8 maja ogłoszono nowe obwieszczenie w sprawie wykazu leków zagrożonych brakiem dostępności na terytorium Rzeczpospolitej Polskiej. Znalazło się w nim 276 preparatów, których dostępność w polskich aptekach może być utrudniona. Celem wykazu jest zablokowanie wywozu tych leków z kraju. Dlatego też wykaz ten często nazywa się „listą antywywozową”. Podmiot chcący zbyć za granicę preparat znajdujący się na liście, musi bowiem taki zamiar zgłosić Głównemu Inspektorowi Farmaceutycznemu. Ten z kolei może wyrazić sprzeciw – co robił w niemal każdym przypadku.
Eksperci wskazują, iż najnowsza lista różni się od wielu dotychczasowych w dość istotny sposób. Tym razem przy każdym produkcje umieszczono bowiem jego kod GTIN. Dzięki temu wiadomo które konkretnie preparaty objęto zakazem wywozu.
– Dotychczas na wykazie lek był publikowany poprzez wskazanie jego nazwy handlowej i międzynarodowej. Prowadziło to do absurdalnych sytuacji, w których producent lub hurtownik musiał notyfikować GIF chęć wywozu leku przeznaczonego na rynek trzeci. Leku tożsamego z produktem przeznaczonym na rynek polski (ta sama nazwa), ale niedopuszczonego u nas do obrotu z uwagi na obcyojęzyczną treść oznakowania – wyjaśnia na portalu LinkedIN Tomasz Kaczyński, partner kancelarii Rymarz Zdort Maruta.
- Czytaj również: Ozempic Ozempicowi nierówny, czyli zamieszanie wokół naszej publikacji
Wskazuje, iż dodając do wykazu kolumnę zawierającą numer GTIN deficytowego produktu Ministerstwo rozwiało wszelkie wątpliwości.
– Jasne już jest, iż lekiem deficytowym jest wyłącznie produkt o konkretnym numerze GTIN, a nie każdy SKUs produktu o nazwie tożsamej z produktem znajdującym się na wykazie. Zdecydowanie zmiana, której oczekiwaliśmy – wskazuje prawnik.
Źródło: ŁW/LinkedIN