"Współczesne pokolenie dzieci nie przetrwa. Wystarczy zapytać je, kim jest barber"

mamadu.pl 1 miesiąc temu
Zdjęcie: Chłopcy w pewnym wieku zaczynają wzorować się na kolegach. fot. ferli/123rf


Nie wiem, skąd to się wzięło, ale współczesne pokolenie dzieci budzi wiele kontrowersji. Nastolatki mają bujną wyobraźnię i dają się ponieść fantazji, co nie podoba się w szczególności starszemu pokoleniu, które stawia na rozwagę, rozsądek i ustatkowanie. Napisała do nas pewna mama, która nie może zrozumieć zachowania swojego syna.


"Z racji tego, iż piszę o swoim dziecku, zmienię informacje, które mogłyby pomóc w jego rozpoznaniu. Tak dla bezpieczeństwa. Nie chciałabym, aby miał do mnie pretensje, ani by koledzy się z niego śmiali" – czytamy we wstępie.

Krótki wstęp


"Karol jest jedynakiem. Chciałam mieć więcej dzieci, ale niestety nie było mi dane. We wrześniu pójdzie do drugiej klasy. Z jednej strony nie jest już maluszkiem, który potrzebuje mnie na każdym kroku, ale z drugiej wciąż jest bardzo dziecinny i niesamodzielny.

I o ile ta jego życiowa nieporadność choćby jakoś szczególnie mnie nie denerwuje, bo mam nadzieję, iż z tego wyrośnie, to jest jedna rzecz, która rozgrzewa mnie do czerwoności. Działa na mnie jak płachta na byka.

Nowy autorytet


Mały Karolek zapatrzony był w swojego tatę. Chciał być taki jak on, naśladował go na każdym kroku. Wciąż powtarzał, iż gdy dorośnie, będzie strażakiem (jak mąż). Jednak kiedy poszedł do zerówki, coraz bardziej zaczęli imponować mu koledzy. Z dnia na dzień było coraz gorzej, bo poza nimi niemalże świata nie widział.

Tomek (kolega z klasy) jest dla Karola autorytetem. Wciąż o nim opowiada, o tym co zrobił, powiedział. Na początku choćby się cieszyłam, iż nie jest sam, iż znalazł sobie przyjaciela, ale z czasem mój optymizm opadał.

Wkurza mnie to, iż Karol nie ma swojego zdania, iż ślepo podąża za kolegami i stara się być ich kopią. Tomek przyszedł do szkoły w bluzie moro, to i on chce sobie taką kupić. Tomek jedzie z rodzicami na basen, to on też nagle o tym zamarzył. Jest takim jego cieniem, kopią. Takim (przepraszam) rzepem na pupie, który nie chce się odczepić.

Przesada!


Jednak to, co wydarzyło się kilka dni temu, było już totalnym przegięciem. Zapisałam go do fryzjera, tego co zwykle. Chodzi do niego chyba już od trzech lat. Szykuję się do wyjścia, proszę, by się przebrał w jakieś czyste ubranie, a on: 'nie'. On nie idzie. Stanęłam jak wryta, bo nie miałam pojęcia, o co mu chodzi. Źle się czuje? Ma inne plany? Gdzieś wychodzi?

I wiecie, co się okazało? On do normalnego fryzjera chodzić nie będzie, tylko do barbera, jak jego koledzy. Westchnęłam głęboko, wypuściłam z siebie negatywne emocje, policzyłam do trzech i zapytałam: 'A czym się różni twój fryzjer od barbera?'. I wiecie, co on mi powiedział? 'Nie mam pojęcia, ale Tomek do niego chodzi'.

No drogi panie, toż to istny skandal. Przesada, wstyd, obciach, przegięcie. Nie wie, czym fryzjer różni się od barbera, ale do swojego fryzjera nie pójdzie. Jakby był ubezwłasnowolniony, uzależniony od swoich kolegów. Jakby nie mógł mieć własnego zdania, własnych poglądów. Jakby nie mógł sam decydować o sobie i o tym, jak chce, by wyglądało jego życie. Przyznaję, iż ta sytuacja z barberem przelała czarę goryczy. Wazonik z negatywnymi uczuciami przepełnił się i wylał.

'Chłopie, weź, ty zacznij żyć swoim życiem, a nie patrzysz się tylko na swoich kolegów' – powiedziałam, a on trzasnął drzwiami i się obraził. Póki co sytuacja w domu jest dość napięta. Ja już się nie odzywam, bo nie chcę, by Karol się całkowicie ode mnie odwrócił. Ale jeżeli on się nie ocknie, nie przebudzi, to ja tego w kolorowych barwach nie wiedzę. Czy moje dziecko to przetrwa? Co z niego wyrośnie?".

Idź do oryginalnego materiału