Samodzielna i odpowiedzialna córka
"Moja 12-letnia córka zawsze wydawała mi się dość samodzielnym, pewnym siebie i odpowiedzialnym dzieckiem. Być może to wynika po części z tego, iż jest starszym dzieckiem (ma 9-letnią siostrę), bo sama również mam ten syndrom odpowiedzialności m.in. za młodsze rodzeństwo. Nigdy nie obarczałam jej opieką nad siostrą, to bardziej wynika chyba z jej charakteru i temperamentu" – rozpoczyna swój list Karolina, mama dwóch dziewczynek.
"Miała jakieś 7-8 lat, jak już całkowicie samodzielnie się kapała i myła włosy, ubierała się i bez pomocy odrabiała lekcje, choć oferowałam jej pomoc wielokrotnie. No taki typ i już. Szanuję to i uważam, iż to dar mieć tak samodzielne i odpowiedzialne dziecko, które nie trzyma się rękawa mamy, tylko z pewnością siebie kroczy w życiu wciąż do przodu".
Chrzest i zielona noc dały dziecku w kość
Kobieta opowiedziała o tym, jak jej samodzielna córka poradziła sobie na koloniach: "Lila ostatnio jednak była na wakacyjnym wyjeździe – pojechała z koleżankami ze szkoły na kolonie organizowane przez ośrodek kultury w naszym mieście. Gdy wróciła, doznałam trochę szoku. Okazało się bowiem, iż moje dziecko poza domem, w warunkach, w których być może nie czuje się tak bezpiecznie i pewnie siebie, jak w znanym otoczeniu, nagle stało się przestraszoną owieczką.
Byłam bardzo zdziwiona, gdy ze łzami w oczach zaczęła mi opowiadać o chrzcie kolonijnym, na którym oblali ją wodą i musiała się tarzać w piasku, a potem przejść boso po ścieżce, na której rozrzucone były szyszki.
Druga sytuacja, o której opowiedziała córka, to zielona noc, która dla mnie we wspomnieniach jest czymś naprawdę fajnym i rozrywkowym. Moje dziecko jednak jest zdania, iż mazanie się pastami i robienie sobie żartów nijak się ma do pożegnania i podsumowania miłego wspólnego czasu w obozie".
Zadbane emocjonalnie pokolenie fajtłap?
Nasza czytelniczka ma pewne refleksje na temat wychowania współczesnych dzieci: "Oczywiście starałam się ją pocieszyć, wesprzeć i podnieść na duchu. Podczas rozmowy tłumaczyłam, iż może nie powinna do tego aż tak emocjonalnie podchodzić i starałam się ją uspokoić. Wciąż jednak myślę o tym, iż pokolenie naszych dzieci jest bardzo wrażliwe emocjonalnie, być może przez to, iż tak dbamy o ich komfort psychiczny?
Wiem, iż moja opinia może być uważana za złą i niepopularną, ale mam poczucie, iż w tym skupieniu na duchowym dobrostanie dzieci gdzieś straciliśmy poczucie, iż jakoś odporności psychicznej trzeba nabrać i wypracować u tych maluchów silną psychikę. Jestem zwolenniczką rodzicielstwa bliskości, słuchania się wzajemnie i dmuchania w skrzydła dziecka.
Po słowach mojej córki jednak mam poczucie, iż w jakimś stopniu wychowujemy życiowe fajtłapy, które później z byle problemem w dorosłym życiu będą latały na skargę do rodziców... Mam wrażenie, iż całe pokolenie polegnie w dorosłym życiu i nie poradzi sobie z zapewnianiem podstawowych potrzeb" – kończy swój list mama nastolatki.