Jednym z miejskich punktów inauguracji każdego roku akademickiego uczelni wyższych mieszczących się w Katowicach, jest uroczysta, międzyuczelniana Msza święta w archikatedrze Chrystusa Króla z przedstawicielami władz tychże uczelni oraz samymi studentami. To dobra okazja, aby wspólnie pomodlić się o światło Ducha Świętego na najbliższych 9 miesięcy, bez względu na uczelnię, w której pobiera się naukę, czy też obrany sobie kierunek kształcenia. W tym dniu ramię w ramię stają obok siebie studenci kierunków ścisłych, humanistycznych, przyrodniczych, społecznych, sportowych, medycznych i artystycznych, bez konkurowania ze sobą o to, która z wybranych przez nich uczelni jest lepsza i lepiej kształci. choćby powiedziałabym, iż niejako jest to dzień równości nas wszystkich.
W tym roku tego typu inicjatywa odbyła się już po raz 43. Wstyd się przyznać, ale jak długo jestem studentką, tak brałam w niej udział po raz pierwszy. Wcześniej jakoś mnie nie ciągło, potem wybuchła pandemia i wszystko było ograniczone... Inna sprawa, iż głównym organizatorem uroczystości jest Duszpasterstwo Akademickie Centrum, z którym pierwszy raz taką prawdziwą styczność miałam podczas zeszłorocznych akademickich rorat. W tym roku akademickim postanowiłam w ramach możliwości do nich dołączyć, chociażby po to, aby w jakiś sposób się "uformować". Oczywiście planuję się u nich udzielać na tyle, na ile pozwoli mi sytuacja życiowa, która jest niezbyt stabilna.
Chociaż studenci spotykają się w archikatedralnej kaplicy na Mszach świętych o godzinie 11:00 oraz o 20:00, tym razem wszyscy chętni zgromadzili się na tzw. głównym kościele archikatedry. Osobiście byłam w nim pierwszy raz (kilka razy byłam w kaplicy, a podczas pogrzebu Kmiecików w październiku 2014 roku stałam przed świątynią), toteż architektura i majestat archikatedry nieco mnie onieśmieliły. Co prawda widziałam wnętrza kościoła i na zdjęciach i na filmach, czy też transmisjach różnych uroczystości, ale co innego zobaczyć je w mediach, a co innego na własne oczy.
Przed rozpoczęciem uroczystości wszyscy zebrani zostali powitani przez duszpasterza akademickiego Archidiecezji Katowickiej, księdza Krzysztofa Nowrota. Zachęcał on do wspólnej modlitwy o błogosławieństwo Boże na ten rok akademicki, owocne kształtowanie młodzieży w dobru, prawdzie i miłosierdziu oraz o pokój na świecie, dialog i społeczne pojednanie.
Przed Eucharystią odczytano list przesłany przez przebywającego na obradach XVI Zgromadzenia Zwyczajnego Synodu Biskupów w Rzymie arcybiskupa katowickiego Adriana Galbasa, który odniósł się w nim do słów Jana Pawła II: "Uniwersytet ma pomóc wyzwolić cały duchowy i umysłowy potencjał, który tkwi w człowieku. Wtedy spełnia swój cel". Arcybiskup pisał, iż chociaż owe słowa zostały wypowiedziane wiele lat temu, nie straciły na swojej aktualności: "To zrozumiałe przecież, iż uniwersytet i - szerzej - szkolnictwo wyższe nie może się ograniczać jedynie do przekazywania wiedzy i podnoszenia kompetencji. Musi stawiać sobie cel dużo bardziej ambitny, jakim jest pomoc człowiekowi w jego integralnym i pełnym rozwoju. W realizacji tego celu Kościół pragnie aktywnie i twórczo uczestniczyć".
W uroczystej procesji, przy dźwięku pieśni intonowanej przez scholę "Ludu kapłański, ludu królewski", przez główną nawę kościelną przeszła procesja koncelebrujących Mszę świętą. Jej głównym koncelebransem był arcybiskup senior, Wiktor Skworc. Na ich czele szli alumni Wyższego Śląskiego Seminarium Duchownego, a za nimi zmierzały poczty sztandarowe wszystkich katowickich uczelni państwowych oraz niektórych uczelni prywatnych. Wśród księży koncelebrujących Mszę świętych znalazło się wielu moich wykładowców z WTLu. Podobnie jak kilka dni wcześniej podczas wydziałowej inauguracji roku akademickiego, także i teraz wielu z nich już z daleka kiwało głowami w stronę "znajomych" studentów. Miłe uczucie, iż nie jest się kimś anonimowym, a człowiekiem z konkretnym imieniem, nazwiskiem, funkcją.
W pierwszych ławkach w odświętnych togach zasiedli przedstawiciele władz różnych uczelni, w tym Uniwersytetu Śląskiego, Uniwersytetu Medycznego, Akademii Muzycznej im. Karola Szymanowskiego, Politechniki Śląskiej czy też Akademii Wychowania Fizycznego im. Jerzego Kukuczki. Nie wszyscy z nich to rektorzy, wśród nich są też prorektorzy.
Tak jak wspomniałam, liturgii przewodniczył arcybiskup senior archidiecezji katowickiej, zaś homilię wygłosił biskup gliwicki Sławomir Oder. Ordynariusz gliwicki potwierdził słowa abp Galbasa przypominając, iż zasadniczym celem świata akademickiego powinno być co prawda poszukiwanie prawdy, jednak owo poszukiwanie nie powinno być celem samym w sobie. A jednocześnie przypomniał, iż to ofiara Chrystusa nadaje sens każdemu wysiłkowi człowieka. Podziękował przedstawicielom uczelni za ich obecność: "Jest naszym zadaniem, aby, zgodnie ze słowami naszego Pana, być w tym świecie światłem i solą, aby być zaczynem wieczności. Jesteśmy powołani, by wnosić w naszą rzeczywistość to, co w wierzymy, co jest skarbem naszego życia. Jako chrześcijanie mamy prawo, a choćby obowiązek nieść świadectwo naszej tożsamości i naszej wiary".
Tak jak wspomniałam, liturgii przewodniczył arcybiskup senior archidiecezji katowickiej, zaś homilię wygłosił biskup gliwicki Sławomir Oder. Ordynariusz gliwicki potwierdził słowa abp Galbasa przypominając, iż zasadniczym celem świata akademickiego powinno być co prawda poszukiwanie prawdy, jednak owo poszukiwanie nie powinno być celem samym w sobie. A jednocześnie przypomniał, iż to ofiara Chrystusa nadaje sens każdemu wysiłkowi człowieka. Podziękował przedstawicielom uczelni za ich obecność: "Jest naszym zadaniem, aby, zgodnie ze słowami naszego Pana, być w tym świecie światłem i solą, aby być zaczynem wieczności. Jesteśmy powołani, by wnosić w naszą rzeczywistość to, co w wierzymy, co jest skarbem naszego życia. Jako chrześcijanie mamy prawo, a choćby obowiązek nieść świadectwo naszej tożsamości i naszej wiary".
Od prawie 20 lat podczas Międzyuczelnianej Inauguracji Roku Akademickiego wręczana jest ufundowana przez metropolitę katowickiego statuetka Lux ex Silesia (światło ze Śląska). Otrzymują ją osoby, które w swojej działalności naukowej lub artystycznej ukazują wysokie wartości moralne i wnoszą trwały wkład w kulturę Górnego Śląska. Jak dotąd wyróżnienie to otrzymali chociażby Wojciech Kilar, Jan Miodek, Antoni Piechniczek, czy też mój ukochany Franciszek Pieczka. W tym roku statuetka ta trafiła do przechodzącego na emeryturę jednego z profesorów Wydziału Teologicznego UŚiu - ks. Jerzego Szymika. O działalności, zasługach i twórczości księdza można było usłyszeć w wygłoszonej przez ks. Marka Gancarczyka, przyjaciela nagrodzonego, prezes Fundacji Opoka, a wcześniej redaktor naczelny "Gościa Niedzielnego", laudacji: "Można powiedzieć, iż z całej okolicznej krainy ciągną ludzie do światła, które rozsiewa ksiądz profesor. I żeby nie było niedomówień. Wie doskonale, iż ostatecznie to nie jest jego światło". Statuetka została wręczona ks. Szymikowi przez abp seniora Wiktora Skworca. Hierarcha skomentował to następująco: "Myślę, iż jest to po prostu materialne stwierdzenie faktu: jesteś Lux ex Silesia i niech tak pozostanie. Tą nagrodą wchodzisz do Panteonu Górnośląskiego, będą ciebie poznawali, będziesz mógł kształtować to pokolenie i tych młodych wokół ciebie zgromadzonych, zainteresowanych teologią, Panem Bogiem".
Ksiądz Jerzy Szymik dziękował za otrzymaną nagrodę. W prostych i zwięzłych słowach odniósł się do swojego własnego postrzegania Śląska i tego, jak ukształtowała je jego własna wiara. Na koniec zauważył, iż odbiera nagrodę niemal w tym samym miejscu, w którym 45 lat wcześniej przyjął święcenia kapłańskie.
I na koniec zostawiam Was z jednym z wierszy ks. Jerzego Szymika, który mówi o tym, kim tak adekwatnie jest ksiądz ze Śląska i co go wyróżnia spośród innych księży.
Być śląskim księdzem
aut. ks. Jerzy Szymik
Przyjaciołom z katowickiego rocznika święceń 1979
"Był tam ogród, do którego wszedł On i Jego uczniowie,
[...] a Jego pot był jak gęste krople krwi
sączące się na ziemię" (J 18, 1b; Łk 22, 44b)
Nie spod figowców,
ani spośród gęstych koron sykomor,
ani ze szpaleru cyprysów
nas wezwał.
My jesteśmy spod cherlawych brzózek,
spod lękliwych topoli, ze środka konających lasów świerkowych.
Wielu z nas lepiej zna kąkol niż pszenicę,
bo dorastaliśmy wśród bladych łąk i kopalnianych stawów.
Szedł skrajem familoków
jak pękniętym jarem Pustyni Judzkiej
i wyraźnie potrzebował naszej pomocy.
Wołał nas.
Rozumieliśmy z tego niewiele,
ale jednak najważniejsze,
że Jemu się nie odmawia.
Dlatego
dołączyliśmy do tamtych,
nie wiedząc,
że oto spełnia się marzenie
śląskich chłopaków:
mieć mocne życie,
nie dać się "bele czymu",
chronić bezbronnych,
wybierać Boga.
Idziemy za Nim.
Całymi latami oglądaliśmy jedynie Jego plecy.
Ale teraz, pod wieczór,
coraz częściej zdaje się odwracać głowę
jakby nas liczył,
jakby nas pytał, czy przez cały czas może na nas liczyć,
jakby liczył dni, kiedy ujrzymy Go twarzą w twarz, jakim jest.
Póki co, pocę się
jakbym krwawił
Jerycho, 23 września 2009 r.
Katowice, 29 września 2009 r.
Wiersz z tomu "Czułość, siła i drżenie" (2009)