Zajrzała do telefonu syna i zamarła. Matka: "To trzeba zgłosić do dyrektorki"

mamadu.pl 2 dni temu
"Zajrzałam ostatnio do telefonu mojego syna, ucznia szóstej klasy szkoły podstawowej i zamarłam. To, co zobaczyłam w wiadomościach od jego rówieśników, wprawiło mnie w osłupienie" – czytam w liście, który przepełniony jest mnóstwem emocji.


Nie mogłam w to uwierzyć


"Zerknęłam do jego telefonu nie z ciekawości, ale z troski. Ostatnio zauważyłam, iż mój syn wraca ze szkoły wyraźnie podenerwowany, zamknięty w sobie. To nie było typowe dla niego zachowanie. Musiałam to sprawdzić, czułam, iż coś się dzieje. W telefonie zobaczyłam wiadomości od jego kolegów z klasy.

Chłopcy otwarcie i z pełnym przekonaniem namawiali go, by poszedł z nimi na wagary. 'Rzuć te głupie lekcje, chodź z nami', 'Będziemy mieli luz, nikt się nie kapnie', 'Szkoła to więzienie, chodź do galerii' – to tylko niektóre z wiadomości.

To nie była żadna chwilowa zachcianka, to był plan. W pełni świadoma próba wyciągnięcia mojego dziecka spod kontroli rodzica i szkoły. Mój syn odmówił, z czego jestem dumna, ale wiem, iż był pod ogromną presją. Chłopcy, którzy go do tego namawiali, robili to w grupie, wywierając presję psychiczną, wręcz próbując go ośmieszyć, gdy nie chciał się zgodzić.

To nie są niewinne żarty. To już forma społecznego nacisku, która może doprowadzić do łamania zasad. Nie mogłam przejść obok tego obojętnie. Zgłosiłam sprawę wychowawczyni i poprosiłam o rozmowę z dyrekcją. Ale czy to wystarczy? Czy szkoła potraktuje to poważnie? Czy inni rodzice wiedzą, co robią ich dzieci w sieci i w szkole?

Mam ogromne poczucie, iż jako dorośli (zarówno rodzice, jak i nauczyciele) przegrywamy walkę o młodych ludzi. W dobie telefonów, TikToka i braku granic, dzieci 'wychowują się same'. Szkoła staje się dla nich przeszkodą, a nie wartością. A rodzic, który stawia granice, bywa nazywany 'staroświeckim' albo 'kontrolującym'.

Nie zamierzam milczeć. Moje dziecko to nie eksperyment społeczny. Nie pozwolę, by grupa rówieśników, którym nikt nie powiedział 'stop', niszczyła to, co buduję w nim od lat: poczucie odpowiedzialności, sumienność i szacunek do drugiego człowieka.

Problem wagarów i złych wpływów to nie tylko mój problem. To problem wielu rodziców, którzy być może choćby nie wiedzą, iż ich dzieci są wciągane w coś, co może mieć bardzo poważne konsekwencje – nie tylko edukacyjne, ale i emocjonalne".

Idź do oryginalnego materiału