Powoli wracam do swoich stałych aktywności. Co ja piszę "powoli", adekwatnie to choćby szybko. Zaczęłam od czegoś zupełnie banalnego i niepozornego, ale dla mnie bardzo ważnego - od kolejnego spotkania czwartkowej grupy DA Centrum "Piekarnika".
Na pierwszym spotkaniu podobało mi się. Poznałam nie tylko nowe osoby, ale też dowiedziałam się sporo ciekawostek o świętych i błogosławionych bliskich sercom innych uczestników spotkania. O wielu z nich słyszałam, ale nie o wszystkich. I na odwrót - adekwatnie nikt wcześniej nie słyszał o świętym Józefie Bilczewskim, o którym im opowiedziałam (dla zainteresowanych -> >>link<<). Korzyść spotkania była więc obopólna. W ogóle sama atmosfera była bardzo sympatyczna i rodzinna, w ogóle nie miało się wrażenia, iż jest się nowicjuszem. Traktowali mnie jako pełnoprawnego członka grupy, zadawali pytania i wydaje mi się, iż słuchali. gwałtownie nabrałam śmiałości i pewności siebie, co w przypadku osoby raczej nieśmiałej (wbrew pozorom) nie jest takie łatwe. Już wtedy postanowiłam, iż to będzie droga mojej duchowej formacji i iż będę uczęszczała na spotkania, które są już po godzinach mojej pracy, w miarę swoich możliwości i sił.
W tym tygodniu nie byłam jednak w pracy, toteż musiałam dojechać wieczorem do Kato. Na szczęście wieczorem nie ma już takich korków jak w ciągu dnia, co w połączeniu z niekończącymi się remontami dróg sprawia, iż ta podróż trwa wieki. Czasami choćby dłużej niż dojazd do Krakowa w czasach, kiedy tam studiowałam. A przecież Gród Kraka jest dużo bardziej ode mnie oddalony, niż Kato. Jednak o 17:00 ta droga trwa przewidywane 30 minut (nie czepiam się tych kilka minut dłużej). Potem tylko zmieniłam środek transportu na tramwaj i już byłam pod budynkiem mojego Wydziału, gdzie w kaplicy realizowane są tymczasowe Msze święte dla członków duszpasterstwa. Ogólnie realizowane są one w krypcie archikatedry Chrystusa Króla, ale w tej chwili jest ona remontowana i trzeba było je gdzieś przenieść. A skoro roraty tradycyjnie realizowane są u na na Wydziale Teologicznym, to uzgodniono z jego władzami, iż Msze wspólnotowe na czas remontu też.
Po Mszy zwykle idzie się do oddalonego o kilkaset metrów budynku Duszpasterstwa Akademickiego. Jednak zważając na niedawne wspomnienie Wszystkich Świętych oraz Dzień Zaduszny, ksiądz Kris zabrał nas na znajdujący się niedaleko cmentarz. choćby nie wiedziałam, iż znajduje się on zaledwie ulicę dalej niż Wydział Teologiczny. Na miejscu ksiądz pokazał nam groby osób duchownych oraz znanych ludzi z różnych dziedzin życia. O każdym z nich usłyszeliśmy kilka słów, a także odmówiliśmy "Ojcze nasz" i "Wieczny odpoczynek" nad każdym z odwiedzonych grobów.
Próbowałam zrobić im zdjęcia wieczorem, bo oświetlone światłem palących się zniczy wyglądały bardzo zjawiskowo. Niestety, tamte fotografie niezbyt mi wyszły. Jednak nie mam ręki do robienia nocnych fotografii. Postanowiłam to nadrobić na drugi dzień i po zajęciach przebyłam tą samą trasę co dzień wcześniej. Tym razem wykonane zdjęcia mnie w miarę satysfakcjonowały, chociaż do idealności jest im bardzo daleko.
Niemal przy samym głównym wejściu na teren cmentarza znajduje się grobowiec, w którym spoczywają księża zmarli podczas sprawowania posługi duszpasterskiej w katowickiej archikatedrze. Wielu z nich było znanych księdzu Krzysztofowi, toteż opowiedział nam o nich w kilku słowach.
Na pierwszym spotkaniu podobało mi się. Poznałam nie tylko nowe osoby, ale też dowiedziałam się sporo ciekawostek o świętych i błogosławionych bliskich sercom innych uczestników spotkania. O wielu z nich słyszałam, ale nie o wszystkich. I na odwrót - adekwatnie nikt wcześniej nie słyszał o świętym Józefie Bilczewskim, o którym im opowiedziałam (dla zainteresowanych -> >>link<<). Korzyść spotkania była więc obopólna. W ogóle sama atmosfera była bardzo sympatyczna i rodzinna, w ogóle nie miało się wrażenia, iż jest się nowicjuszem. Traktowali mnie jako pełnoprawnego członka grupy, zadawali pytania i wydaje mi się, iż słuchali. gwałtownie nabrałam śmiałości i pewności siebie, co w przypadku osoby raczej nieśmiałej (wbrew pozorom) nie jest takie łatwe. Już wtedy postanowiłam, iż to będzie droga mojej duchowej formacji i iż będę uczęszczała na spotkania, które są już po godzinach mojej pracy, w miarę swoich możliwości i sił.
W tym tygodniu nie byłam jednak w pracy, toteż musiałam dojechać wieczorem do Kato. Na szczęście wieczorem nie ma już takich korków jak w ciągu dnia, co w połączeniu z niekończącymi się remontami dróg sprawia, iż ta podróż trwa wieki. Czasami choćby dłużej niż dojazd do Krakowa w czasach, kiedy tam studiowałam. A przecież Gród Kraka jest dużo bardziej ode mnie oddalony, niż Kato. Jednak o 17:00 ta droga trwa przewidywane 30 minut (nie czepiam się tych kilka minut dłużej). Potem tylko zmieniłam środek transportu na tramwaj i już byłam pod budynkiem mojego Wydziału, gdzie w kaplicy realizowane są tymczasowe Msze święte dla członków duszpasterstwa. Ogólnie realizowane są one w krypcie archikatedry Chrystusa Króla, ale w tej chwili jest ona remontowana i trzeba było je gdzieś przenieść. A skoro roraty tradycyjnie realizowane są u na na Wydziale Teologicznym, to uzgodniono z jego władzami, iż Msze wspólnotowe na czas remontu też.
Po Mszy zwykle idzie się do oddalonego o kilkaset metrów budynku Duszpasterstwa Akademickiego. Jednak zważając na niedawne wspomnienie Wszystkich Świętych oraz Dzień Zaduszny, ksiądz Kris zabrał nas na znajdujący się niedaleko cmentarz. choćby nie wiedziałam, iż znajduje się on zaledwie ulicę dalej niż Wydział Teologiczny. Na miejscu ksiądz pokazał nam groby osób duchownych oraz znanych ludzi z różnych dziedzin życia. O każdym z nich usłyszeliśmy kilka słów, a także odmówiliśmy "Ojcze nasz" i "Wieczny odpoczynek" nad każdym z odwiedzonych grobów.
Próbowałam zrobić im zdjęcia wieczorem, bo oświetlone światłem palących się zniczy wyglądały bardzo zjawiskowo. Niestety, tamte fotografie niezbyt mi wyszły. Jednak nie mam ręki do robienia nocnych fotografii. Postanowiłam to nadrobić na drugi dzień i po zajęciach przebyłam tą samą trasę co dzień wcześniej. Tym razem wykonane zdjęcia mnie w miarę satysfakcjonowały, chociaż do idealności jest im bardzo daleko.
Niemal przy samym głównym wejściu na teren cmentarza znajduje się grobowiec, w którym spoczywają księża zmarli podczas sprawowania posługi duszpasterskiej w katowickiej archikatedrze. Wielu z nich było znanych księdzu Krzysztofowi, toteż opowiedział nam o nich w kilku słowach.
Niemal przy samym głównym wejściu na teren cmentarza znajduje się grobowiec, w którym spoczywają księża zmarli podczas sprawowania posługi duszpasterskiej w katowickiej archikatedrze. Wielu z nich było znanych księdzu Krzysztofowi, toteż opowiedział nam o nich w kilku słowach.
Tuż obok znajduje się grobowiec sióstr karmelitek.Fotografia tego grobowca to była moja własna inicjatywa. Zastanowiły mnie dwa pierwsze imiona, które niezbyt pasują do nazwiska i brzmią tak bardzo zagranicznie.
Na cmentarzu spoczywa też kompozytor muzyki poważnej i religijnej, a także rektor Państwowej Wyższej Szkoły Muzycznej w Katowicach, Henryk Mikołaj Górecki.
Tak wygląda grób znanego pisarza literatury młodzieżowej, Alfreda Szklarskiego i jego żony.W takim okazałym i charakterystycznym grobowcu spoczywa znany kompozytor muzyki filmowej, Wojciech Kilar, oraz jego żona.
A taki grób ma znakomity polski i śląski reżyser - Kazimierz Kutz. Co ciekawe, chociaż sam określał siebie jako ateistę, to w swoich filmach nie unikał tematu wiary.
A taki grób ma uwielbiany w swoich czasach, bożyszcze wielu kobiet, niezwykle utalentowany aktor Zbigniew Cybulski. Gdyby nie zginął w tak bezsensownych okolicznościach, to z pewnością wykreowałby jeszcze wiele znakomitych ról.
Ostatnim grobem, na jaki zabrał nas ksiądz Krzysztof był ten, w której spoczywa jedna z ofiar katastrofy pod Smoleńskiem, Krystyna Bochenek.
Z terenu cmentarza doskonale widać kopułę katowickiej świątyni...
To nie są jedyne groby znanych osób znajdujących się na cmentarzu przy ulicy Sienkiewicza w Kato. Z internetu wiem, iż na cmentarzu spoczywają też np. Jerzy Duda - Gracz, Stanisław Ligoń, czy też Marek Plura, ale nie mam pojęcia, gdzie znajdują się ich groby.
Po tej krótkiej wyprawie udaliśmy się do ośrodka DA. Tam po rozebraniu się z kurtek udaliśmy się do salki wspólnotowej. Tam, podobnie jak tydzień wcześniej, każdy z nas się przedstawił i powiedział, co dobrego spotkało nas w ubiegłym tygodniu. Większość wspólnoty była w ubiegłą sobotę w Kalwarii Zebrzydowskiej na święceniach kapłańskich jakiegoś znajomego księdza Krzysztofa i to rozmowa na ten temat zdominowała spotkanie. Ech, gdyby te święcenia były tydzień wcześniej albo gdyby moja wycieczka do Wadowic i Kalwarii Zebrzydowskiej była tydzień później, to moglibyśmy się spotkać. Potem odmówiliśmy wspólnie kompletę i ksiądz Krzysztof udał się na jakąś rozmowę, a my usiedliśmy na chwilę przy grach planszowych.