Przytoczę pewną sytuację, która przydarzyła się pewnie nie raz w Twoim życiu. Byłeś wtedy po jednej lub po drugiej stronie pierwszego stołu w aptece.
- Dzień dobry. Proszę, tutaj mam receptę.
- Dzień dobry. Oj… bardzo mi przykro, niestety na recepcie jest błąd...
Najczęstsze scenariusze rozwoju tej sytuacji:
- pacjent spokojnie godzi się z myślą, iż będzie musiał wrócić do lekarza,
- pacjent obwinia farmaceutę,
- pacjent obwinia lekarza.
(Dla uproszczenia przyjmijmy, iż przyjmującym receptę jest farmaceuta, a wystawiającym receptę – lekarz. Przedstawiciele nie tylko tych zawodów posiadają uprawnienia do wykonania powyższej czynności.)
Przyjrzyjmy się pewnym faktom. Farmaceuta jest winny temu, iż recepta została źle napisana. Pod warunkiem, iż jest to recepta farmaceutyczna, czyli rodzaj dokumentu wypisywanego przez magistra farmacji w sytuacji zagrożenia zdrowia lub życia. Wystawiana bardzo rzadko, jedynie na najmniejsze opakowanie leku, nierefundowana. Mało kto z niej korzysta.
Tak więc należy pamiętać, iż błąd popełnia osoba wystawiająca receptę. Na pewno nie ta, która nieprawidłowej recepty nie przyjmuje. Pamiętaj o tym pacjencie, zanim wylejesz wiadro pomyj na aptekarza.
Ale zaraz...
„Przecież oni nie muszą być takimi służbistami, sami nie mogą poprawić?” – mówi jeden z pacjentów.
„Dajcie mi długopis, sam sobie poprawię, jak dla was to taki problem.” – odpowiada inny.
Tutaj nasuwa się bardzo ważne pytanie – dlaczego dla farmaceutów i techników farmaceutycznych jest to problem? Czy którykolwiek z nich aż tak bardzo nie lubi pacjentów, iż chce ich męczyć kolejnym spacerkiem do przychodni? Odpowiedź jest prosta – źle wypisanej recepty nie zrefunduje NFZ lub aptekarz nie wie, jaki dokładnie lek ma wydać (co również oznacza, iż choćby jeżeli się dowie od pacjenta lub zadzwoni do lekarza, to NFZ może uznać, iż nie zrefunduje takiego leku). Tak więc jedyne co pozostaje farmaceucie, jeżeli zostanie z taką receptą w aptece, to pokrycie kosztów leku lub bieganie po przychodniach. Tak, niestety – zwykle w swoim wolnym czasie, ponieważ przyjęcie nieprawidłowej recepty jest traktowane jako błąd. Nie chcę choćby wspominać o wzroku pacjentów w kolejce, w którą próbuje się wepchnąć aptekarz, by stracić jak najmniej czasu, który mógłby spędzać np. z rodziną. Magister może również, według niektórych pacjentów, poprawić receptę na własną rękę, tzn. sfałszować dokument. choćby jeżeli czyjeś sumienie pozwalałoby na to… tak szczerze, czy Wy byście tak ryzykowali?
Mogło też zdarzyć się tak, iż aptekarz przyjął Twoją receptę wiedząc z góry, iż zawiera błąd i będzie musiał zadzwonić za chwilę do lekarza i do niego pójść. To nie był jego obowiązek, tylko dobra wola. Więc nie należy traktować go jako przykładu do naśladowania w innych aptekach.
Recepta jest dokumentem, na którym w Polsce nie można swobodnie pisać, ani robić notatek. W aptece przyjmuje się jedynie poprawnie wypisane recepty pod względem formalnym. Niestety istnieje kilka przypadków, w których można dokonać korekty na miejscu. Opisane jest to dokładnie w rozporządzeniu Ministra Zdrowia w sprawie recept lekarskich. Przy większości błędów konieczna jest poprawka, której dokonać może tylko i wyłącznie osoba wystawiająca receptę.
Wiem, jest to męczące. Trzeba wrócić do lekarza i często wysłuchać „a pan tu nie stał”, bo w wielu polskich przychodniach rejestracja to twór oderwany od gabinetów lekarskich i mimo, iż to nie Twoja wina, to musisz błagać pacjentów w kolejce, aby Cię wpuścili. Wiem również, iż uważasz, iż masz prawo być zdenerwowany. Tylko proszę Cię 😉 zastanów się najpierw, czy denerwujesz się na winnego. A choćby jeżeli ktoś popełnił błąd… każdy z nas je popełnia. Właśnie dlatego wszystkie recepty powinny być pisane na komputerze. To znacznie zmniejsza ryzyko pomyłki. Jednak zakup komputera nie leży po stronie lekarza pracującego w przychodni (chyba, iż jest jej właścicielem). Dodatkową kwestią jest brak czasu podczas wizyt, co nie sprzyja spokojnemu wypisywaniu druków. Rzadko pośpiech jest dobrym doradcą.
W brytyjskiej aptece również zdarzają się pomyłki na receptach. Jest ich bardzo mało, ponieważ bardzo mało jest również recept pisanych manualnie. jeżeli jednak się zdarzają – zwykle wystawiający receptę przychodzi je poprawić (co wydawałoby się logiczne – poświęca czas ten, kto się pomylił) albo wysyłane są one z kierowcami, których wiele aptek zatrudnia, ponieważ wysyłka leków do pacjenta jest bardzo popularna w Anglii.
Wszystko to wydaje się zbyt piękne, żeby było prawdziwe? Jak ogromne byłoby to ułatwienie dla pacjenta, farmaceuty i lekarza w Polsce. Jak na razie jednak postarajmy się opierać na zrozumieniu i poczuciu humoru :) Takie pomyłki to zwykle nie koniec świata :)
mgr farm. Agnieszka Soroko