1/48 F-16C – kokpity i wnęki podwozia

kfs-miniatures.com 5 dni temu

1/48 F-16 Viper – Kokpity i wnęki podwozia

Do modelu Kinetic

Trzeba przyznać, iż w ostatnich miesiącach Eduard wręcz zasypał rynek dodatkami do najnowszych edycji F-16 Kinetica w wersji Gold. I nie chodzi tu tylko o tradycyjne blaszki, maski, czy żywiczne foteliki, ale aftermarkety grubszego kalibru: kokpity i wnęki podwozia. Kilka zestawów z bogatego wachlarza czeskich żywic trafiło niedawno w moje ręce.

F-16C Block 52 from 1997 cockpit PRINT 1/48

Eduard – 648973

Na początku warto podkreślić, iż wszystkie zestawy kabin Vipera, począwszy od Block 30 (najwcześniejsza wersja wariantu C myśliwca) generalnie różnią się drobnymi niuansami, nie licząc kilku wyjątków. Nie ma więc sensu gruntownie recenzować wszystkich wersji kokpitów, bo w dużej mierze w pudełkach znajdziemy te same, albo bardzo podobne części. Ale o tym nieco później.

Kabinka w wersji Block 52 (dla wersji samolotu produkowanych od 1997 roku i późniejszych) – co od razu warto podkreślić – nadaje się do budowy miniatury polskiego Jastrzębia. Za wyjątkiem fotela, o czym dalej. To informacja dla niecierpliwych. W praktyce, to jest także ten sam kokpit, jaki znajdziemy w wariancie Block 50 myśliwca, dlatego chyba Eduard poprzestał na tej wersji dodatku i formalnie „pięćdziesiątki” nie wydał.

Zestaw jest bogaty, nie ma tutaj żadnych wątpliwości. Eduard nie próbował ominąć wykonania niewygodnych elementów, jak np. tablice przyrządów, które kiedyś Czesi robili w postaci kolorowych blaszek, i całość kokpitu zrobił z żywicy.

No – prawie całość, bo uprząż pilota dostajemy w postaci blachy i są to dokładnie te same elementy o których kiedyś tutaj pisałem, recenzując czeskie fotele do kinetikowych F-16. W ogóle, fotel w zestawie to dokładnie to samo, co fotele do F-16 sprzedawane od miesięcy przez tego producenta. choćby zapakowane jest to w takie samo, przezroczyste puzderko. I pociąga to za sobą pewnego rodzaju niedogodność. W F-16 Block 52 fotele mają poduszki pokryte czymś w rodzaju czarnego baranka. Eduard oferuje nam te same poduszki ale pikowane, wyraźnie różniące się np. od foteli jakie mają nasze F-16. Drobiazg, ale w wielu przypadkach drażniący. Tak więc ostrzeżenie dla klejących polskiego F-16 – poduszki na tych eduardowskich fotelach nie są takie jak w naszych maszynach.

Wanna pilota jest za to zrobiona zaiste imponująco. Odtworzono wyraźnie i czysto wszelkie przełączniki i pokrętła obecne na bocznych panelach. Więcej – zadbano choćby o odpowiednie kształty i różne rodzaje przełączników i wszelkich wajch, co widać dopiero na dużym powiększeniu zdjęć. Wszystko jest dość wyraźnie zarysowane i nie przesadzone. I dzięki temu nie powinno sprawiać dużych trudności ładne pomalowanie takich drobiazgów. Trochę tylko szkoda, iż nie pokuszono się o dodanie blaszki fototrawionej z niewielkimi dźwigniami i podobnymi elementami, które w postaci blaszek po prostu lepiej wyglądają. To dziwi, bo w końcu w zestawach fototrawionych Eduarda takie elementy są na porządku dziennym.

Równie elegancko i efektownie wypada tylna ściana wanny, będąca także ścianą kokpitu. Odtworzono chyba wszystkie potrzebne tam kable, rury i złącza, obecne w prawdziwym samolocie, a czego Kinetic w swoich zestawach w ogóle niemal nie zaznaczył.

Przedni panel sterujący także wyszedł wcale efektownie. Wykonano wszystkie przyciski i przełączniki, natomiast w miejscu ekranów i zegarów przygotowane zostały odpowiednie zagłębienia, do których na arkuszu kalkomanii wydrukowane są stosowne cyferblaty. Rozwiązanie jak dla mnie idealne, choć konieczne będzie samodzielne dorobienie szklanych osłon zegarów, co jednak trudne przecież nie jest. Za to wydaje się, iż problemem będzie pomalowanie wszelkich, choć nielicznych, przycisków i przełączników, dość słabo wystających ponad powierzchnią tablicy.

A skoro o kalkomaniach wspomniałem, to trzeba przyznać iż jest ich całkiem sporo. Dostajemy nie tylko nalepki na rzeczone zegary i ekrany, ale także wszelkie tabliczki znamionowe i informacyjne na fotel, czy inne oznaczenia występujące w kabinie Vipera.

Zestaw Eduarda zawiera naturalnie także osłonę antyodblaskową. Detale także są tutaj misterne i choć odpowiednik zestawowy Kinetica też jest całkiem przyjemny wizualnie, to czeski zamiennik wypada trochę lepiej. Ale bez jakiegoś szału. Osłona, wraz z tablicą przyrządów, stanowi tutaj dopełnienie i zwieńczenie całej kabiny. Do tego otrzymujemy przezroczysty film z wydrukowanymi obrysami szybki HUD, którą należy samodzielnie wyciąć i wkleić w ramki wyświetlacza. Co znowu – nie jest łatwe.

Zestaw zawiera jeszcze kilka drobiazgów. Przede wszystkim dostajemy tu pedały orczyka. Które w sumie to mogłyby być wykonane z blaszek PE, ale trzeba oddać Czechom uczciwie, iż te drukowane są całkiem delikatne i finezyjne, więc problemu nie ma. Do tego odtworzono coś, czego z blachy odtworzyć się nie da, czyli fragmenty mechanizmu sterującego, jaki znajduje się pod tymi pedałami. I tak tego w gotowym modelu nie będzie widać, ale fajnie iż to jest.

Z drobnych rzeczy dostajemy jeszcze – co oczywiste – przede wszystkim drążek sterowy oraz przepustnicę. Ale także podpórkę pod rękę dla pilota oraz wąż doprowadzający tlen do maski lotniczej. I to jest fajne, bo ja osobiście bardzo lubię gdy takie drobiazgi są odlewane/drukowane jako oddzielne elementy. Łatwiej je wtedy pomalować i ewentualnie wypozycjonować według własnego uznania. I jak widać na zdjęciu, szczegółowość wszystkich przycisków i pokręteł także tutaj robi wrażenie. Widać wyraźnie iż technika druku 3D w modelarstwie coraz bardziej zostawia w tyle tradycyjne odlewy żywiczne.

To czego zabrakło w tym zestawie (i wszystkich innych z kabinami do Vipera), to zaskakujący brak elementów tworzących boczne burty kokpitu. To dość istotny brak, bo choć takowe burty w zestawie Kinetica są, to jednak ich poziom zdetalowania pozostawia sporo do życzenia. Tymczasem np. analogiczny kokpit Airesa takie elementy zawiera. Tutaj Eduard się więc nie popisał. Podobnie sprawa wygląda z mechanizmem otwierania owiewki, której w czeskim produkcie nie uświadczymy, choćby w postaci blaszki, a to bardzo charakterystyczny, jaskrawożółty „łamaniec”, widoczny w wielu modelach F-16.

Za to nie zabrakło tutaj tradycyjnych blaszek eduardowskich. O pasach już wspominałem, natomiast dość zaskakującą zdaje się być blaszka z kilkoma elementami waloryzującymi kabinę. Bo o ile niektóre z nich, jak na przykład fototrawione haki mocujące zamkniętą owiewkę, mają sens. Ale reszta, choćby różne graty za fotelem pilota, czy elementy wmontowane w ramę owiewki, powinny być – jak się wydaje – z żywicy, skoro kupujemy żywiczny kokpit. Tymczasem rzeczona blaszka sugeruje, iż producentowi zabrakło pary do wykonania tego dodatku w 100% żywicznym i ratował się w finale płaskimi elementami z metalu. Trochę to rozczarowuje, mimo tego, iż ogólnie sam aftermarket jest naprawdę udanym zamiennikiem oryginału. Drobnych wad tutaj jednak nie brakuje.

F-16C Block 42 from 2006 cockpit PRINT 1/48
F-16C Block 30 cockpit PRINT 1/48

Eduard – 648971
Eduard – 648969

Generalnie to kokpity wersji C myśliwca wizualnie nie różnią się jakoś drastycznie między sobą. Można choćby zaryzykować tezę, iż te różnice są naprawdę niewielkie, ale jednak są.

Zacznę od wanny. jeżeli dobrze przyjrzycie się to na zdjęciu widać bardzo niewielkie różnice w układach niektórych paneli przycisków i przełączników, czy jakieś pojedyncze zegary, obecne w jednej, a nieobecne w drugiej wannie. Eduard lekcje odrobił i przyjrzał się kokpitom poszczególnych bloków F-16.

Podobnie jest z tablicami przyrządów. Przede wszystkim – co jest charakterystyczne dla maszyn F-16 – tylko Block 40/42 mają tzw. szerokoekranowy WAR HUD (w rzeczywistości mają go jeszcze tureckie Block 50, ale to wyjątek). Wszystkie pozostałe warianty myśliwca, zarówno starsze jak i nowsze, mają zwykły wyświetlacz przezierny i ten fakt odtworzono w pudełkach z zestawami. Zdecydowanie ramki HUD powinny być jednak wykonane z blaszek, bo druk 3D, choć delikatny, wciąż wydaje się w przypadku tych elementów nieco zbyt toporny.

Siłą rzeczy, różne HUDy pociągająca sobą konieczność przygotowania różnych osłon antyodblaskowych. To kolejna różnica między zestawami, choć osłony w Block 52 i 30 są takie same, inna jest tylko w Block 42. A i ta różnica jest tak minimalna, iż trochę trwało zanim ją odnalazłem na powiększonym zdjęciu.

F-16C Wheel bays late & early

Eduard – 648984
Eduard – 648974

Nie ma co ukrywać, iż Eduard wypuścił bardzo potrzebne dodatki i jednocześnie zamienniki zestawowych wnęk podwozia. A to choćby z tego powodu, iż ten element myśliwca jest bardzo eksponowany w samej maszynie i w jej modelach. Kinetic co prawda postarał się i w swoich zestawach ten element wykonał dość starannie i szczegółowo. Ale wiadomo – żywica to jednak zawsze żywica, i żaden plastik nie ma do niej startu.

Zacznę od tego, iż w pudełkach obu wnęk (późnej i wczesnej) dostajemy bardzo kompletny pakiet dodatków. Nie tylko są tu wnęki podwozia głównego i przedniego, ale także pokrywy do tego pierwszego.

Zabrakło jednak pokrywy do przedniego, co trochę dziwi, bo komplet tych elementów byłby tutaj jak najbardziej na miejscu. Smuci to tym bardziej, bo jeżeli ktoś oczekiwał iż pojawi się wersja wnęk podwozia z charakterystyczną pokrywą przedniego podwozia obecną w polskich F-16… no cóż, pomarzyć było można.

Ale i tak jest dobrze, bo Eduard naprawdę się postarał i wnęka główna jest odtworzona wyjątkowo szczegółowo. Dostajemy w niej całą tą charakterystyczną „kotłownię”, czyli kombinację rur, kabli i przewodów, które w technologii druku 3D mogą swobodnie zwisać w powietrzu i nie zlewać się z resztą żywicy. Co w przypadku np. analogicznych wnęk od Airesa już tak dobrze nie wyglądało. Dostajemy tu chyba w zasadzie mniej więcej wszystko, co w tej części samolotu widać na zdjęciach. Wszystkie, choćby najcieńsze kable, złączki i mechanizmy odtworzono mniej, lub bardziej widocznie. Zresztą to samo ma miejsce w przedniej wnęce. Naturalnie te najcieńsze przewody, ledwo odstające od powierzchni, łatwe w malowaniu nie będą, ale fajnie jednak iż są.

Niewątpliwą wadą zestawu jest to, iż pewne charakterystyczne elementy tego obszaru płatowca, jak metalowy zbiornik z halonem, są niestety przygotowane w całości z wnękami. Nie muszę chyba tłumaczyć, jak znacząco utrudnia to efektowne pomalowanie wszystkich szczegółów.

A przecież można było to zrobić oddzielnie, jak np. akumulator, który został wydrukowany jako osobny element.

W ogóle to całe kompleksowe wykonanie wnęk, gdzie wszystkie elementy tworzą jedną całość, i jako całość trzeba je malować, to spory problem dla modelarzy. Zmusza to, niestety, do sięgania po pędzelek tam, gdzie maskowanie wydaje się być trudne lub niemożliwe. I przez to nie da się wszystkiego malować aerografem. Nie przepadam za takimi rozwiązaniami. Kolejny problem, to brak jakichkolwiek kalkomanii, co odrobinę zaskakuje, bo jednak F-16 tam pod spodem ma sporo różnych tabliczek znamionowych czy etykiet.

Za to lepiej wypada przednia wnęka, a to tylko dlatego iż jest po prostu bardzo płytka i zawiera znacznie mniej szczegółów które trzeba malować. Te które są, da się dosięgnąć czubkiem pędzelka bez większego trudu. Tutaj przewiduję mniejsze kłopoty w kolorowaniu poszczególnych kabli.

Co interesujące różnica między zestawowym elementem Kinetica i tym od Eduarda, co widać na zdjęciu, jakaś szokująca nie jest.

A na pewno nie rzuca się w oczy tak jak w przypadku wnęk głównego podwozia.

Warto jeszcze wspomnieć o różnicach między wersją „early”, a „late”. Zacząć należy od tego, iż wraz z wprowadzeniem wersji F-16C Block 40/42 doszło w jego konstrukcji do zmian m.in. dotyczących podwozia. Myśliwiec od tego momentu posiadał tzw. heavyweight gear, czyli podwozie przystosowane do wzrostu wagi maszyny. Golenie stały się grubsze, a koła większe i szersze. Wymusiło to zmiany w kształcie pokryw podwozia oraz części mechanizmów nimi sterujących. Warto nadmienić, iż polskie F-16 posiadają to nowe, cięższe podwozie i wszystkie elementy jakie za tym idą. Stąd dwie wersje wnęk, które między sobą nie różnią się znacząco, ale warto pamiętać, iż takie różnice są i stosowanie jednego lub drugiego zestawu uzależnione jest od wersji F-16, jaką chce się zbudować. Tutaj łatwo popełnić błąd, jeżeli nie przeanalizuje się zdjęć konkretnej maszyny.

Na koniec zostawiłem to co najsmaczniejsze. Bo pewnie w trakcie czytania tego tekstu wielu z Was zastanawiało się nad jednym: co ze spasowaniem? Tak się składa iż akurat pracuję nad modelem F-16D Kinetica i siłą rzeczy mogłem sprawdzić w praktyce jak dobrze Eduard odrobił lekcję dopasowania swoich żywic do dedykowanych modeli. Nie wgłębiając się w szczegóły: spasowanie jest znakomite. Trzeba tylko nieco mocniej docisnąć główną wnękę do otworu w kadłubie, a wskakuje ona jak klocek i niemal idealnie przylega do krawędzi plastiku.

Całkowicie zbędne jest tu jakiekolwiek szpachlowanie czy szlifowanie. W przypadku przedniej wnęki jest w zasadzie tak samo, jeżeli choćby nie lepiej.

Dariusz Żak

Zestawy przekazane do recenzji przez firmę Eduard

Idź do oryginalnego materiału