Wielkie zmiany. Dramat tysięcy osób w Polsce. Jak sobie poradzą?

warszawawpigulce.pl 22 godzin temu

Kraśnik, niewielkie miasto w województwie lubelskim, stoi w obliczu prawdziwego kryzysu społeczno-ekonomicznego. Fabryka Łożysk Tocznych, będąca od dziesięcioleci kluczowym pracodawcą i symbolem przemysłowej tożsamości miasta, ogłosiła bezprecedensową w swojej historii redukcję zatrudnienia. W ciągu najbliższych miesięcy pracę straci ponad 310 osób, co stanowi prawie jedną trzecią obecnej załogi zakładu. Proces zwolnień grupowych już się rozpoczął, a jego pełne konsekwencje dla lokalnej społeczności mogą być druzgocące.

Fot. Warszawa w Pigułce

Pierwszy etap redukcji zatrudnienia objął 81 pracowników, choć pierwotnie zarząd planował zwolnić aż 120 osób. Tylko dzięki intensywnym negocjacjom prowadzonym przez zakładowe organizacje związkowe udało się nieco złagodzić skalę zwolnień. Jednak ta niewielka wygrana w obliczu dalszych planów firmy wydaje się zaledwie chwilowym odetchnięciem. Zgodnie z informacjami przekazanymi przez Andrzeja Zbróga, dyrektora ds. Zarządzania Zasobami Ludzkimi w FŁT Kraśnik, do końca pierwszego półrocza 2025 roku pracę może stracić kolejnych 230 osób. Choć kierownictwo zakładu deklaruje, iż będzie podejmować działania zmierzające do zminimalizowania skali zwolnień, perspektywy dla załogi nie napawają optymizmem.

Historia Fabryki Łożysk Tocznych sięga roku 1938, gdy w ramach Centralnego Okręgu Przemysłowego rozpoczęto budowę zakładu, który miał wzmocnić polski przemysł obronny. Przez ponad 80 lat fabryka przeżywała wzloty i upadki, ale zawsze pozostawała sercem przemysłowym Kraśnika. W okresie PRL zatrudniała choćby ponad 7 tysięcy pracowników, stając się zakładem miastotwórczym w pełnym tego słowa znaczeniu. Całe dzielnice mieszkaniowe, obiekty sportowe, ośrodki kultury – wszystko to powstawało dzięki fabryce, która była nie tylko miejscem pracy, ale również centralnym punktem życia społecznego miasta.

Po transformacji ustrojowej, podobnie jak wiele państwowych przedsiębiorstw, FŁT musiała zmierzyć się z realiami gospodarki rynkowej. Zakład długo pozostawał w rękach Skarbu Państwa, jednak w 2013 roku Agencja Rozwoju Przemysłu podjęła decyzję o sprzedaży fabryki chińskiemu koncernowi Tri-Ring Group. W momencie prywatyzacji zakład zatrudniał ponad 2 tysiące pracowników i wydawało się, iż pod skrzydłami międzynarodowego inwestora czeka go stabilna przyszłość. Niestety, rzeczywistość okazała się brutalna. W ciągu dekady zatrudnienie systematycznie spadało, osiągając poziom kilka ponad tysiąca osób przed obecną falą zwolnień.

Zarząd fabryki jako główne przyczyny redukcji zatrudnienia wskazuje czynniki zewnętrzne. Wśród nich wymieniane są przede wszystkim drastycznie rosnące koszty energii elektrycznej, które w przypadku energochłonnego przemysłu metalurgicznego mają ogromne znaczenie dla rentowności produkcji. Dodatkowym obciążeniem są coraz bardziej restrykcyjne wymogi środowiskowe związane z europejskim Zielonym Ładem, które wymuszają kosztowne inwestycje w technologie niskoemisyjne. Kierownictwo FŁT wskazuje również na rosnące koszty pracy związane z podwyżkami płacy minimalnej oraz wysokie obciążenia podatkowe, które wpływają na konkurencyjność zakładu na globalnym rynku.

Co niepokojące, mimo zapewnień zarządu, iż nie planuje się całkowitego zamknięcia fabryki, rozpoczął się już proces przenoszenia produkcji wybranych komponentów do dostawców zewnętrznych. Taka strategia, nazywana eufemistycznie outsourcingiem, często jest pierwszym krokiem do stopniowego wygaszania działalności produkcyjnej. Władze firmy deklarują co prawda, iż poszukują nowych kontrahentów i wdrażają program oszczędnościowy, w tym nowy system wynagradzania powiązany z efektywnością pracowników, jednak społeczność lokalna patrzy na te działania z rosnącym sceptycyzmem.

Krzysztof Staruch, burmistrz Kraśnika, nie ukrywa, iż sytuacja w FŁT to dla miasta prawdziwy wstrząs gospodarczy. W nieoficjalnych rozmowach przyznaje, iż miasto nie jest przygotowane na absorpcję tak dużej liczby osób poszukujących pracy. Lokalny rynek zatrudnienia, zdominowany przez małe i średnie przedsiębiorstwa, nie oferuje wystarczającej liczby miejsc pracy dla wysoko wykwalifikowanych specjalistów z branży metalurgicznej. W konsekwencji wielu zwolnionych pracowników może stanąć przed koniecznością emigracji zarobkowej, co dodatkowo pogłębi problemy demograficzne miasta.

Fabryka Łożysk Tocznych to nie tylko miejsce pracy dla ponad tysiąca osób, ale również najważniejszy podatnik zasilający miejski budżet. Zmniejszenie skali działalności zakładu oznacza mniejsze wpływy z podatków, co w dłuższej perspektywie przełoży się na ograniczenie możliwości inwestycyjnych samorządu. Ponadto, wokół FŁT funkcjonuje cały ekosystem mniejszych firm kooperujących, dla których fabryka jest głównym lub jedynym odbiorcą. Redukcja produkcji w zakładzie będzie miała efekt domina, uderzając w dziesiątki lokalnych przedsiębiorstw i potencjalnie prowadząc do kolejnych zwolnień.

Artur Żarnoch, przewodniczący Związku Zawodowego Metalowcy w FŁT, podkreśla miastotwórczą rolę fabryki, która od zawsze była fundamentem lokalnej gospodarki. Jego zdaniem, obecna sytuacja jest efektem nie tylko obiektywnych trudności rynkowych, ale również polityki inwestora, który nie wykazał wystarczającego zaangażowania w modernizację zakładu. Związkowcy obawiają się, iż chiński właściciel może stopniowo przenosić know-how i bardziej zaawansowane technologie do zakładów w Azji, pozostawiając w Kraśniku jedynie mniej rentowne segmenty produkcji.

Warto zauważyć, iż sytuacja FŁT Kraśnik nie jest odosobniona. W ostatnich latach wiele polskich firm z tradycyjnych sektorów przemysłu walczy z podobnymi problemami. Wysokie koszty energii, które w Polsce należą do najwyższych w Unii Europejskiej, stanowią ogromne obciążenie dla energochłonnych branż. Jednocześnie ambitne cele klimatyczne UE, choć uzasadnione z perspektywy ochrony środowiska, stawiają przed przemysłem wyzwania, którym nie wszystkie firmy są w stanie sprostać bez znaczącego wsparcia publicznego.

Szczególnie trudna sytuacja występuje w regionach takich jak Lubelszczyzna, które historycznie były mniej uprzemysłowione i cechują się wyższym bezrobociem niż zachodnie województwa. Firmy działające na wschodzie Polski często mają utrudniony dostęp do rynków zbytu, gorszą infrastrukturę logistyczną i większe problemy z pozyskiwaniem wykwalifikowanych kadr, co dodatkowo obniża ich konkurencyjność. W przypadku Kraśnika, położonego z dala od głównych szlaków komunikacyjnych, te problemy są szczególnie widoczne.

Pracownicy FŁT, z których wielu przepracowało w zakładzie całe swoje życie zawodowe, stoją teraz przed perspektywą niepewnej przyszłości. Dla osób w wieku 50+, które stanowią znaczną część załogi, znalezienie nowego zatrudnienia może okazać się niezwykle trudne. Mimo formalnych programów wsparcia oferowanych przez urząd pracy, rzeczywiste szanse na znalezienie porównywalnej posady w regionie są niewielkie. Wielu z nich może być zmuszonych do przekwalifikowania się lub akceptacji pracy poniżej swoich kompetencji i za niższe wynagrodzenie.

Władze województwa lubelskiego zapowiadają wsparcie dla zwalnianych pracowników poprzez specjalne programy aktywizacji zawodowej finansowane ze środków unijnych. Jednak jak pokazują doświadczenia z podobnych sytuacji w innych regionach Polski, efektywność takich działań jest ograniczona, szczególnie w przypadku pracowników z wąskimi, specjalistycznymi kwalifikacjami z branży metalurgicznej. Pomoc państwa często koncentruje się na doraźnych rozwiązaniach, takich jak zasiłki czy krótkoterminowe szkolenia, brakuje natomiast długofalowej strategii reindustrializacji regionów dotkniętych deindustrializacją.

Paradoksalnie, obecna sytuacja na rynku pracy w Polsce, charakteryzująca się niskim bezrobociem i niedoborem pracowników w wielu branżach, mogłaby sugerować, iż zwolnieni pracownicy gwałtownie znajdą nowe zatrudnienie. Jednak w przypadku wąsko wyspecjalizowanych fachowców z branży metalurgicznej, szczególnie w regionie o ograniczonej bazie przemysłowej, ta ogólnokrajowa tendencja nie musi się przekładać na ich indywidualne perspektywy zawodowe. Ponadto, wiele wolnych miejsc pracy koncentruje się w dużych ośrodkach miejskich, co wymuszałoby na pracownikach migrację lub długie dojazdy.

W przypadku Kraśnika, który już teraz walczy z problemem depopulacji, masowe zwolnienia mogą przyspieszyć proces odpływu mieszkańców. Młodsi pracownicy, stając przed widmem bezrobocia, będą bardziej skłonni do przeprowadzki do większych miast lub za granicę, co długoterminowo osłabi potencjał rozwojowy miasta. Kraśnik może dołączyć do grona polskich miast średniej wielkości, które po utracie głównego pracodawcy wpadły w spiralę demograficznego i ekonomicznego regresu.

Przykłady takich miejscowości jak Stalowa Wola, Mielec czy Świdnik pokazują, iż możliwa jest jednak reindustrializacja i przyciągnięcie nowych inwestorów. Kluczową rolę odgrywa w tym przypadku aktywna polityka władz lokalnych, kooperacja z instytucjami rządowymi oraz umiejętne wykorzystanie dostępnych instrumentów wsparcia, takich jak specjalne strefy ekonomiczne czy fundusze unijne. Burmistrz Kraśnika deklaruje, iż miasto będzie intensywnie poszukiwać nowych inwestorów, którzy mogliby wykorzystać potencjał zwalnianych pracowników i zrekompensować utratę miejsc pracy w FŁT.

Część ekspertów wskazuje również na potencjalne szanse związane z procesem tzw. nearshoringu, czyli przenoszenia produkcji z odległych państw azjatyckich bliżej rynków europejskich. Pandemia COVID-19 i późniejsze zakłócenia w globalnych łańcuchach dostaw uświadomiły wielu zachodnim koncernom ryzyko związane z nadmiernym uzależnieniem od dalekowschodnich dostawców. Polska, oferująca konkurencyjne koszty pracy w porównaniu do państw Europy Zachodniej, wykwalifikowane kadry i stabilne otoczenie biznesowe, może stać się beneficjentem tego trendu. Jednak aby miasta takie jak Kraśnik mogły skorzystać z tej szansy, niezbędne są inwestycje w infrastrukturę i aktywna promocja inwestycyjna.

W najbliższych tygodniach w Kraśniku planowane są konsultacje społeczne z udziałem przedstawicieli władz miejskich, zarządu FŁT, związków zawodowych oraz instytucji rynku pracy. Ich celem jest wypracowanie kompleksowego planu działań minimalizujących negatywne skutki zwolnień. Wśród rozważanych rozwiązań znajdują się programy przekwalifikowania pracowników, wsparcie dla zakładania własnej działalności gospodarczej oraz preferencyjne warunki dla inwestorów tworzących nowe miejsca pracy.

Tymczasem pracownicy objęci zwolnieniami grupowymi stopniowo opuszczają mury fabryki, która dla wielu z nich była drugim domem przez kilkadziesiąt lat. Ich historie to osobiste dramaty, które kryją się za suchymi statystykami bezrobocia. Dla Kraśnika nadchodzące miesiące będą czasem wielkiej próby, która pokaże, czy miasto potrafi przetrwać największy kryzys gospodarczy w swojej powojennej historii.

źródło: Bankier.pl/Warszawa w Pigułce

Idź do oryginalnego materiału