20 lat walki WHO z paleniem. Efekty? Mizerne. Tematy zastępcze: nowe zakazy na horyzoncie

natemat.pl 17 godzin temu
Światowa Organizacja Zdrowia od 20 lat prowadzi wojnę z papierosami. Efekt? Jest odrobinę lepiej, ale epidemia nikotynowa wciąż ma się zaskakująco dobrze. Zamiast „końca palenia” mamy raczej nową erę zakazów, sporów o e-papierosy i wielu symbolicznych gestów, które politycy z reguły lubią bardziej niż żmudne, przemyślane reformy. Tylko czy naprawdę tędy droga?


20 lat walki z papierosami: co WHO naprawdę zrobiło?


Początek globalnego “rzucania palenia” z pomocą WHO to rok 2003: państwa członkowskie przyjmują Ramową konwencję WHO o ograniczeniu użycia tytoniu (FCTC). Konwencja wchodzi w życie w roku 2005 r. Do dziś ratyfikowały ją 182 państwa, co oznacza to, iż do ograniczenia palenia zobowiązało się, teoretycznie, 90 proc. światowej populacji.

Na bazie Konwencji, kilka lat później, opracowana została strategia MPOWER, czyli sześć filarów polityki antypapierosowej:

Monitor, czyli monitoruj odsetek palaczy.


Protect, czyli chroń przed dymem tytoniowym, wdrażaj zakazy palenia w miejscach publicznych.


Offer help, czyli oferuj pomoc w rzuceniu palenia.


Warn, czyli ostrzegaj: prowadź kampanie, umieszczaj drastyczne obrazy na paczkach papierosów itp.


Enforce, czyli egzekwuj zakaz reklamy papierosów i sponsoringu wydarzeń przez koncerny tytoniowe.


Raise taxes, czyli podnoś podatki na wyroby tytoniowe.


Powyższe założenia wdrażane były stopniowo. Według najnowszych danych WHO, w 2007 r. zaledwie 15 proc. światowej populacji żyło w krajach, które wdrażały przynajmniej jedno z założeń polityki antynikotynowej. W roku 2024 r. było to już ok. 75 proc, czyli ok. 6,1 miliarda ludzi.

Pytanie tylko, czy rzeczywiście stosowanie sugerowanych przez WHO praktyk przełożyło się na sukces, czyli w tym przypadku, wyeliminowanie dymu papierosowego z naszego otoczenia?

Co mówią liczby: sukces czy rozczarowanie?


Spójrzmy na dane, które w swoim najnowszym raporcie przytacza WHO. 25 lat temu na świecie papierosy paliło blisko 1,4 mld palaczy co odpowiadało 34,3 proc. ówczesnej populacji, wynoszącej blisko 6,5 mld osób. Rok temu liczba palaczy papierosów spadła nieznaczne, zaledwie do poziomu 1,2 mld. W procentach widać dużą zmianę, bo palacze to niecałe 22 procent globalnej populacji, która w ciągu ćwierćwiecza wzrosła o blisko 2 miliardy osób.

Światowa Organizacja Zdrowia chwali się dużym statystycznym spadkiem liczby palaczy, ale nie zwraca uwagi na fakt, iż dużą część z nich – ponad 100 milionów osób, to dorośli palacze papierosów, którzy wybrali e-papierosy albo podgrzewacze tytoniu zamiast najbardziej szkodliwego palenia tytoniu. W dodatku zgodnie z zapowiedziami, spadek miał być znacznie większy. Do roku 2025 liczba palaczy miała zmniejszyć się dokładnie o jedną trzecią. Czyli blisko 50 milionów palaczy miało już rzucić nałóg. Tak się nie stało

WHO szacuje, iż wdrożenie pakietu MPOWER “uratowało” choćby 300 mln osób, które zaczęłyby palić, gdyby nie wdrażano sugerowanych przez organizację polityk. Jest też druga strona medalu, czyli liczba osób, które co roku umierają z powodu chorób wywołanych przez palenie.

Spadek jest znaczny – z 8 do 7 milionów zgonów rocznie, w tym także biernych palaczy. To na pewno duży plus, ale pytanie czy wynika on z rosnącej liczby użytkowników alternatyw, czy – jak twierdzi WHO jest to skutek dwudziestu lat wdrażania Konwencji i miliardów dolarów wydanych na kampanie i wdrażanie kolejnych zakazów.

Europa: zakazy nie działają


Na Starym Kontynencie, jak w soczewce, widać, iż proponowana prze WHO polityka zakazów się nie sprawdza. Zgodnie z danymi WHO, Unia Europejska i kraje Europy są w czołówce, o ile chodzi o wdrażanie rekomendacji Światowej Organizacji Zdrowia. Jednocześnie Europa, o ile chodzi o walkę z paleniem papierosów stoi praktycznie w miejscu, a jedyne „zielone wyspy”, to kraje, które działają wbrew zaleceniom WHO, takie jak Szwecja, czy Wielka Brytania.

Te kraje wybrały politykę zachęcania dorosłych palaczy do zastąpienia palenia papierosów alternatywami, takimi jak snus, saszetki nikotynowe czy papierosy elektroniczne. Jednocześnie stawiają też mocno na profilaktykę, edukację i walkę z używaniem wyrobów nikotynowych przez nastolatki.

Europa pozostaje najbardziej „zadymionym” regionem świata: odsetek palących dorosłych wynosi tu około 25 proc., a tempo spadku jest zdecydowanie zbyt powolne. Na dodatek Unia Europejska wyróżnia się jednym z najwyższych odsetków palących kobiet, co jest rzadkością w ujęciu globalnym.

Prognozy WHO na kolejne lata są jeszcze bardziej niepokojące. Do 2030 roku Europa ma osiągnąć jedynie około 17 proc. redukcji palenia względem 2010 roku, podczas gdy globalny cel wynosi 30 proc. Oznacza to, iż kontynent nie tylko nie dogoni reszty świata, ale utrwali swoją pozycję regionu o najwyższym odsetku użytkowników tytoniu. W kolejnej dekadzie po papierosy sięgać będzie około 23 proc. dorosłych.

Brak globalnego podejścia do nikotyny: e-papierosy, podgrzewacze i saszetki


Jednym z największych wyzwań dla WHO okazała się rewolucja technologiczna w branży nikotynowej. Światowa Organizacja Zdrowia, która jeszcze w 2020 r. rozważała wykorzystanie m.in. papierosów elektronicznych, jako metody ograniczenia liczby zachorowań wśród dorosłych palaczy papierosów przez zamianę palenia na korzystanie z e-papierosów (europejskie biuro WHO pisało, iż dysponuje naukowymi dowodami, które wspierają takie podejście) teraz jest zdecydowanym wrogiem innych niż papierosy form konsumpcji nikotyny.

Nowe produkty: e-papierosy, podgrzewacze tytoniu czy nikotynowe saszetki doustne zdaniem rosnącej liczby badaczy, mogą one być „mniejszym złem” i alternatywą dla osób, które nie potrafią przestać korzystać z nikotyny. WHO zajmuje coraz bardziej radykalne stanowisko wobec nowych form korzystania z nikotyny i chce traktować je tak samo, a choćby surowiej niż papierosy. W efekcie panuje globalny chaos regulacyjny: część państw nowe produkty zakazuje, część promuje w ramach polityki redukcji szkód.

Co działa, ale jest „nudne” (i politycznie bolesne)?


Niezależnie od kontrowersji wokół nowych produktów nikotynowych, WHO wciąż podtrzymuje twarde stanowisko – najlepiej działają wysokie podatki i surowe zakazy, takie jak zakaz stosowania filtrów w papierosach czy stopniowy zakaz upraw tytoniu, bo takie propozycje są w tej chwili dyskutowane w Genewie, w czasie trwającego szczyt państw, które są stronami Konwencji.

Jednak właśnie te propozycje są najczęściej nieskuteczne albo przynoszą odwrotne skutki. Coraz wyższy poziom akcyzy w krajach Europy, wprowadzony często skokowo i bez odpowiedniego wsparcia służb, nie zmniejsza liczby palaczy i powoduje wybuch szarej strefy. Najbardziej drastycznym przykładem jest Francja, która od kilku lat jest rajem dla zorganizowanych grup przestępczych przemycających i podrabiających papieros. Mimo wysokich cen papierosów blisko co trzeci Francuz wciąż pali, a 40% procent papierosów wypalanych nad Sekwaną pochodzi z nielegalnych źródeł.

20 lat później: mniej dymu, dużo złudzeń


Po dwóch dekadach globalnej polityki antynikotynowej obraz jest więc mieszany. Z jednej strony liczba palaczy spada, a poziom społecznej akceptacji dla palenia obniżył się znacząco. Dzięki działaniom WHO miliony ludzi przestały palić lub nigdy nie zaczęły, a strefy wolne od dymu stały się normą w większości państw rozwiniętych.

Z drugiej strony, skala nałogu przez cały czas jest ogromna. Ponad miliard ludzi regularnie zażywa nikotynę, a liczba zgonów związanych z paleniem wciąż przekracza 7 milionów rocznie. W wielu regionach – zwłaszcza w Europie – trend spadkowy zwolnił, a walka z uzależnieniem wkroczyła w etap, który wymaga nie spektakularnych zakazów, ale konsekwencji, determinacji i poszukiwania nowych metod pomocy osobom uzależnionym od palenia papierosów.

Idź do oryginalnego materiału