101 urodziny Marianny Ratajczak

pniewy.wlkp.pl 2 miesięcy temu

Aż trudno uwierzyć, iż to już minął rok od hucznie wyprawionych 100-tnych urodzin Pani Marianny Ratajczak.

Do dnia dzisiejszego Jubilatka gorąco wspomina tą wspaniałą niespodziankę przygotowaną przez mieszkańców Pniew w szczególności najbliższych sąsiadów, którzy zafundowali jej przejażdżkę bryczką i fetę z życzeniami i balonami przy miejscu jej zamieszkania.

W dniu dzisiejszym tj. przypadających 101 urodzin Pani Marianny w drzwiach Jubilatki stanął Burmistrz Gminy Pniewy Jarosław Szurka, który jeszcze rok temu obwoził konno Jubilatkę po Pniewach. Pani Marianna jest w tej chwili drugą Jubilatką z najstarszych mieszkańców gminy Pniewy.

Pani Marianna jest bardzo rozpoznawalna wśród mieszkańców gminy Pniewy gdyż uczęszczała do Dziennego Domu Seniora, była gościem pogadanek w szkołach na temat historii Polski, uczestniczyła choćby w ostatnich, w dniu 8 maja obchodach gminnych upamiętniających zakończenie II wojny światowej. Jest kombatantem uhonorowanym odznaką „Weterana Walk o Niepodległość 1939-1945” oraz „Krzyżem Oświęcimskim – Więźniom Hitlerowskich Obozów Koncentracyjnych”.

Marianna Ratajczak urodzona 5 lipca 1923 r. w Bolewicach, córka Jana i Antoniny Nobik, wychowywała się na gospodarstwie wraz z siostrą. Z mężem Antonim przeżyła w Bolewicku wspólnie 40 lat i wychowała 8 dzieci (6 córek i 2 synów). Doczekała się 33 wnuków, 66 prawnuków i 13 praprawnuków.

Jak sama twierdzi mimo, iż historia jej życia jest naznaczona licznymi przeżyciami i ranami zarówno cielesnymi jak i psychicznymi, których doświadczyła podczas lat wojny, chce się dzielić tą historią, aby pamiętały o niej pokolenia. Jej trudny los zaczął się, gdy jako 17-letnia dziewczyna w wyniku niesłusznych posądzeń została wtrącona do więzienia. W ramach odbywanej kary znalazła się w kilku zakładach karnych, w tym w: Nowym Tomyślu, Grodzisku Wlkp., Poznaniu (Fort 7) i Berlinie. Najgorszego jednak doświadczyła w obozie koncentracyjnym w Ravensbrück (Niemcy) w którym spędziła łącznie 3 lata i 7 miesięcy, z czego na pracach przymusowych w fabryce amunicji 18 długich miesięcy swojego życia. Był to czas ciężkiej pracy, poniżenia i głodu. Codzienna walka toczyła się o przetrwanie żebrząc choćby o kroplę wody, która była ukradkiem spijana z toalet. Brud, skrajne warunki, wygłodzenie i wycieńczenie to byli codzienni towarzysze jej życia. Do dnia dzisiejszego nosi na plecach rany po ukąszeniach wesz, które codziennie dodawały cierpienia wycieńczonemu ciału. Ślady te jednak są symbolem przetrwania i przezwyciężenia tego, co wydawało się niemożliwe.

Mimo, iż sytuacja Pani Marianny była dramatyczna i zapowiadała jej zagładę wydarzenia pewnego dnia okazały się zbawienne. Podczas wyprowadzenia pracowników fabryki amunicji do lasu, w celu wykonania egzekucji spalenia ich ciał, podczas którego miał miejsce „marsz śmierci” bo wielu jego uczestników upadało po drodze z wycieńczenia, a pozostali po nich deptali jak „po żywych trupach”, rozgrywały się te dramatyczne chwile. Dzięki namowie współtowarzyszek swej niedoli Marianka (jak ją wówczas nazywano) zaryzykowała ucieczką do pobliskiego gospodarstwa. Choć decyzja bardzo odważna, wymagająca ogromnej determinacji, okazała się ratującą jej życie. Dzięki przychylnym i pomocnym niemieckim gospodarzom udało jej się przetrwać i ostatecznie wrócić do domu.

To historia, która powinna nas wszystkich uczyć jak kilka potrzebujemy, żeby przetrwać, a to co mamy najcenniejsze to życie.

Idź do oryginalnego materiału