Poniedziałek, 2 listopada 2020 r.
Zostawiam Toma pod bramą szkoły, jesteśmy na czas. Całuję go czule. Wracam do domu, włączam ekspres do kawy, loguję się do systemu w pracy. W programie na dziś: kilka spotkań, jedno, drugie, trzecie. Niekończące się wideokonferencje.
REKLAMA
Godzina 11.00. Mój mąż wraca do domu. Paul pracuje na zmiany. Wysyła SMS-a do mojego ojca:
„Właśnie dowiedziałem się, jak przebiega trasa Tour de France 2021. Wyznaczmy sobie jako rodzina radosny cel: 7 lipca zabierzesz swojego wnuka pod Mont Ventoux, OK?". Paul przygotowuje szybki lunch, a zaraz potem ucina sobie drzemkę.
Kiedy się budzi, widzi, iż ma dwa nieodebrane połączenia z numerów stacjonarnych w Vaucluse. W tym momencie następuje punkt zwrotny. Jak na przykład wówczas, gdy szpital powiadamia rodzinę o nieszczęściu. Często ten punkt zwrotny ma jakiś głos, jakąś twarz. Zawiadomienie o tragedii nigdy nie jest anonimowe. Do końca życia zapamiętujemy osobę, która przekazała bolesną wiadomość. Będziemy także dokładnie pamiętać, co robiliśmy na chwilę przed tym, zanim ją usłyszeliśmy.
Ów punkt zwrotny w moim przypadku uruchomił całą lawinę zdarzeń. To mój mąż jako pierwszy odsłuchał wiadomość przesłaną przez matkę:
– To ja, to bardzo pilne. Chodzi o Dominique’a.
Oddzwoń do mnie jak najszybciej, proszę.
Dominique, mój ojciec, waży ponad sto kilogramów i ma problemy z oddychaniem.
Całkiem naturalne jest więc, w samym środku covidu, iż Paul wyobraził go sobie na oddziale intensywnej terapii. Ale druga wiadomość przychodzi od komisarza policji z miasteczka Carpentras. Paul najpierw dzwoni do mojej matki:
- Co się dzieje?
- Dominique chyba trafi do więzienia. We wrześniu został przyłapany na filmowaniu trzech kobiet w supermarkecie, zaglądał im pod spódnice. Policja zatrzymała go najpierw na czterdzieści osiem godzin, a potem zwolniła. W międzyczasie przeszukano jego telefon komórkowy, kilka kart SIM, kamerę i laptopa. Ale sprawa jest chyba znacznie poważniejsza.
Moja mama postanowiła powiadomić najpierw Paula, zanim zadzwoniła do mnie, ponieważ jeszcze nie miała w sobie dość siły, by powiedzieć o wszystkim któremukolwiek z trójki swoich dzieci. Wiedziała też, iż może mu całkowicie zaufać. Paul jest wystarczająco silny, by znieść tego rodzaju wiadomości.
Wspólnie ustalili, iż matka zadzwoni do mnie jako pierwszej z rodzeństwa, w jego obecności.
Trochę oszołomiony Paul wybiera numer policjanta. To, co słyszy, pozostało bardziej wstrząsające: – Znaleźliśmy nagrania, na których widać, jak pańska teściowa śpi, najwyraźniej odurzona, a w tym czasie jest wykorzystywana przez jakichś mężczyzn.
Słowa komisarza brzmią dziwnie i niejasno. Ale jednocześnie rozwierają przerażającą szczelinę. Paul zostaje nagle przeniesiony w inny wymiar, w sferę niewyobrażalnych newsów inscenizowanych przez media, które do tej pory wyznaczały granicę między tym, co nikczemne, a naszym własnym, dawnym życiem. Komisarz przekazuje kolejne informacje, a każda z nich pogłębia niemożliwą do przyjęcia wyrwę, która stopniowo zaczyna rozdzielać nasze życie.
Akty przemocy seksualnej na matce były dokonywane co najmniej od września 2013 roku, taka bowiem jest pierwsza zarejestrowana data nagrań pochodzących z różnych urządzeń cyfrowych mojego ojca. Liczba sprawców jest oszałamiająca.
Jak dotąd są to siedemdziesiąt trzy osoby. Zidentyfikowaliśmy około pięćdziesięciu. Są w wieku od dwudziestu dwóch do siedemdziesięciu jeden lat i pochodzą z różnych środowisk: studenci, emeryci, jest choćby jeden dziennikarz. Pański teść organizował, fotografował i filmował to wszystko. Ja sam z trudem to oglądałem. A i tak jesteśmy jeszcze daleko od zakończenia analizy materiałów.
Policjanci pracowali nad tą sprawą dzień i noc od półtora miesiąca. Obawiali się o życie mojej mamy. Tak duża ilość narkotyków, a przecież ona niedługo skończy sześćdziesiąt osiem lat… Komisarz podsumowuje:
- Proszę dobrze się nią opiekować. Będzie bardzo potrzebowała wsparcia.
Paul ma w głowie tylko jedną rzecz. Musi wyjść. Wymknąć się z domu. Wie, iż pozostało jeszcze kilka godzin, zanim zostanę wrzucona w zupełnie inny świat. Siedząc nieruchomo przed ekranem komputera, choćby nie zauważam, jak mnie mija i wychodzi. Z samochodu dzwoni do swojej siostry Véronique, która jest też matką chrzestną Toma. Prosi ją o pomoc, chce, aby zjawiła się u nas jeszcze tego samego wieczoru. Obmyślają, jak się zachować, by nie wzbudzić moich podejrzeń, iż coś się stało.
Maraton w pracy właśnie się skończył, Paul i Tom wrócili ze szkoły, jest prawie siódma wieczorem. Proponuję japońską kolację. Gdy zamierzam po nią wyjść, dzwoni dzwonek do drzwi. To Véronique! Wesoła, uśmiechnięta i serdeczna jak zwykle.
- Akurat byłam w pobliżu, więc wpadłam.
Tom rzuca się jej w ramiona. Ja tymczasem wyruszam do japońskiej restauracji. Z samochodu dzwonię do matki, która, co dziwne, zbywa mnie byle czym i rozłącza się. Mam złe przeczucia.
Wracam. Kładę torby na stole w jadalni. Słyszę, jak mój syn i jego matka chrzestna się śmieją. Te drobne dźwięki codzienności należą jeszcze do dawnego życia.
Paul patrzy na mnie poważnym wzrokiem. Prosi, żebym usiadła.
Dzwoni moja komórka. Matka wreszcie oddzwania! Jest dokładnie 20.25 według zegara na piekarniku w naszej kuchni, który widzę tuż za plecami Paula.
Dowiedziałam się później, iż ludzie, którzy doznali traumatyzującego szoku, często zapamiętują z tej chwili tylko jeden drobny szczegół, zapach, dźwięk, doznanie, coś malutkiego, co z czasem ogromnieje. Ja widzę zegar na piekarniku. Jest 20.25, wypisana białymi cyframi. Granica wyznaczona przez godzinę. Nazywam się Caroline Darian i żyję ostatnimi sekundami normalnego życia.
Słyszę zachrypnięty głos mamy. Pyta, czy wróciłam do domu i czy obok mnie jest Paul. Upewnia się, iż siedzę spokojnie, żebym mogła wysłuchać, co ma mi do powiedzenia.
- Caro, twój ojciec jest od rana w policyjnym areszcie i z niego nie wyjdzie. Zostanie zamknięty w więzieniu. Drżę, nie do końca rozumiem jej słowa. Twój ojciec odurzał mnie tabletkami nasennymi i lekami uspokajającymi.
- Ale mamo, co ty do mnie mówisz?
- Ale to jeszcze nie wszystko. Twój ojciec również spraszał mężczyzn do domu, kiedy leżałam nieprzytomna w naszej sypialni. Widziałam kilka zdjęć. Kiedy śpię, leżę na łóżku, za każdym razem z innym mężczyzną, nie znam żadnego z nich.
Tracę panowanie nad sobą. Krzyczę, obrzucam ojca obelgami. Mam ochotę rozwalić wszystko wokoło. – Caro, taka jest prawda. Musiałam obejrzeć kilka zdjęć na komisariacie. Myślałam, iż mi serce stanie. Komisarz powiedział, iż jest też dużo nagrań wideo, na których jestem gwałcona. Chciał, żebym obejrzała jedno z nich, ale już zdjęcia były dla mnie nie do zniesienia, więc odmówiłam. „Przykro mi, proszę pani, ale to, co zrobił pani mąż, jest potworne", tak powiedział.
Słyszę, jak zanosi się płaczem. Paul przytula mnie.
Obrazy nakładają się na siebie błyskawicznie, odrażające, niezrozumiałe: mama na łóżku z jakimś nieznanym mężczyzną, mama z zamkniętymi oczami, nieruchoma…
Pamiętam cię za kierownicą czarnego renault 25 wyładowanego po brzegi, kiedy jechaliśmy na wakacje. Żartowałeś, włączyłeś płytę Barry’ego White’a i wybijałeś rytm głową, tak samo podekscytowany jak dzieciaki na tylnym siedzeniu. Ten szczęśliwy obraz został właśnie na zawsze zburzony. od dzisiaj jesteś dla mnie organizatorem orgii i kłamcą: mama opowiada mi o waszym ostatnim wspólnym śniadaniu, które przebiegło absolutnie normalnie. Jakich pokładów obłudy potrzeba, by przez te wszystkie lata odgrywać taką farsę i stwarzać pozory spokoju?
Mama się rozłącza, musi zadzwonić do Davida, mojego starszego brata, a potem do Floriana, najmłodszego z nas.
Zapadam się w sobie. Wtulam się w męża, jestem totalnie zdruzgotana. Z trudem łapię oddech.
Mój ojciec odurzał moją matkę, po czym gwałcili ją obcy mężczyźni. To zdanie brzmi jak nie z tej ziemi. Jest tak brutalne, iż widzę tylko strzępy, skrawki obrazów rozłupane ostrym kamieniem; fragmenty tego zdania rozszarpują moją świadomość, a przecież nie zdaję sobie jeszcze do końca sprawy z rozmiarów katastrofy. Co by było, gdyby przedawkował i mamę zabił? Co by było, gdyby się nie obudziła?
Ten horror trwał, odkąd przeprowadzili się do Vaucluse, osiem lat temu, zaraz po tym, jak mama przeszła na emeryturę.
'I już nigdy nie nazwę cię tatą. Gdy przemoc farmakochemiczna niszczy rodzinę. Dziennik córki Gisele Pelicot', Caroline Darian Fot. W.A.B. / GW Foksal
Wszystko zostało zatarte przez częstotliwość starannie dozowanych leków, które jej podawał. Wracam myślami do naszych rozmów telefonicznych, kiedy mama zachowywała się, jakby była we mgle, mówiła bez sensu. Te chwile, kiedy sprawiała wrażenie nieobecnej duchem, martwiły nas. My, trójka jej dzieci, mieszkamy ponad siedemset kilometrów od niej. Zastanawialiśmy się nawet, czy nie są to przypadkiem początki choroby Alzheimera. Ojciec jednak zawsze bagatelizował te obawy. Mówił: „Wasza matka nie umie się oszczędzać, zawsze jest w ruchu, nadaktywna, ale taką już widać ma metodę radzenia sobie ze stresem".
W 2017 roku przekonaliśmy mamę, by umówiła się na wizytę u neurologa, do którego udała się w Carpentras. Ów pierwszy z lekarzy specjalistów mówił o zespole amnestycznym po udarze mózgu, swego rodzaju czarnej dziurze, o utracie pamięci bez dodatkowych skutków. My nie wiedzieliśmy, ale specjaliści neurologii są tego świadomi, iż nie można mieć więcej niż jednego takiego udaru.
Jesienią 2018 roku mój wuj, emerytowany lekarz rodzinny, wspomniał o mechanizmie dekompensacji. „Tak jak kiedy worek odkurzacza jest pełny, maszyna zatrzymuje się, aby się nie przepalić, tak właśnie wyłączasz się i musisz naładować baterie", powiedział jej. Wszyscy uwierzyliśmy w tę diagnozę. Mama i tak zrobiła tomografię, ale oczywiście wyniki niczego nie wykazały. Dlaczego mieliśmy wtedy pomyśleć o przeprowadzeniu badań toksykologicznych?
W miarę upływu czasu, gdy stawała się coraz bardziej nieobecna, jej niepokój się nasilał. Przez długi czas cierpiała na bezsenność, wypadały jej włosy, chudła – w ciągu niespełna ośmiu lat straciła na wadze ponad dziesięć kilogramów. Obawiała się, iż w każdej chwili może dostać udaru, martwiła się, iż coś się stanie, gdy będzie opiekowała się wnukami lub jechała pociągiem, by odwiedzić mnie w regionie paryskim.
Z tego też powodu stopniowo rezygnowała z prowadzenia samochodu. Coraz bardziej traciła samodzielność.
W 2019 roku mama udała się do innego neurologa w Cavaillon, który stwierdził, iż jej objawy mogą być spowodowane stanami lękowymi. Przepisał melatoninę, aby poprawić jakość snu…
Muszę do niej pojechać, być z nią. Nie mogę jej tam zostawić samej w Vaucluse, w domu, w którym wydarzyło się tak wiele potworności.
Paul zajmie się sprawami domowymi.
Muszę wyjść i zadzwonić do braci. Najpierw wykręcam numer Davida, po jego głosie poznaję, iż jeszcze o niczym nie wie. Okazuje się, iż zadzwoniłam do niego, zanim skontaktowała się z nim mama. Mam o to do siebie pretensję. Postanawiam jednak przejść od razu do sedna.
David milczy. Co najmniej dziesięć sekund zajmuje mu zrozumienie tego, co mówię, wreszcie udaje mu się sformułować zrozumiałe zdanie:
- Ale… to przecież niemożliwe. Caro, ty chyba nie mówisz poważnie?
Wypytuje, ale nie znam wszystkich odpowiedzi. Chciałabym choć trochę go uspokoić. Wyczuwam, jak David sztywnieje. Rozłącza się, chce natychmiast zadzwonić do mamy.
Kiedy w końcu udaje mi się dodzwonić do Floriana, najmłodszego z naszej trójki, okazuje się, iż już rozmawiał z matką. Jest osłupiały.
Jak on mógł zrobić coś takiego naszej mamie?
A my? Czy on w ogóle pomyślał o nas?
Płaczę jak dziecko.
Florian opowiada mi o swojej wściekłości i nienawiści, kiedy wraca myślami do lata 2018 roku. Wspomina ostatnią kolację w wieczór przed wyjazdem do domu, po tym, jak całą rodziną, on, żona i dwie córki, spędzili w domu rodziców parę dni. Byli świadkami niepokojącej sceny. Zaledwie kilka minut po tym, jak zasiedli do stołu, mama odpłynęła. Jej łokieć nagle się wygiął. Zatoczyła się do tyłu na krześle, jakby była pijana. Nagle z jej ciała uleciała cała energia, wyglądała jak bezwładna szmaciana lalka.
- Wciąż nie mogę znaleźć słów, by opisać, jak bardzo zwiotczały jej ręce i nogi, Caro. Rozmawialiśmy z nią, ale sprawiała wrażenie, jakby była w hipnozie. Nieruchoma i bezwładna, z nieobecnym spojrzeniem. Nie odpowiadała na nasze pytania.
Ojciec postanowił położyć ją do łóżka.
Tak będzie lepiej. Zdarza się jej to od czasu do czasu, musi się zregenerować po wcześniejszej nadmiernej aktywności.
W rzeczywistości koktajl leków, który przygotował jej w kuchni i podał jako aperitif w kieliszku z różowym winem, zaczynał właśnie działać.
Tego wieczoru mój ojciec obarczył odpowiedzialnością za złe samopoczucie mamy Floriana i jego rodzinę, więc zebrali się i wyruszyli w drogę powrotną do domu.
Rozłączam się. Jestem w samochodzie, muszę dwukrotnie objechać wokoło całą dzielnicę. Dziś wieczorem jest zaledwie pięć stopni, a ja jestem rozpalona z wściekłości.
Paul postanawia przekonać moich braci, aby wyjechali ze mną następnego ranka pierwszym pociągiem. Pociesza ich najlepiej, jak potrafi.
- Życie jest o wiele silniejsze, cała wasza trójka musi jak najszybciej znaleźć się teraz przy matce. Musicie wszyscy razem stanąć za nią murem. Nie możecie przechodzić przez to każde z osobna. Musicie być odważni i zjednoczeni, ponieważ to wszystko dopiero się zaczyna i nie wiemy jeszcze, co będzie dalej.
Powiadamiam moich przełożonych, iż muszę wziąć kilka dni wolnego. Czas iść spać. Potrzebuję naszej trójki. W końcu zasypiam z ręką mojego synka w mojej dłoni.