W tym regionie wprowadzono zakaz chorowania i "rodzenia się z problemami zdrowotnymi"

g.pl 3 godzin temu
Zdjęcie: Fot. Choreograph / iStock


Zakaz chorowania brzmi wręcz absurdalnie, ale taką właśnie decyzję podjęto we Francji w 2020 roku. Miało to zwrócić uwagę na poważny problem w kraju. Niestety, od tamtego czasu kilka się zmieniło. Dotyczy to przede wszystkim mniejszych miejscowości, ale zjawisko występuje w całym państwie.
Nikt z nas nie kontroluje w pełni tego, kiedy zachorujemy. Oczywiście możemy podejmować pewne działania, które zmniejszą ryzyko rozwoju choroby, ale to nie zawsze wystarcza. Oficjalny zakaz chorowania wydaje się zatem niezwykle trudny do przestrzegania. W rzeczywistości jednak francuskie władze wcale tego nie oczekują od mieszkańców. O co więc tak naprawdę chodzi?


REKLAMA


Zakaz chorowania we Francji. Władze mają zalecenia dla mieszkańców, którzy się nie dostosują
Zakaz chorowania został wprowadzony we Francji w 2020 roku. Jak donosiło wówczas BBC, wprowadzający go dekret został podpisany przez dziewięciu burmistrzów obszarów wiejskich Sarthe, regionu na zachód od Paryża. Dokument składał się z czterech artykułów, które informowały o tym, iż na wspomnianym obszarze zabrania się szukania pomocy lekarskiej, ulegania wypadkom i "rodzenia się z problemami zdrowotnymi". Dozwolona jest jednak przeprowadzka do Paryża w celu "uzyskania dostępu do sprawnych usług zdrowotnych". Jednocześnie należy podkreślić, iż dekret nie ma mocy prawnej, a jego zadaniem było zwrócenie w ironiczny i dosadny sposób uwagi rządu i mediów na problemy związane ze służbą zdrowia, w tym braki kadrowe, niedobór łóżek i zamykanie placówek.


Stawką jest przetrwanie naszego regionu. Rząd musi zająć się tym problemem


- stwierdził wówczas Dominique Dhumeaux, przewodniczący stowarzyszenia burmistrzów gmin Sarthe i burmistrz Fercé-sur-Sarthe, cytowany przez BBC. Dhumeaux podkreślił, iż aż 70 tysięcy osób na 560 tysięcy mieszkańców tej części Francji nie ma dostępu do lekarza. Niestety w ciągu kolejnych lat kilka się zmieniło, przy czym problem jest zauważalny w całym kraju.
Brak lekarzy we Francji jest problemem już od lat. Francuska służba zdrowia w obliczu poważnego kryzysu
Według raportu Francuski Departament Statystyk Socjalnych i Zdrowotnych (DREES), na który pod koniec czerwca 2023 roku powoływał się Euronews, aż dwie trzecie lekarzy rodzinnych musiało odmówić przyjęcia nowych pacjentów z powodu popytu. Rok wcześniej z kolei 78 procent lekarzy rodzinnych stwierdziło, iż w miejscu ich zamieszkania nie ma wystarczającej liczby lekarzy. W niektórych regionach braki kadrowe zmuszają szpitale do zamknięcia nocnych oddziałów ratunkowych. We Francji od dawna mówi się o "medycznych pustyniach", czyli obszarach, gdzie pojawiają się omawiane problemy. Wynika to nie tylko z tego, iż lekarze nie chcą pracować w małych miejscowościach. Osobną kwestią jest fakt, iż obecni specjaliści stopniowo przechodzą na emeryturę i brakuje nowych studentów, by ich zastąpić. Według danych Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD) Francja ma 3,4 lekarzy na 1000 osób. To mniej niż w Niemczech, Irlandii, Hiszpanii, Grecji i Włoszech, ale nieco więcej niż na Węgrzech czy w Belgii. Jak jednak jest w Polsce?
Czy w Polsce brakuje lekarzy? Zaskakujące doniesienia Naczelnej Izby Lekarskiej
Zespół Naczelnej Izby Lekarskiej ds. transformacji i strategii rozwoju systemu ochrony zdrowia jakiś czas temu wykazał, iż w Polsce potrzebujemy około 4,1 lekarza na 1000 mieszkańców. Według szacunków za 2023 rok, w tej chwili liczna ta wynosi 3,4-3,6. Niemniej okazuje się, iż do zapełnienia tej luki wystarczy, aby studia na kierunku lekarskim ukończyli wyłącznie studenci, którzy już są w ich trakcie.


Z ubolewaniem odnotowujemy, iż w dyskusji publicznej funkcjonuje spłycająca narracja 'są kolejki do lekarzy, więc brakuje nam lekarzy'. Tymczasem, jak pokazują analizy Zespołu, kolejki są wynikiem nieefektywności systemu, w którym lekarze spędzają ponad połowę czasu w biurokracji i dokumentacji, zamiast pomoc pacjentom. Pacjenci potrzebują obudowania stosownym ekosystemem. [...] Chodzi tu o innych profesjonalistów medycznych oraz odpowiednie rozwiązania technologiczne.


- wyjaśnia Łukasz Jankowski, prezes NIL, cytowany w komunikacie na stronie instytucji.


Dziękujemy, iż przeczytałaś/eś nasz artykuł.Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.
Idź do oryginalnego materiału