Nie pisałabym tego tekstu, gdybym nie zobaczyła posta jednej z blogerek. Mama trójki dzieci, która prowadzi profil Los Kudłaczos, często wrzuca śmieszne historyjki z rodzicielskiego życia. Jednak ten, który zobaczyłam dzisiaj, trochę mnie zaniepokoił.
W poście Los Kudłaczos czytamy:
"Ostatecznie jednak kiedy usiedliśmy razem przy kolacji, przedstawił nam zwięźle parę anegdotek. Potem krzyknął w stronę młodszego brata, iż ma ”iść po zioło, hihi”.
- A co to jest zioło? - pytam niewinnie.
- Taki narkotyk! Najlepszy, haha.
Myślę sobie nerwowo, iż już się zaczęło. Staram się jednak zachować spokój.
- A jak się zażywa to zioło? I gdzie się je kupuje?
- Wciąga nosem! A Jula wozi najlepsze zioło z Jamajki! Tak wymyśliliśmy w namiocie, hehe."
Oczywiście historia przy obiedzie ma zabawny charakter i mówi o typowym zachowaniu nastolatków, które starają się badać granice w relacji z rodzicami, wrzucając do dyskusji "bombę", czyli kontrowersyjne hasło. Niepokoić może fakt, iż opowieść o "najlepszym narkotyku" jest przekazywana młodszemu rodzeństwu. Tym bardziej iż rozmowa wskazuje na fakt, iż chłopak nie ma pojęcia, czym jest "zioło", jak się je zażywa i jakie jego nadużywanie może mieć konsekwencje zdrowotne.
Po przeczytaniu wpisu tknęło mnie wspomnienie, którym podzieliła się moja córka po powrocie z obozu. Żartowała, iż z koleżankami w pokoju kroiły mydło na drobne kawałeczki i udawały, iż to narkotyki. "Dobrze, iż opiekunowie tego nie widzieli, bo by się nam dostało" - komentowała. Wtedy przewróciłam oczami z powodu zażenowania, ale teraz jak o tym myślę, to zabawiając się w krojenie mydła, nastolatki wiedziały, że:
narkotyki bywają białe,
niektóre mają formę drobnych cząsteczek,
zażywanie ich i posiadanie jest nielegalne i podejrzane,
być może wiążą się z dobrą wieczorną zabawą.
Całkiem sporo jak na wczesne nastolatki. Tym bardziej takie, jak wierzę, które do tej pory nie miały kontaktu z narkotykami. Mogę zrzucić winę na social media, brak rodzicielskiej kontroli, szkodliwy wpływ filmów i seriali, ale nie mam pojęcia, skąd moje dziecko wzięło wiedzę na temat wyglądu i zastosowania narkotyków. I dostrzegam w tym duży problem.
Czy moje dziecko ma kontakt z narkotykami?
Jacek Wrona, były komisarz policji z 15-letnim stażem z walce z przestępczością narkotykową na swojej stronie pisze tak:
"Za trywialne uważa się twierdzenie, iż lepiej zapobiegać niż leczyć, ale aby móc w porę zareagować na zagrożenie, musimy postawić trafną diagnozę. A tu pojawiają się olbrzymie problemy. Rzadko zdarza się, iż osoba, która sięga po narkotyki, informuje o tym fakcie innych, a w szczególności bliskich, stara się, aby jak najdłużej pozostało to - z wielu względów - tajemnicą. Szczególnie młodzi ludzie starają się ukryć ten fakt przed rodzicami i opiekunami. Stykając się z nimi, policjanci często słyszą pretensje, iż - "gdybyśmy wcześniej wiedzieli, iż dziecko lub podopieczny zażywa narkotyki, to może udałoby się zapobiec tragedii". To jest olbrzymi problemem jak rozpoznać czy dana osoba "bierze" lub czy mamy do czynienia z substancją, która jest narkotykiem".
Z jednej strony może nas uspokoić informacja, iż gdyby nasze dzieci zażywały narkotyki, prawdopodobnie by nam o tym nie powiedziały. Z drugiej kontakt, choćby teoretyczny, z substancjami psychoaktywnymi zaczyna się w bardzo wczesnym wieku.
Psycholodzy będą uważać, iż skoro dziecko wspomina o narkotykach, to dobry moment, aby odbyć z nim rozmowę na ten temat. choćby jeżeli wydaje nam się, iż to za wcześnie i może zachęcić dziecko do ich użycia (co jest błędnym wnioskiem), to lepiej wyskoczyć z tematem wcześniej, niż żałować, iż nie podjęło się go w ogóle.