Zorganizowane w tej sprawie dwa „szczyty” (a więc był to już cały grzbiet) – premierowski i prezydencki – obwieściły porażkę i równie bezczelnie zapowiedziały jedynie to, czego nie zrobią: tj. nie obniżą pensji lekarzom i nie podniosą składki zdrowotnej, a więc kazały pogodzić się z tym, iż wszystko zostanie po staremu. choćby nie obrzucały się wzajemnymi oskarżeniami, jak w każdej innej dziedzinie, a Tusk powiedział tylko, iż ochronie zdrowia potrzebne są dwie nogi. To, iż do tego stanu doprowadziły jakieś nogi, nikt nie ma chyba wątpliwości.
Zdrowie jest jakąś kategorią magiczną: wszyscy wszystkim go życzą (nawet Ziobrze, chociaż w więzieniu), a najdziwniejsze jest to, iż choćby Matce Boskiej. Te cudne pozdrowienia: „zdrowaś Mario” i zdrowaśki, dzięki którym zostały w użyciu te piękne staropolskie sformułowania, są jednak całkowicie abstrakcyjne i – jak się zastanowić – zupełnie bezprzedmiotowe. Niezależnie od tego, czy uważa się Maryję za postać historyczną zmarłą w Judei ponad dwa tysiące lat temu, czy za wniebowziętą (kolejne uratowane przez nią słowo), nie potrzebuje ona do niczego zdrowia. Chyba iż w zaświatach sytuacja jest podobna do działań NFZ, które potrafią pogorszyć choćby stan zmarłego. Nasze ludowe wierzenia nie mogły wymyślić jednak niczego innego, czego można by życzyć Matce Bożej, co upodabnia je trochę do mitologii Greków, którzy swoich bogów tak uczłowieczali, iż niektórzy z nich bywali choćby przeziębieni.
Dla naszego lepszego samopoczucia (mimo wszystko) warto dodać, iż w mitologii greckiej według pewnych wersji Zeus zabił Eskulapa – boga ówczesnego lecznictwa – po tym, jak niektórzy za bardzo uzdrowieni przez niego zmarli zaczęli wracać na ziemię, co wywracało ustalony porządek. A siebie samego zabity Eskulap nie umiał już wskrzesić. Widać, iż historia stosunków medycyny z władzą zawsze układała się burzliwie.











