Zmarł tuż po wakacjach życia. Rodzina obwinia polskich lekarzy

news.5v.pl 6 godzin temu

Afryka, Zanzibar, to była nasza pierwsza tak daleka podróż, chcieliśmy zobaczyć coś innego. To miały być nasze wakacje życia, tak bym mogła powiedzieć, bo nigdy nie byliśmy tak daleko. Chciałabym, żeby ta tragedia, z jaką przyszło nam się teraz zmierzyć, ujrzała światło dzienne, bo mojego męża niestety nie ma z nami – mówi Elwira Kowalik.

– To były to wakacje życia, bo tata czuł się tam świetnie. Widoki były przecudowne, palmy, cały czas ciepło, słońce, super plaża – wspomina Oliwier Kowalik.

Bajeczne wspomnienia z Zanzibaru zamieniły się w koszmar

Rodzina Kowalików mieszkająca w okolicach Leszna była na urlopie na Zanzibarze w grudniu 2024 roku. Dwa tygodnie po powrocie pan Robert zaczął się źle czuć. Na początku wyglądało to na zwykłe przeziębienie, ale kiedy gorączka nie spadała, żona zaczęła się niepokoić.

– Tata bardzo źle się czuł. Wieczorem postanowiłem z mamą, iż musimy wezwać pogotowie. Lekarz z karetki mówił, iż skoro nie byliśmy tam w pracy albo nie przebywaliśmy przez dłuższy czas, to jest to bardzo mało prawdopodobne, żeby to była jakaś choroba stamtąd – opowiada Oliwier Kowalik.

ZOBACZ: Dostają kolosalne rachunki za ciepło. Bez szans na spłatę długów

– Zarodziec malarii jest to pasożyt, którego możemy złapać podczas podróży. o ile objawy pojawią się w tym kraju tropikalnym, w którym jesteśmy, jest łatwiej, bo ci lekarze są świadomi tego, iż to może być malaria, natomiast problemy są, gdy wrócimy już do Polski, bo nikt z nas lekarzy na początku nie myśli o tym, żeby diagnozować pacjenta w kierunku choroby tropikalnej – tłumaczy Łukasz Durajski, lekarz medycyny podróży.

Robert Kowalik zostaje przewieziony karetką do szpitala wojewódzkiego w Lesznie z podejrzeniem zapalenia płuc. Jest 13 stycznia tego roku, poniedziałek.

Tragedia po wakacjach życia. Mężczyzna nie żyje

– Ja widziałam, jak on gaśnie w moich oczach, widziałam jak on się czuje, iż było coraz gorzej. Mówiłam tylko do niego, żeby walczył dla mnie i dla naszego syna, żeby robił to dla nas i iż musi z tego wyjść. W ten czwartek przyszłam drugi raz do męża, to już mnie nie wpuścili, wieźli go na łóżku. Podszedł do mnie lekarz, który był na dyżurze i powiedział, iż pacjent nie reaguje na ich leczenie i musi być przewieziony na intensywną terapię – opowiada Elwira Kowalik.

– Zobaczyłem go, jak ledwo próbuje złapać tlen, jaki był żółty, cały żółty, jakie oczy miał żółte i jak leciały mu z nich łzy. Tylko krzyknąłem mu, iż go bardzo kocham – wspomina Oliwier Kowalik.

– Przyjechał szwagier z kontaktem do oddziału chorób tropikalnych w Poznaniu. I w tym momencie lekarz dyżurujący na intensywnej terapii wykonał ten telefon i po rozmowie stwierdził, iż natychmiast pobiorą próbkę krwi męża – mówi Elwira Kowalik.

Diagnostyka chorób tropikalnych na ten moment praktycznie nie istnieje w polskim systemie. Bardzo często włączane jest leczenie innych chorób i to przedłuża postawienie adekwatnej diagnozy, a powoduje, iż niestety u pacjentów może dochodzić do ciężkich powikłań, do ciężkiego przebiegu tej choroby – tłumaczy Łukasz Durajski.

ZOBACZ: „Interwencja”. Regularnie odprowadzał składki. Po wypadku został bez niczego

– Na drugi dzień po ósmej zadzwonił do mnie lekarz z intensywnej terapii z Leszna i potwierdził, iż tak, wynik wyszedł pozytywny, iż to jest malaria, iż szpital kliniczny przygotował antybiotyk pod malarię, tylko iż nie szło już tego zahamować – mówi pani Elwira.

– Nie oddychał samodzielnie, jego narządy wewnętrzne były bardzo pozajmowane, śledziona do usunięcia, wątroba w bardzo złym stanie, nerki nie funkcjonowały – wylicza Oliwier Kowalik.

Rodzina zmarłego przestrzegała lekarzy: To może być choroba z Zanzibaru

Niestety, lekarzom nie udało się uratować Roberta Kowalika. Mężczyzna zmarł. – Z mamą codziennie od wtorku do tego czwartku, kiedy przebywał na oddziale, mówiliśmy lekarzowi, czy to nie jest choroba stamtąd, czy to nie jest malaria – podkreśla Oliwier Kowalik.

– Lekarze powiedzieli, iż to oni go leczą, iż wiedzą, co mają robić, iż to nie ja powinnam wydawać wskazówki, jak leczyć pacjenta – dodaje pani Elwira.

O wyjaśnienia reporter „Interwencji” pytał Adriana Jędrzejewskiego z Wojewódzkiego Szpitala Wielospecjalistycznego w Lesznie.

Dziennikarz: Dlaczego przez cztery dni, mimo iż oni mówili, iż wrócili z Afryki, nie zrobiono tych testów na malarię?

Lekarz: Pacjent przyznał się po dwóch dniach, iż był na Zanzibarze.

Dziennikarz: Ja mam taki dokument: to jest dokument wystawiony przez pogotowie, w momencie jak pacjent był zabierany. Wywiad medyczny: niedawno wrócił z Afryki, 13 stycznia. Czyli dokładnie siedem dni przed śmiercią. Państwo wiedzieliście od samego początku w takim razie, iż pacjent wrócił z Afryki.

Lekarz: Rodzina twierdzi, iż pacjent zmarł na malarię, a my twierdzimy, iż w przebiegu wstrząsu septycznego. Nie ma testów na malarię w tym szpitalu. Wykonywano rozmazy krwi i w rozmazie krwi drugim się okazało, iż są widoczne zarodźce malaryczne, wcześniej one nie były widoczne.

Szpital w Lesznie: Niczego nie zaniedbaliśmy, wszystkie badania wykonano

– Mamy antybiotyki, mamy już to opracowane, możliwości leczenia malarii na szczęście są. Większość przypadków jest wyleczalna – tłumaczy Łukasz Durajski.

– Nie dajemy każdemu pacjentowi, który wróci z wycieczki zagranicznej, w pierwszym okresie od razu leków przeciwmalarycznych – mówi Adrian Jędrzejewski z Wojewódzkiego Szpitala Wielospecjalistycznego w Lesznie.

Dziennikarz: Czy państwo jako szpital macie sobie coś do zarzucenia w tej sytuacji?

Lekarz: Osobiście uważam, iż wszystkie badania były wykonane, nie uważam po przejrzeniu dokumentacji, żebyśmy zaniedbali.

– W tej sprawie prowadzone jest śledztwo Prokuratury Rejonowej w Lesznie. Obejmuje ono swoim zakresem spowodowanie nieumyślne śmierci pacjenta, a także ewentualne błędy medyczne – informuje Łukasz Wawrzyniak z Prokuratury Okręgowej w Poznaniu.

– Gdyby podjęto decyzję o diagnozowaniu męża w kierunku malarii, a nie czekano na to cztery dni, to mąż by żył. Nie usłyszałam ani słowa „przepraszam”, ani żadnej skruchy – zaznacza pani Elwira.

Materiał wideo „Interwencji” dostępny jest TUTAJ.

ps/wka / „Interwencja”

Czytaj więcej

Idź do oryginalnego materiału