Henrietta Howland Robinson Green trafiła do Księgi rekordów Guinnessa jako "najbardziej skąpa osoba na świecie". To nie jedyne określenie, bo za plecami nazywano ją "Czarownicą z Wall Street". Kobieta odziedziczyła bowiem fortunę po ojcu, ale nie spoczęła na laurach i każdego dnia skutecznie pomnażała swój majątek. Była prawdziwą bogaczką, jednak stroniła od luksusów i wygód, bo nie lubiła wydawać pieniędzy.
REKLAMA
Zobacz wideo Anna Wendzikowska zdradza "skąd na to wszystko bierze pieniądze". "Na pewno nie z alimentów" [materiał wydawcy kobieta.gazeta.pl]
Jej skąpstwo przeszło do historii. Nie chciała wydawać "na głupoty"
Henrietta urodziła się w 1834 roku w rodzinie, która posiadała spory, jak na tamte czasy, majątek. gwałtownie została wprowadzona w rodzinne finanse, bo już jako trzynastolatka zajmowała się prowadzeniem ksiąg rachunkowych. Pilnowała rodzinnych finansów niczym cerber, nie pozwalając wydawać pieniędzy "na głupoty". Czy to był jej sposób na gromadzenie bogactwa? Być może, jednak posiadała również odpowiednią wiedzę w zakresie finansów, co jak na ówczesne czasy było dość niespotykane.
Sama jednak również niechętnie sięgała po zgromadzone środki. Mówi się, iż chodziła w tej samej zniszczonej sukience i znoszonych butach, bo kupowanie nowych ubrań było dla niej niepotrzebnym wydatkiem. Skąpiła również na środkach czystości - miała instruować praczki, by czyściły tylko dolną partię jej odzieży - tę, która brudziła się najbardziej.
Kiedy jej ojciec zmarł, stała się główną spadkobierczynią rodzinnej fortuny. Pieniędzy oczywiście nie roztrwoniła. Wręcz przeciwnie, zaczęła oszczędzać, inwestować i pomnażać środki. Znalazła też miłość. Wyszła za mąż za Edwarda Greena, który miał podobne poglądy dotyczące finansów. Również nie lubił wydawać pieniędzy i żył raczej skromnie, chociaż podobnie jak żona, mógł się pochwalić sporej wielkości fortuną (co interesujące stracił ją u schyłku życia i zmarł w biedzie).
Para przed ślubem podpisała intercyzę i każde z nich zajęło się swoimi biznesami. "Doczekali się dwójki dzieci, przez kilka lat mieszkali w Londynie, by w końcu wrócić do Ameryki. Przez lata Hetty kilkukrotnie ratowała męża przed kolejnymi długami, przekazując mu kwoty idące w tysiące. W 1885 r. całkowita kwota spłaconych długów męża wyniosła 700 tys. dol. co doprowadziło do powstania trwałej rysy na ich małżeństwie" - podaje portal businessinsider.com.pl.
Miała odmówić operacji syna, bo trzeba było za nią zapłacić
Jedna z historii, która miała dowodzić wielkiego skąpstwa Henrietty, dotyczyła wypadku jej syna. Chłopiec miał doznać poważnego złamania nogi. Kobieta postanowiła nieco zaoszczędzić na świadczeniach zdrowotnych i zaprowadziła potomka go do szpitala dla ubogich. Została jednak rozpoznana - lekarze odmówili przyjęcia Neda za darmo i zażądali pieniędzy, by pokryć koszty związane z operacją i jego pobytem na oddziale. Henrietta miała wówczas zabrać syna i leczyć złamanie domowymi sposobami. Skutek tych praktyk był jednak tragiczny, w nogę Neda wdała się gangrena i konieczna była amputacja kończyny.
Jednak jak stwierdził autor jej biografii, Boyden Sparkes w książce "The Witch of Wall Street: Hetty Green", ta historia była "mocno podkoloryzowana". Prawdą jednak było to, iż gdy sama dostała przepukliny, nie chciała poddać się operacji, a żeby ulżyć sobie w cierpieniach, pomagała sobie patykiem. Mawiano również, iż np. z oszczędności myła się tylko w zimnej wodzie, jeździła starym powozem i odżywiała się głównie tanimi pasztecikami i starymi krakersami.
Zmarła w 1916 roku w Nowym Jorku w wieku 81 lat. Według legendy bezpośrednią przyczyną zgonu był udar mózgu wywołany kłótnią z pokojówką, bo ta (jej zdaniem), niepotrzebnie trwoniła pieniądze na zakup droższego mleka w proszku. W rzeczywistości serce Hetty nie wytrzymało serii zawałów, które przeszła. Pochowano ją u boku męża w Bellows Falls w stanie Vermont.