W pracy są narażeni na ataki każdego dnia. „Może się uda wprowadzić 48-godzinne sądy”

news.5v.pl 2 dni temu
  • Po głośnej tragedii w Siedlcach pismo do ministry zdrowia Izabeli Leszczyny wysłał Ogólnopolski Związek Zawodowy Ratowników Medycznych, prosząc o „natychmiastowe i zdecydowane działania”
  • 20 marca Sejm uchwalił nowelizację ustawy o Państwowym Ratownictwie Medycznym
  • — To wszystko miałoby sens, gdyby te zapisy weszły w tym roku, czyli w optymistycznym wariancie prezydent podpisałby ją w połowie kwietnia i od 1 maja by działały. Wiadomo jednak, iż prawo nie wejdzie aż tak gwałtownie — ocenia rzecznik ratowników
  • Równolegle realizowane są rozmowy z ministerstwem sprawiedliwości dotyczące m.in. podwyższenia kar za ataki na ratowników. — Może się uda wprowadzić 48-godzinne sądy za napaść na medyka — kwituje Piotr Dymon
  • Więcej ważnych informacji znajdziesz na stronie głównej Onetu

Ratownicy, chcąc wykonać swoją pracę, często spotykają na swojej drodze osoby pijane lub odurzone narkotykami. Takie, które wymagają pomocy np. po bójce. Wzywa ją czasem świadek zdarzenia, który widzi ranną osobę. Często jednak poszkodowany nie chce pomocy i reaguje agresją.

Zdarza się, iż na atak decydują się i ci, którzy sami poprosili o pomoc. Tak było w styczniu Siedlcach, gdy 57-latek wezwał ratowników po tym, jak w trakcie „spotkania towarzyskiego” doznał rany ciętej głowy. Okazała się na tyle poważna, iż ratownicy podjęli decyzję o przewiezieniu mężczyzny do szpitala, by zajął się nim chirurg. Wtedy też pacjent-napastnik chwycił po dwa noże. Jeden z nich wbił w klatkę piersiową ratownika.

Wojtek Jargiło / PAP

Pogrzeb ratownika zmarłego podczas interwencji w Siedlcach

Na miejscu ataku był także drugi ratownik, jednak i on odniósł ranę ciętą przedramienia. Odwagą wykazał się sąsiad, który usłyszał, co się dzieje w mieszkaniu obok, przyszedł na miejsce i powstrzymywał napastnika. W tym czasie drugi ratownik miał czas, by zadzwonić na policję i wezwać dodatkową karetkę.

Trafiony w klatkę piersiową ratownik nie przeżył. Sprawca czeka na wyrok w areszcie. Swojego zachowania wytłumaczyć nie potrafi. Zasłania się niepamięcią, bo w trakcie ataku był pijany.

Ataki na ratowników to codzienność

W Polsce w roku 2024 r. zespoły ratownictwa medycznego wyjeżdżały łącznie do ponad 3 mln 200 tys. sytuacji, w których otrzymywali zgłoszenie o zagrożeniu życia czy zdrowia — mówił po ataku w Siedlcach wiceminister zdrowia Marek Kos.

10-15 proc. interwencji — jak stwierdził w Polskim Radiu RDC rzecznik Polskiego Towarzystwa Ratowników Medycznych Jacek Wawrzynek — kończy się agresją słowną lub/i fizyczną.

Oznacza to, iż do groźnych w różnym stopniu ataków agresji dochodzi każdego dnia. Fakt, iż podczas jednej z takich interwencji zginął człowiek, sprawiło, iż rząd postanowił działać. Wcześniej pismo do ministry zdrowia Izabeli Leszczyny wysłał Ogólnopolski Związek Zawodowy Ratowników Medycznych, prosząc o „natychmiastowe i zdecydowane działania”.

Rafał Guz / PAP

Minister zdrowia Izabela Leszczyna i wiceminister zdrowia Marek Kos na konferencji poświęconej bezpieczeństwu ratowników

I tak 20 marca Sejm uchwalił nowelizację ustawy o Państwowym Ratownictwie Medycznym, która wprowadza m.in. zapis o tym, że ratownicy będą mogli poświęcić dobra osobiste innych osób, jeżeli jest to niezbędne do ratowania własnego życia lub zdrowia podczas realizowania swoich zadań.

O nowe przepisy zapytaliśmy ratownika Piotra Dymona, przewodniczącego Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Ratowników Medycznych. — To miałoby sens, gdyby te zapisy weszły w tym roku, czyli w optymistycznym wariancie prezydent podpisałby ustawę w połowie kwietnia i od 1 maja by działała. Wiadomo jednak, iż prawo nie wejdzie aż tak gwałtownie — mówi Onetowi.

„Rząd najchętniej godzi się na zmiany bezkosztowe”

Ratownik dodaje jednak, iż ogólnie pozytywnie ocenia dołożenie nowych przepisów do już istniejącej ustawy. — Na plus psycholodzy u dysponentów ratownictwa medycznego. To też interesująca rzecz, bo trzeba będzie nauczyć ludzi korzystać z psychologa — podkreśla.

W znowelizowanej ustawie są także zapisy o środkach ochrony osobistej. — Zapewnienia były dość szerokie i jednoznaczne, a póki co chyba choćby nie ma określonego wzoru kamizelki. Pytanie — czy to będą takie na odzież, czy pod odzież? Niektórzy mówią, iż lepiej mieć ukrytą taką ochronę pod ubraniem, żeby nie pobudzać agresora do sprawdzenia, czy to działa — mówi nam.

— Ceny tych kamizelek wahają się od kilkuset złotych do kilku tysięcy, więc jestem ciekawy, ile pieniędzy zostanie przeznaczonych na zakup. Nie ma wskazanego źródła finansowania tych zmian, które wymagają nakładów pieniężnych, bo to jest ok. 170 mln i nikt nie powiedział, skąd te środki mają się wziąć. Wiadomo, iż rząd zgadza się najchętniej na tzw. zmiany bezkosztowe, a tutaj to jednak niesie ze sobą koszty — zastanawia się ratownik.

Piotr Nowak / PAP

Przewodniczący Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Ratowników Medycznych Piotr Dymon

Ratownicy medyczni będą także cyklicznie szkoleni z samoobrony i technik deeskalacyjnych. Przeszkolenie będzie się odbywało „nie rzadziej niż raz na pięć lat” i będzie finansowane ze środków publicznych.

— o ile to mają być szkolenia obowiązkowe raz na pięć lat, to myślę, iż to nie spełni swojego zadania, bo żeby się nauczyć bronić samemu, to trzeba chodzić regularnie, czyli — przynajmniej na początku — 2-3 miesiące po kilka razy w tygodniu. Pierwsze te szkolenia mają być finansowane z NFZ, pewnie poprzez zwiększenie stawki dobokaretki, ale czy to wystarczy na przeszkolenie wszystkich? — pyta.

Ratownik podkreśla, iż ataki pacjentów dotyczą także innych grup ze środowiska medycznego. — W nowelizacji chodzi tylko o medyków zatrudnionych w zespole ratownictwa medycznego, a wiem, iż o swoje prawa dobijają się także medycy z SOR, izby przyjęć, fizjoterapeuci. Rozumiem ministerstwo zdrowia, które podchodzi ostrożnie do tych zmian prawnych, ale jestem za tym, żeby objęły wszystkich medyków — dodaje przewodniczący związkowców.

Nie dwu-, a trzyosobowe zespoły karetek? „Ludzie się znajdą”

Obecnie ustalony jest minimalny skład zespołów ratowników na poziomie dwóch osób, jednak nowelizacja wprowadza także zapis o zespołach trzyosobowych. Liczbę i rozlokowanie zespołów ratowniczych w terenie określi wojewoda. Ze słuszną propozycją — z punktu widzenia przewodniczącego związkowców — wyszedł poseł PiS Patryk Wicher. Chciał, by od 2027 r. wszystkie zespoły podstawowe były obowiązkowo trzyosobowe. Wniosek nie został jednak przyjęty.

— Nasze środowiska i dysponenci podnoszą kwestię, iż jest za mało ratowników. Ja śmiem twierdzić, że to jest przekonanie wyssane z palca, bo skoro nie jesteśmy policzeni w tym momencie i nie wiemy, ilu nas jest, to skąd mamy pewność, iż nas jest za mało. Gdyby stworzyć możliwość pracy na danym stanowisku, czyli byłby ten trzeci ratownik, to może się okazać, iż ludzie się znajdą — podkreśla dalej.

— choćby ostatnio o tym z kolegą rozmawiałem, bo mieliśmy dwa ciężkie wyjazdy. Musieliśmy przenieść pacjenta z klatki schodowej do karetki, byliśmy we dwóch, pacjent nieprzytomny, ważący trochę. (…) Podobnie w sytuacji kryzysowej — gdy ktoś jest agresywny, to jednak jak są trzy osoby, to jest inny rozkład sił. Szczególnie iż spora część ratowników to kobiety. Czy będą te trzy osoby? Trzeba wywierać nacisk na dysponentów i wojewodów. My już jesteśmy umówieni z wojewodą małopolskim, żeby rozmawiać o tzw. planie zabezpieczenia, który trzeba stworzyć do końca marca. Może ustalimy, jakie są możliwości na stworzenie zespołów trzyosobowych — dodaje rozmówca Onetu.

Darek Delmanowicz / PAP

Ratownicy medyczni w akcji, zdj. ilustracyjne

Jeszcze inną sprawą są kary za napaści na ratowników, o których głośno dyskutowano po ataku w Siedlcach. w tej chwili przepisy przewidują do 3 lat więzienia za naruszenie nietykalności ratowników. Za atak niebezpiecznym narzędziem kara może wynieść do 10 lat pozbawienia wolności.

— Może się uda wprowadzić 48-godzinne sądy za napaść na medyka, to jest w trakcie analiz — kwituje Piotr Dymon. Podkreśla, iż realizowane są rozmowy z ministerstwem sprawiedliwości oraz komendą główną policji w sprawie większych kar dla napastników.

Prokurator generalny Adam Bodnar poinformował pod koniec lutego, iż obecnie prowadzona jest analiza akt postępowań z 2024 r. w sprawach ataków na ratowników. Do połowy kwietnia w Prokuraturze Krajowej zostanie sporządzone sprawozdanie podsumowujące wyniki powyższych badań i zostaną podjęte ewentualne dalsze działania.

Idź do oryginalnego materiału