Zabawki, kredki, ciastka, huśtawki na placu zabaw – wszystko to, według utartego schematu, powinno być dzielone "bo tak wypada". I choć dzielenie się może być wyrazem empatii, to zmuszanie do niego nią nie jest.
Piszą o tym w jednym z ostatnich postów przedstawiciele niezwykle wartościowej platformy wspierającej rodziców Institute of Child Psychology.
Wdrukowane przekonania
Powtarzanie od dekad dzieciom, iż "dzielenie się oznacza empatię", "dzielenie się z innymi własnymi rzeczami jest dobre" – choć z pozoru niewinne i nacechowane wartościami społecznymi – niesie w sobie subtelne, ale głębokie przesłanie: "Twoje potrzeby nie są tak ważne, jak potrzeby innych". I choć żaden rodzic nie mówi tego wprost, dziecko odbiera ten komunikat bardzo wyraźnie.
W efekcie może dojść do sytuacji, w której dziecko nie nauczy się jasno określać swoich granic. Może mieć trudności z odmawianiem, a co za tym idzie – z wyrażaniem własnych potrzeb i bronieniem tego, co dla niego ważne. Takie dzieci stają się dorosłymi, którzy pozwalają się wykorzystywać, bo "tak wypada", "tak trzeba", "nie chcę, żeby ktoś poczuł się urażony".
Nie każde zachowanie prospołeczne jest naturalne
Amerykańska Akademia Pediatrii formułuje jasno: "Dzieci poniżej trzeciego roku życia nie rozumieją w ogóle koncepcji dzielenia się". Dla nich pojęcie "moja zabawka" jest dosłowne – oznacza fizyczną obecność i emocjonalne przywiązanie. Ich mózg nie pozostało gotowy na zrozumienie abstrakcyjnego pojęcia wspólnoty własności czy altruizmu. Oczekiwanie od dwuletniego dziecka, iż odda ukochanego misia dziecku z piaskownicy, jest więc nie tylko nierealne – może być wręcz przemocowe.
I choć wiele osób może tu zaprotestować: "Przecież trzeba uczyć empatii od małego!", warto zadać sobie pytanie: Czy empatia to zmuszanie kogoś do oddania czegoś swojego? Czy może raczej empatia zaczyna się od szacunku do granic – także dziecka?
Empatia zaczyna się od autonomii
Paradoksalnie, dzieci uczą się empatii i dzielenia wtedy, gdy same do tego dojrzeją. Gdy mają przestrzeń, by doświadczyć, jak to jest chcieć się czymś podzielić, a nie być do tego zmuszanym. Gdy czują, iż ich potrzeby i emocje są traktowane poważnie – choćby wtedy, gdy są niewygodne dla otoczenia.
Zamiast mówić: "Oddaj samochodzik, przecież Jaś też chce się pobawić", można powiedzieć: "Widzę, iż bardzo lubisz tę zabawkę i teraz nie chcesz się nią dzielić. To jest w porządku". Taka komunikacja nie tylko daje dziecku poczucie, iż jego uczucia są ważne, ale też uczy je empatii w sposób autentyczny – przez bycie wysłuchanym i zrozumianym.
Alternatywa? Nauka współdzielenia bez presji
Nie chodzi o to, by dziecko nigdy nie dzieliło się niczym z nikim. Chodzi o to, by dzielenie się nie było wymuszone, tylko wynikało z wewnętrznej potrzeby, a nie zewnętrznej presji. To ogromna różnica.
Zamiast zmuszać, możemy wprowadzać struktury i zasady, które uczą czekania, współpracy i brania pod uwagę innych – ale w sposób, który nie narusza autonomii dziecka. Na przykład:
"O, teraz kolej Antosi, ale zaraz po niej, znowu twoja. Widzisz, jakie to łatwe?".
To proste zdanie robi więcej niż sto nakazów dzielenia się. Uczy cierpliwości, sprawiedliwości i daje dziecku poczucie bezpieczeństwa. Wie, iż nie traci zabawki/aktywności na zawsze, iż nikt nie zlekceważy jego potrzeby bycia częścią tej sytuacji.
Krzywdzimy w dobrej wierze
Wielu dorosłych nakazuje dzieciom dzielenie się z najlepszych intencji – chcą wychować dobre, uprzejme, empatyczne osoby. Problem w tym, iż często robimy to kosztem poczucia bezpieczeństwa emocjonalnego dziecka. Ignorujemy jego granice, bo w naszej kulturze długo istniało przekonanie, iż dzieci to "małe dorosłe osoby", które powinny umieć funkcjonować według dorosłych norm. Tymczasem dziecko to istota w trakcie intensywnego rozwoju. Jego umiejętność empatii, regulacji emocji czy współpracy dopiero się kształtuje.
Zamiast więc wywierać presję, twórzmy warunki, w których te umiejętności będą mogły rozkwitać w swoim tempie. To oznacza nie tylko akceptację odmowy, ale też pokazywanie alternatywnych form relacji społecznych – wspólnego grania, czekania na swoją kolej, negocjowania.
Podsumowanie
Dziecko nie musi się dzielić. I naprawdę nie powinno być zmuszane do tego w imię źle pojętej empatii. Bo empatia to nie uległość, a dzielenie się to nie obowiązek. To wybór – i jak każdy wybór, musi wynikać z wolności, a nie z przymusu.
Kiedy pozwalamy dzieciom mówić "nie", uczymy je jednocześnie, iż ich potrzeby są ważne. I dopiero wtedy, z czasem, mogą naprawdę zobaczyć wartość w potrzebach innych. To nie rezygnacja z wartości – to ich głębsze, bardziej dojrzałe rozumienie.
Zacznijmy więc od zmiany języka i przekonań. Nie zmuszajmy, nie zawstydzajmy, nie idealizujmy dziecięcego altruizmu. Dziecko nie musi się dzielić, by było dobre. Jednak musi czuć się bezpieczne i szanowane, by mogło kiedyś z własnej woli dzielić się sobą z innymi.