Podróżowanie komunikacją miejską potrafi być męczące. Głośne, prywatne rozmowy przez telefon to już standard. Niestety pasażerowie choćby nie zdają sobie sprawy, iż takim zachowaniem uprzykrzają życie innym. Najczęściej można usłyszeć historie o chorobach, zdradach małżonka, fałszywych przyjaciółkach albo upierdliwym szefie. Zasady savoir-vivre'u mówią jednak jasno: to nie jest miejsce na takie rzeczy.
REKLAMA
Zobacz wideo Czego Polacy nie lubią w komunikacji miejskiej?
Głośne rozmowy w komunikacji miejskiej. Normalka czy brak kultury?
- Człowiek, który ma podstawową wiedzę na temat savoir-vivre'u, musi wiedzieć, iż powinna go słyszeć tylko ta osoba, z którą rozmawia. Dotyczy to wszystkich miejsc publicznych, jakimi są komunikacja miejska, restauracja, szpital - powiedział portalowi natemat.pl Stanisław Krajski, ekspert od savoir-vivre'u. jeżeli w autobusie albo tramwaju jest głośno i nie masz możliwości rozmawiać w ciszy, lepiej nie odbierać telefonu albo poprosić o późniejszy kontakt. - Rozmowy przez telefon są najbardziej dotkliwe w pociągach dalekobieżnych. Ludzie często wykorzystują ten czas, aby nadrobić zaległości towarzyskie. Usiłują usprawiedliwiać swoje rozmowy telefoniczne czasami, w których żyjemy, pośpiechem, pracą. To jest tragedia - dodał Krajski.
Komunikacja miejska (zdjęcie ilustracyjne) Fot. Cezary Aszkiełowicz / Agencja Wyborcza.pl
Co robią ludzie w komunikacji miejskiej? Niektórzy zasługują na mandat
Głośne rozmowy przez telefon to niejedyny problem w komunikacji miejskiej. Nie brakuje osób, które po prostu szukają tam znajomych. Zagadują innych pasażerów, zwierzają się z prywatnych spraw. Nierzadko nie reagują na lakoniczne odpowiedzi lub ich brak i próbują dalej. Postanowiłam zapytać koleżanki z pracy, jakie mają doświadczenia w tej kwestii.
"Uwielbiam" osoby, które rozwiązują swoje życiowe problemy w autobusach. Miłosne love story opowiadane przez telefon to już norma. Ostatnio w pociągu jeden z pasażerów opowiedział całą historię swojego życia obcej osobie, która siedziała obok niego. Od trudnego dzieciństwa, gdy uciekał z domu z rodzeństwem przed przemocowym ojcem, po problemy alkoholowe. Później zaczął dzielić się problemami z używkami swoich dzieci. Gadał bez przerwy przez 5 godzin
- powiedziała mi Dagmara. Nie ma co liczyć na miłą i krótką pogawędkę o pogodzie. Zamiast tego słuchamy o sączących się ranach, przepuklinach oraz operacjach. Czasami ludzie przechodzą do czynów i bez żadnych skrupułów pokazują wprost, co im dolega.
Temat numer jeden w metrze to: co mnie boli bardziej od ciebie? Kto ma większe wrzody i poważniejszą chorobę? Wykresy ciśnienia oczywiście też są prezentowane w dzienniczkach. Widziałam kiedyś, jak jedna pani drugiej pokazywała żylaki. Ściągnęła przy tym rajstopy
- wyznała Emilia. Naukowcy udowodnili, iż przysłuchiwanie się rozmowie telefonicznej naprawdę może drażnić. Nazwali takie zjawisko "półrozmową" i doszli do wniosku, iż może nas rozpraszać. Opublikowali wyniki badań w 2010 roku w "Psychological Science".
Mam wrażenie, iż niektórzy po prostu nie mogą spędzić godziny albo dwóch w ciszy, muszą sobie pogadać. Raz miałam "przyjemność" jechać w wagonie z panią, która przez telefon gadała o kryciu klaczy. I iż to będzie źrebak-niespodzianka, koń z wpadki. Co chwila pytała, bo zasięg ginął: "słyszysz mnie? Halo? Halo!"
- dodała Gabrysia. Można powiedzieć, iż niektórzy pasażerowie nie mają wstydu, bo nie krępują się, żeby głośno wypowiadać się na temat innych ludzi.
Obgadują znajomych i sąsiadów do trzech pokoleń wstecz. Ostatnio w autobusie dwie nastolatki (na oko 14 lat) rozmawiały o wszystkich znajomych po kolei. Leciały normalnie nazwiskami, ksywkami. Ten rudy, ten niedorobiony, ta puszczalska
- przyznała Iga. Nie brakuje też historii związanych z nadużywaniem alkoholu. Pijani pasażerowie chętnie zaczepiają innych i nierzadko stwarzają problemy.
Facet po wycieczce nachlał się browarów i wymiotował w autobusie całą drogę powrotną, czyli jakieś cztery godziny. Innym razem wracałam do domu pociągiem i weszło dwóch podchmielonych mężczyzn. Zapoznali się z chłopakami siedzącymi w rzędzie obok. Najpierw wypili flaszkę, a potem kilka piw. Byli głośni i nieznośni. Zaczęli zaczepiać innych pasażerów i zapraszać na imprezę
- opowiedziała Kamila. Warto wspomnieć, iż picie alkoholu w pociągu jest dozwolone wyłącznie w strefach gastronomicznych. Za złamanie zakazu można dostać grzywnę w wysokości 100 zł. jeżeli nie przyjmiesz mandatu, sprawa najprawdopodobniej trafi do sądu. Niewykluczone, iż wtedy kara będzie znacznie wyższa. Może wynosić choćby 5000 zł. Lubisz podróżować komunikacją miejską? Zapraszamy do udziału w sondzie oraz do komentowania.
Dziękujemy za przeczytanie naszego artykułu.
Zachęcamy do zaobserwowania nas w Wiadomościach Google.