Tak było, na przykład, w podkarpackiej wsi koło Jasła. 67-letni niepełnosprawny mężczyzna wbił nóż w serce ciężko chorej żonie i sam próbował popełnić samobójstwo, bo miał już dość… opiekowania się nią. Przeżyli ze sobą czterdzieści lat i wychowali czwórkę dzieci. Mieszkali w małym domku na skraju wsi razem z 46-letnim synem, który spał w pokoju obok.
Przerwanie męczarni nożem
Najpierw choroba dopadła Jana C. – po wylewie miał niedowład połowy ciała. A później coś niepokojącego zaczęło się dziać z jego żoną. Zaczęła zaniedbywać dom i siebie, miewała problemy z pamięcią, kłopot sprawiało jej robienie zakupów, a później pojawiły się problemy z chodzeniem. Z dnia na dzień było coraz gorzej – przestała sama wstawać z łóżka i wymawiała tylko pojedyncze słowa. Gdy syn szedł do pracy, opiekował się kobietą niepełnosprawny mąż. Coraz częściej skarżył się, iż ma dosyć, iż nie daje już sobie rady. Dlatego po kolejnej nieprzespanej nocy Jan C. postanowił przerwać męczarnię i wbił żonie nóż w serce, a później próbował zrobić to samo ze sobą. Nieskutecznie, bo tylko się poranił.
– Żona cierpiała na boreliozę i choroby Parkinsona oraz Alzheimera. Miała usztywnione kończyny i trzeba było ją wyciągać z łóżka do łazienki. Cały czas robiła wrzawę i nie spała po nocach. Co się położyłem spać, to mnie budziła, bo albo chciała pić, albo jeść, albo miała jakieś zwidy. Chciała, żebym cały czas przy niej siedział, a ja spełniałem wszystkie jej zachcianki. Nie spałem od kilku miesięcy, a tej nocy usypiałem tylko na parę minut. Nie wytrzymałem nerwowo i postanowiłem ją raz na zawsze uspokoić – wyjaśniał w śledztwie i potwierdził to później przed sądem.
Dlatego Jan C. poszedł do kuchni i z szuflady wyjął dwa noże.