Społeczne koszty związane z alkoholem wynoszą od 30 do 100 mld zł rocznie, a państwo zarabia na akcyzie tylko 13–14 mld zł.
Zapowiadane przez obóz prezydencki weto podwyżki akcyzy na alkohol przyniesie negatywne konsekwencje społeczno-gospodarcze – podwyżka co prawda nie zasypałaby dziury budżetowej, ale zwalczałaby patologię taniego alkoholu w Polsce.
Kierownictwo Ministerstwa Finansów planowało podwyżkę akcyzy na alkohol o 15 proc. w przyszłym roku i o kolejne 10 proc. w 2027 r. Taki projekt miałby wypisywać się ze strategii rozpoczętej jeszcze w 2022 r., kiedy rząd Prawa i Sprawiedliwości opracował tzw. mapę drogową podatku akcyzowego, która zakładała coroczny, 5-procentowy wzrost stawek na alkohol.
Jak jednak zapowiedział Zbigniew Bogucki, ewentualna ustawa o podwyżce akcyzy i opłaty cukrowej zostanie zawetowana przez Karola Nawrockiego – pisaliśmy o tym w tekście „Co z podwyżkami akcyzy i opłaty cukrowej?”. Prezydent zobowiązał się bowiem w kampanii wyborczej do niepodnoszenia żadnych nowych podatków.
– jeżeli prezydent powiedział, iż nie podpisze ustawy podwyższającej podatki, to nie podpisze. Karol Nawrocki nie zgadza się na podnoszenie podatków i wszystkich danin, które w istocie są podatkami – bez względu na to, czy nazywają się akcyzą czy mają inną nazwę – tłumaczył szef Kancelarii Prezydenta.
Społeczne koszty alkoholu
Jak komentuje dr Karol Wałachowski, ekonomista z Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie, podwyżka akcyzy jest potrzebnym rozwiązaniem, bo wyjątkowo niskie ceny alkoholu w Polsce nie są w stanie pokryć ogromnych kosztów związanych z jego spożyciem.
– Obecna akcyza na alkohol w Polsce jest bardzo niska w porównaniu z innymi krajami Unii Europejskiej. Spożycie alkoholu generuje ogromne koszty zewnętrzne, takie jak problemy zdrowotne, wypadki, koszty wymiaru sprawiedliwości i ochrony zdrowia. Szacuje się, iż społeczne koszty związane z alkoholem wynoszą od 30 do 100 mld zł rocznie, podczas gdy państwo zarabia na akcyzie tylko 13–14 mld zł. Zdolność nabywcza alkoholu stale rośnie, a jego cena jest niska w porównaniu z innymi dobrami i usługami, takimi jak obiad w restauracji czy bilet do kina. To sprawia, iż państwo, zamiast zniechęcać, wydaje się wręcz zachęcać do spożycia alkoholu, co prowadzi do wszystkich negatywnych konsekwencji – stwierdza Wałachowski.