1799. Szczęście trzeba dawkować

na-sciezkach-codziennosci.blogspot.com 9 miesięcy temu
Gdzieś kiedyś usłyszałam, albo wyczytałam, iż szczęście jest jednym z tych uczuć, którymi wręcz trzeba się nieustannie zachłystywać, bo i tak nie da się go przedawkować. Tymczasem osobiście uważam, iż ze szczęściem jest trochę tak jak z narkotykiem, pobudza, ale nie warto zbyt bardzo z nim przeholowywać, bo można je przedawkować. Jakie są objawy przedawkowanego szczęścia? Choćby takie, iż nic nas nie cieszy, jesteśmy coraz bardziej wybredni i wymagający, chcemy więcej i więcej, chociaż tego tak naprawdę nie potrzebujemy. Wszystko po to, aby być coraz bardziej szczęśliwsi, a i tak to nic nie daje. Dlatego czasami warto odsunąć coś w czasie, żeby jeszcze bardziej docenić to, co inni dla nas robią, abyśmy byli szczęśliwsi.
Już w zeszłym tygodniu wiedziałam, iż mam się spodziewać jakiejś drobnej przesyłki od Jadzi. Trochę mnie tym zaskoczyła, tym bardziej, iż z rozmowy wynikało, iż to będzie coś więcej, niż tylko symboliczna kartka z życzeniami bożonarodzeniowymi. Kto zna Jadzię, chociażby przez prowadzonego przez nią bloga, ten wie, jakie cudeńka potrafi stworzyć. Zresztą nie raz już mnie nimi obdarowała, za każdym razem wywołując u mnie ogrom radości. I już wtedy, podczas tego dialogu czułam, iż cokolwiek by to nie było, to moja reakcja będzie taka sama.
W środę otrzymałam SMS, iż przesyłka jest już w paczkomacie. Odebrałam ją w czwartkowy wieczór, byłam jednak tak padnięta, szczególnie uczestnictwem w otwartym mitingu AA*, iż po prostu nie miałam na to siły. W piątek, jak wspominałam, chciałam napisać artykuł na podstawie mojego wystąpienia na konferencji. Nie ukrywajmy, wymagało to ode mnie maksymalnego skupienia nad tym co robię. A znając moje reakcje na pewne sprawy, to po otwarciu przesyłki wpadłabym w taką euforię, iż uspokajanie się i dochodzenie do względnej równowagi emocjonalnej, trochę by trwało. A iż to był ostatni dzień na przesłanie pracy, mnie zaś jak najbardziej na tym zależało, otwarcie przesyłki musiało jeszcze zostać na chwilę przesunięte w czasie.
Dzisiaj już nic nie stało na przeszkodzie abym zobaczyła, czym tym razem obdarzyła mnie Jadzia. Otwarłam niewielkie pudełko, a tam... tadam!:
Coś dla ciała, czyli kompot wigilijny do zaparzenia (będzie idealny na zimowe, zimne wieczory) oraz wiśnie w czekoladzie:

I coś dla ducha, czyli: prześliczna kartka z cudownymi życzeniami:
Własnoręcznie wykonany przez Jadzię notes (będzie gdzie zapisywać kolejne pomysły na wiersze)
A także coś o czym marzyłam od dawna, i choćby próbowałam sama sobie takie coś zrobić, ale bez powodzenia: to grudniownik, czyli coś w stylu albumo-kalendarza, gdzie jest miejsce, aby każdego dnia coś wkleić lub zapisać. Wspaniała pamiątka na dalsze lata, bo i tegoroczny grudzień jest wyjątkowy. Już powoli planuję jak go wypełnię, chociaż nie ukrywam, iż szkoda mi troszkę niszczyć jego pierwotne piękno.
Tyle piękna, serca, pamięci i dobroci zmieściło się w jednej, niepozornej przesyłce. A ile euforii to we mnie wywołało... Tego nie da się opisać słowami.
I na koniec kolejna myśl odnośnie adwentu, tym razem arcybiskupa metropolii katowickiej, oraz tymczasowego biskupa mojej diecezji - Adriana Galbasa:

* To było jedno z zadań do wykonania (i napisanie z tego sprawozdania) w ramach przedmiotu Uzależnienia i współuzależnienie, które mamy na studiach
Idź do oryginalnego materiału