właściwie miałam już wracać w okolice hostelu, w którym nocowałam, kiedy moim oczom ukazał się drogowskaz ukazujący drogę do słynnej Synagogi Tempel. o ile miałabym wskazać jeden obiekt, który bezsprzecznie kojarzy mi się z krakowską dzielnicą Kazimierz, to na pewno była by to ona. Moje plany uległy błyskawicznej modyfikacji - być tak blisko i nie skorzystać z okazji? Przecież to grzech.
Tym sposobem wkroczyłam w zupełnie oddzielny świat, który jeszcze 100 lat temu był światem kultury żydowskiej. W zasadzie dalej czuć w niej ducha minionej epoki. Może dlatego, iż w dalszym ciągu można w niej zobaczyć wyznawcę judaizmu oraz sklepiki oferujące koszerne jedzenie.
Przez pewien czas błądziłam po tych uroczych uliczkach chłonąc dochodzący mnie zewsząd gwar. Dopiero po jakimś czasie trafiłam na pewien budynek. Tak jak przypuszczałam, była to synagoga, a konkretniej Synagoga Wysoka. Od tego momentu starałam się iść ich śladem. W ten sposób trafiłam na dwie synagogi - Kupa i oczywiście Templa. Co prawda nie miałam internetowej nawigacji, ale przy każdym ze wspomnianych obiektów była mapa. Wystarczyło zapamiętać tylko ulice, które trzeba minąć.
Synagoga Wysoka.
W sobotę wyznawcy judaizmu świętują szabat. Podczas mojego spaceru minęłam wielu wyznawców religii mojżeszowej, ale takich nakryć głowy jak poniżej nie widziałam choćby w samej Jerozolimie.
Żydowski cmentarz - kirkut.Synagoga Kupa.
Synagoga Tempel.
Tak, jak znakiem rozpoznawczym katolickich świątyń są krzyże na szczycie, tak symbolem synagog jest sześcioramienna Gwiazda Dawida na górze oraz tablice z dziesięciorgiem przykazań nad wejściem do nich.
W ogóle to uwielbiam takie stare kamieniczki ciągnące się wzdłuż ulic. Czasami choćby chętnie bym w takich zamieszkała.
Kościół p.w. Bożego Ciała wyróżnia się na tle żydowskich świątyń.To była spontaniczna i niezbyt zaplanowana trasa, ale takie też mają swój urok. Przy okazji przygotowywania tej notatki trafiłam na opis trasy zabytków żydowskich, obejmującą w dużej mierze głównie właśnie krakowski Kazimierz. Ogólnie widziałam mapy już podczas spaceru po dzielnicy, ale bałam się, iż tak się w to wszystko wkręcę, iż nie zauważę jak się ściemni i będę miała kłopot z wejściem do hostelu, w którym nocowałam.
Ale z drugiej strony mam już zaplanowany kolejny pobyt w Krakowie - na pewno będę chciała jeszcze lepiej poznać teren byłego nazistowskiego obozu koncentracyjnego w Płaszowie, krakowskiego getta oraz ową trasę zabytków żydowskich. Muszę koniecznie zrobić sobie mapę, wedle której chcę zwiedzać Gród Kraka. Może uda mi się ją zakupić, albo po prostu ją wydrukuję z internetu. Mam nadzieję, iż moja wyprawa odbędzie się dużo szybciej niż za rok. Może na wiosnę uda się wygospodarować chociaż dwa dni na taką wycieczkę.
Nie daje mi spokoju ta druga trasa, którą pamiętam z zajęć terenowych, a nie mogę trafić na jej trop w internecie. Nie tracę jednak nadziei, ale z drugiej strony zastanawiam się, czy moja pamięć nie spłatała mi po prostu figla. Może tylko mi się wydawało, iż wtedy podążaliśmy jakimś konkretnym szlakiem? A może był on zupełnie w innej części Krakowa? Może kiedyś trafię na jego ślad.