Zrozpaczona emerytka: "Jesteśmy w tym kraju niepotrzebni. Najlepiej, żebyśmy umarli"

natemat.pl 1 dzień temu
"Jak wreszcie udało mi się dodzwonić do szpitala w Sochaczewie, który mam najbliżej domu, dowiedziałam się, iż do końca roku nie ma żadnych wolnych terminów do endokrynologa. A w przyszłym? To muszę dzwonić po 1 stycznia 2026 r. Jestem w wieku, w którym ja tej wizyty mogę nie doczekać. Ale kogo to obchodzi poza moją rodziną?" – pisze w liście do naszej redakcji Teresa, 75-letnia emerytka. Zrobiła USG, lekarz znalazł podejrzaną zmianę. Teraz próbuje zdiagnozować się w ramach NFZ. Jej list w całości publikujemy poniżej.


Na USG jamy brzusznej chodzę co kilka lat, tak po prostu, żeby sprawdzić, czy wszystko jest w porządku z moimi narządami. Do tej pory było w porządku. Na ostatniej wizycie, na którą poszłam prywatnie, trafiłam na wykonującego to badanie chirurga onkologa.

Być może dlatego badanie trwało prawie godzinę, lekarz bardzo skrupulatnie wszystko sprawdzał, kazał mi obracać się na leżance na wszystkie strony i długo wpatrywał się w monitor. Po wszystkim powiedział mi, iż znalazł guz na nadnerczu.

Nie potrafił określić, czym jest i jakiego jest pochodzenia – czy niegroźną torbielą, czy może czymś poważniejszym. I iż owszem, raczej wygląda to na torbiel, ewentualnie gruczolak, ale nie można też wykluczyć złośliwego nowotworu.

Lekarz zasugerował, żebym zrobiła rezonans magnetyczny z kontrastem. Powiedział, iż ze względu na to, iż przyszłam na wizytę prywatną, nie może mi niestety wypisać takiego skierowania w ramach NFZ. A rezonans to przynajmniej 700 zł i bez sensu, żebym robiła go prywatnie. Zasugerował, żebym zapisała się na wizytę do lekarza POZ, czyli tzw. rodzinnego.

Droga przez mękę do diagnozy


Córka potwierdziła, iż tak właśnie wygląda cała ta droga, która mnie teraz czeka. I iż skierowanie na rezonans magnetyczny w ramach NFZ może mi wystawić tylko lekarz "państwowy" i to jeszcze konkretny specjalista, który ma podpisaną umowę z NFZ. A żeby dostać się do niego, muszę mieć skierowanie właśnie od lekarza rodzinnego, o którym mówił lekarz od USG.

No to zaczęłam dzwonić. Mieszkam w małym miasteczku 50 km od Warszawy, mamy tu jeden ośrodek zdrowia na wszystkich mieszkańców. Do lekarza próbowałam się dodzwonić przez trzy dni, dzwoniłam od 8 rano do późnego wieczora, ale non stop było zajęte.

Gdy się wreszcie dodzwoniłam, dowiedziałam się, iż nie mam co liczyć na wizytę w przychodni, jedynie na teleporadę za dwa dni. Zapisałam się. Lekarka zadzwoniła za dwa dni o umówionej godzinie. Wyjaśniła mi, iż muszę iść do endokrynologa. Dodała, iż wystawia mi skierowanie. Podała numer, który miałam podać w rejestracji. I iż o umówienie się na wizytę do endokrynologa muszę postarać się we własnym zakresie.

Wiedziałam, iż w szpitalu w Sochaczewie, który mam najbliżej domu, jest poradnia endokrynologiczna. Gdy wreszcie się dodzwoniłam, dowiedziałam się, iż do końca roku nie ma żadnych wolnych terminów.

– A w przyszłym? – dopytywałam. Usłyszałam, iż muszę dzwonić po 1 stycznia 2026 r. A co ciekawe, jeszcze to, iż rezonans, tym bardziej z kontrastem, wcale nie jest pewny. Bo to lekarz, do którego się zarejestruję w styczniu, musi jeszcze uznać, iż skierowanie mnie na rezonans, który sugerował lekarz od USG, jest w ogóle zasadne. Bo może się okazać, iż jego zdaniem jednak nie.

Seniorzy niewidoczni dla systemu NFZ


Jestem w wieku, w którym ja tej wizyty mogę nie doczekać. Ale kogo to obchodzi poza moją rodziną?


I tak sobie myślę, iż my seniorzy, już nie jesteśmy w tym kraju potrzebni. Że dla państwa, to najlepiej, żebyśmy umarli, bo już zrobiliśmy swoje. Wtedy nie byłoby kłopotu. I to jest właśnie podziękowanie za 40 lat ciężkiej pracy, wychowywanie dzieci na dobrych obywateli i płacenie składek.

A na rezonans idę prywatnie, córka mnie umówiła. Za cztery dni. Podobno do najlepszego miejsca w Warszawie, z najlepszym sprzętem. Wizyta u endokrynologa i rezonans z kontrastem będą kosztowały w sumie... aż 1350 zł, ale na szczęście rodzina mi pomoże.

A najważniejsze, iż za kilka dni będę wiedziała co i jak. Bo ta niepewność już mnie męczy. W Polsce spokojni o swoje zdrowie mogą być tylko ci, którzy mają pieniądze.

Idź do oryginalnego materiału