Uczę od lat, ale to mnie zamurowało
"Jestem nauczycielką od piętnastu lat. Widziałam już różne rzeczy – dzieci z telefonami schowanymi w papierze śniadaniowym, listy miłosne upchane w zeszytach z biologii, a choćby raz chomika w kapturze bluzy. Ale to, co wydarzyło się ostatnio na szkolnej wycieczce, naprawdę mną wstrząsnęło. Nie spodziewałam się, iż uczeń może przynieść coś takiego...
Wycieczka do skansenu przebiegała spokojnie. Dzieci były podekscytowane, śmiały się, robiły zdjęcia starym chatom i stodołom. Po obiedzie, zanim poszliśmy na spacer w las, postanowiłam sprawdzić, czy wszyscy mają odpowiednie buty, kurtki i czy przypadkiem nie przemycili czegoś, czego nie powinni.
Poprosiłam uczniów o otwarcie plecaków. To był szybki przegląd – batoniki, skarpetki, powerbanki, nic niezwykłego. I wtedy otworzyłam plecak jednego z chłopców z ósmej klasy. Z wierzchu: bidon, chipsy, zeszyt. Ale pod spodem leżała – zawinięta w bluzę – jednorazowa e-fajka z liquidem o smaku mango.
Zamarłam. Serce zabiło mi szybciej. To nie był przypadek. To był pachnący owocami e-papieros.
– To nie jest nic złego – Filip powiedział bez cienia wstydu.
Zapytałam spokojnie:
– Skąd to masz?
On tylko wzruszył ramionami.
– Pożyczyłem od kuzyna, chciałem pokazać kolegom. On ma jeszcze lepsze – odpowiedział z uśmiechem, jakby mówił o grze na telefonie.
– Po co ci coś takiego na wycieczce? – zapytałam.
– No... tak po prostu. Dla beki. I tak nie palę – rzucił, zupełnie nie rozumiejąc, w czym tkwi problem.
Zabrałam Filipowi e-papierosa i natychmiast powiadomiłam jego rodziców. Na szczęście sytuacja została opanowana. Nikt nie ucierpiał. Ale ja przez resztę dnia nie mogłam przestać o tym myśleć.
Czy my w ogóle jeszcze rozumiemy, co dzieci przynoszą z domu?
Ten chłopiec nie wyglądał na buntownika. Nigdy nie sprawiał problemów, nie był w konflikcie z innymi uczniami. W klasie cichy, trochę wycofany. I nagle w plecaku ma coś, co jednoznacznie kojarzy się z uzależnieniem.
Nie oszukujmy się – dzieci coraz częściej mają kontakt z rzeczami, które absolutnie nie są dla nich. YouTube, TikTok, starsze rodzeństwo, rówieśnicy. Dla nich e-papieros to 'gadżet', coś cool, pachnące coś do pokazania innym. A dla nas dorosłych to sygnał alarmowy.
Od tamtej pory jeszcze bardziej zwracam uwagę na to, co dzieci przynoszą na wyjazdy. Nie chodzi o kontrolę 'dla zasady', tylko o bezpieczeństwo. I o to, żeby dzieci zrozumiały, iż pewnych granic się nie przekracza – choćby jeżeli nie mają złych zamiarów".
(Imiona bohaterów zostały zmienione).